W Europie czuję się jak u siebie w domu – rozmowa z Włodzimierzem Cimoszewiczem
Niedana mi została możliwość robienia czegoś dla lewicy, dlatego mogłem, bez naruszania jakichkolwiek zobowiązań, podjąć się kandydowania w Radzie Europy – Jak idą starania o stanowisko sekretarza generalnego Rady Europy? – To duże przedsięwzięcie. Do tej organizacji należy 47 państw. I parlamentarzyści z 47 parlamentów narodowych będą ostatecznie decydowali. – W procedurze wyboru pierwszy krok należał do rządów państw członkowskich. Ich przedstawiciele wyłonili krótką listę dwóch kandydatów – pana i Thorbjorna Jaglanda, byłego premiera Norwegii. Z waszej dwójki Zgromadzenie Parlamentarne wybierze sekretarza generalnego. – W tej chwili pozostaje już tylko zadanie dla parlamentarzystów. – Będą głosować podczas sesji, która rozpocznie się 22 czerwca. Trwają więc pewnie ostatnie zabiegi. – Podobnie jak mój konkurent składam wiele wizyt. W ciągu sześciu, siedmiu tygodni odwiedziłem ponad 20 krajów i przyznam, że nawet jako minister spraw zagranicznych tak intensywnie nie podróżowałem. Już dwa tygodnie po zgłoszeniu mojej kandydatury spotkałem się w Strasburgu ze wszystkimi ambasadorami państw członkowskich rady. Tak żeby mogli mnie poznać, wysłuchać tego, co mam do powiedzenia, i zadać pytania. To było dwugodzinne bardzo dobre spotkanie, po którym, jak się domyślam, sporo notatek trafiło do central. Co, jak sądzę, znalazło potem przełożenie w tajnym głosowaniu ambasadorów nad kandydaturami. Wypadło ono dla mnie bardzo przyzwoicie… Wszystko idzie, powiedziałbym, satysfakcjonująco. Spotykam się z życzliwym zaskoczeniem kompleksowością, konkretnością moich propozycji dotyczących tego, co trzeba z radą zrobić, wokół rady… – Warto w Radę Europy inwestować? – Zdecydowanie tak. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Choć, czytając polskie media, dostrzegam pewien paradoks. Otóż 18 lat temu, gdy wstępowaliśmy do Rady Europy, byliśmy z tego dumni i nikt nie miał wątpliwości, że to organizacja bardzo ważna, bo zajmuje się tak istotnymi dziedzinami jak prawa człowieka, standardy demokratyczne, praworządność. A ostatnio w jednej z liczących się gazet przeczytałem tekst tak brzmiący: cóż to jest Rada Europy? Od czasu do czasu zajmuje się prawami człowieka, jeżeli są jakieś kłopoty… Rada dla Unii – Dlaczego pozycja polityczna Rady Europy uległa osłabieniu? – Przyczyny są różne. Do najważniejszych trzeba zaliczyć fakt ekspansji Unii Europejskiej i rozbudowywania jej agendy. Unia w coraz większym stopniu zajmuje się kwestiami demokracji i wolności. Czyli przestrzeni do wyłącznej działalności rady jest mniej niż dawniej. Ale co powinno być odpowiedzią? Często spotykam się w Radzie Europy z objawami frustracji, z postrzeganiem Unii Europejskiej jako swoistego konkurenta, rywala. Moim zdaniem jest to niesłuszne. To, że dwie instytucje stawiają sobie podobne cele, nie musi prowadzić do rywalizacji. Bo mądrzy politycy powinni stworzyć z tego model współpracy. – I to będzie pan chciał zaproponować Radzie Europy? – To proponował kilka lat temu premier Luksemburga Jean-Claude Juncker. Ale mówiąc o osłabieniu pozycji Rady Europy, należy pamiętać też o innych przyczynach. Najbardziej znana jej instytucja, Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, sama ma dzisiaj ogromne kłopoty. To paradoks, ale bardzo wiele orzeczeń trybunału dotyczy opieszałości wymiaru sprawiedliwości w państwach członkowskich. Ludzie na to się skarżą, i słusznie. Ale okazuje się, że w samym trybunale trzeba też czekać latami, zanim skarga zostanie rozpatrzona. W tej chwili czeka w nim ponad 100 tys. skarg. I to na wstępne rozstrzygnięcie, czy mają jakąś szansę, czy też nie. To trzeba zmienić, to wymaga zmian proceduralnych, ale także organizacyjnych, również silniejszego wsparcia finansowego. – To akurat jest niewykonalne. – Moim zdaniem – wykonalne. Proponuję nadanie budżetowi trybunału autonomii. Tak żeby był wydzielony z ogólnego budżetu organizacji, co m.in. umożliwiałoby uzyskiwanie silniejszego finansowania na zasadzie ochotniczej. Państwa członkowskie, które by tego chciały, mogłyby dokonywać grantów na rzecz trybunału, mając pewność, że pieniądze te nie będą przeznaczone na biurokrację. Sądzę, że to jest dosyć prawdopodobne. W organizacji potrzebne jest też bliższe współdziałanie wszystkich jej głównych organów. Wewnętrzny porządek. Wreszcie, jest wiele spraw dotyczących zarządzania. Sekretariat Rady Europy zatrudnia 2,2 tys. osób. To spora instytucja. Ale działa wolno, wszystko jest zbyt kosztowne, zbyt ociężałe. Tutaj potrzebne









