99% Amerykanów nic nie wie o Unii Europejskiej

99% Amerykanów nic nie wie o Unii Europejskiej

Dla wielu moich rodaków Ameryka to cały świat Rozmowa z Dave’em H. Williamsem, prezesem Stowarzyszenia Polityki Zagranicznej w USA – Czy zwykli Amerykanie rozumieją sens i cel rozszerzenia Unii Europejskiej m.in. o Polskę? – Szczerze mówiąc, 99,9% moich rodaków nie ma nawet pojęcia, że taki proces właśnie w Europie ma miejsce. – Coś takiego! Myślałem, że wiecie tam, za Wielką Wodą, o Europie, o Polsce, o integracji europejskiej jednak nieco więcej. – Dla mieszkańców Europy może być zaskakujące, w jak niewielkim stopniu przeciętni Amerykanie interesują się na co dzień tym, co nazywamy sytuacją międzynarodową. USA to cały kontynent. Ponad 50 stanów. Dla wielu moich rodaków to cały (ich) świat. – Zapytam więc nieco przewrotnie: a czy Amerykanie wiedzą w ogóle, że istnieje coś takiego jak Unia Europejska? – Też nie wszyscy. Ale w ostatnich kilkunastu miesiącach ta świadomość na pewno wzrosła – za sprawą wprowadzenia wspólnej unijnej waluty, euro. To zwróciło w Stanach Zjednoczonych uwagę. Sprawiło, że wielu Amerykanów uznało, że na Starym Kontynencie tworzy się rzeczywiście jakaś autentyczna – gospodarcza i nie tylko – wspólnota. – A co z elitami w Waszyngtonie i Nowym Jorku? Co z naukowcami, którzy zajmują się naukami społecznymi? Co z amerykańskimi intelektualistami? Czy oni także widzą Europę niewyraźnie i z oddali niczym przez muślinową zasłonę? – Jest z tym lepiej, także m.in. dzięki działalności Stowarzyszenia Polityki Zagranicznej. Nawet jednak dla naszych członków i tych, którzy mogą zapoznawać się z naszymi analizami – proszę wybaczyć – rozszerzenie UE nie wydaje się najważniejszym zjawiskiem ostatnich lat w skali globalnej. Takie pojęcia jak traktat z Maastricht czy porozumienia z Nicei (dotyczące podstawowych decyzji UE w sprawie reformy tej organizacji – przyp. MG) są u nas prawie nieznane. Znacznie więcej wiemy na temat tego, co dzieje się w Azji i w strefie Pacyfiku albo w Ameryce Łacińskiej. – Europa to dla was terra incognita?! – Absolutnie nie. Do Europy Amerykanie jeżdżą na wakacje, wielu pamięta o swoich europejskich korzeniach. Ale współczesność waszego kontynentu jest taka skomplikowana. Dotyczy to także waszej najnowszej historii. Niewiele osób, także polityków ma czas, a zwłaszcza chęć, by się w to wszystko zagłębiać. – Nikt zatem w Ameryce nie rozumie historycznego znaczenia poszerzenia Unii i jakościowej zmiany zachodzącej w Europie? – Każda generalizacja jest ryzykowna, ale chyba można powiedzieć, że nie do końca uświadamiamy sobie znaczenie tego faktu. A także skalę determinacji, z jaką Europa organizuje swój nowy kształt, obejmujący m.in. dziesiątkę dzisiejszych państw kandydackich, w tym Polskę. Mało kto rozumie, że budując zręby Unii, Europa chciała w ten sposób uniknąć ryzyka III wojny światowej, chciała zapewnić sobie trwały pokój. W USA od 1812 r. nie mieliśmy na swoim terytorium żadnej wojny z wrogiem zewnętrznym. Nie potrafimy zrozumieć do końca i waszych obaw, i waszych celów. – A nie macie świadomości, że budowa poszerzonej Unii to także element planu budowy organizmu, który w skuteczny sposób będzie mógł konkurować ze Stanami Zjednoczonymi i strefą Pacyfiku? – Taki sposób myślenia – jeśli rzeczywiście w Europie by istniał – nie ma dla mnie większego sensu. Cała idea zwalczających się wzajemnie czy choćby tylko brutalnie konkurujących ze sobą bloków państw wydaje się egzotyczna, zwłaszcza w XXI w. Biznes jest dzisiaj międzynarodowy! Gospodarka jest międzynarodowa, globalna. Główna siedziba międzynarodowej firmy może być w Tokio, a zasadnicza działalność np. w Europie. Albo prezes pracuje na Manhattanie w Nowym Jorku, a fabryki ma w Afryce i Meksyku. I co z tego wynika? Moim zdaniem, ideę współzawodnictwa takich bloków jak Unia Europejska czy NAFTA (organizacja współpracy USA, Kanady i Meksyku – przyp. MG) wymyślili politycy. Dla swoich celów. Ale w realnym świecie jest dzisiaj zupełnie inaczej. – Nie widzi pan więc przyszłości ludzkości poprzez pryzmat coraz bardziej brutalnej konkurencji? – Proszę się zastanowić. Jeśli w Europie wzrost gospodarczy będzie szybszy niż dotąd, będzie lepiej dla wszystkich na całym świecie. Także dla Amerykanów. Będziecie produkować więcej i lepiej, ale też – dzięki temu – więcej kupować. Od USA, ale również w Azji, Afryce itd. Pamiętam, jak kilkanaście lat temu część polityków

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 26/2002

Kategorie: Wywiady