Fachowcy od innej roboty

Fachowcy od innej roboty

Co robią zaufani prokuratorzy Zbigniewa Ziobry W tym samym mniej więcej czasie, kiedy w Sejmie konstytuował się klub „ziobrystów”, dwaj współpracownicy Ziobry, Bogdan Święczkowski i Dariusz Barski, przeżywali gorycz klęski. Obu Ziobro umieścił na listach wyborczych PiS na miejscach biorących. Obaj zdobyli wystarczającą liczbę głosów, by do Sejmu się dostać. A potem zgubiła ich – prawników, prokuratorów – nieznajomość prawa. Oni twierdzą, że zgubił ich marszałek Sejmu poprzedniej kadencji Grzegorz Schetyna, który uznał, że ich mandaty należy wygasić, i nie dopuścił panów prokuratorów do ślubowania. Ale przecież Schetyna w tym przypadku był tylko wykonawcą zapisów konstytucyjnych. Konstytucja RP mówi wyraźnie w art. 103, ust 2, że mandatu poselskiego nie może sprawować ani sędzia, ani prokurator. Podobnie art. 30 Ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora mówi, że w okresie sprawowania mandatu parlamentarzyści nie mogą wykonywać pracy w charakterze sędziego, prokuratora ani pracownika administracyjnego sądu i prokuratury. Tymczasem i Święczkowski, i Barski nadal są prokuratorami. Co prawda, w stanie spoczynku, ale prokuratorami. Nie prowadzą śledztw ani ich nie nadzorują, ale korzystają z immunitetu prokuratorskiego i z uposażenia – w wysokości 14 tys. zł miesięcznie. Ponieważ są stosunkowo młodymi ludźmi (rocznik 1970 i 1968), do wieku emerytalnego zgarną po co najmniej 3,5 mln zł. Decydując się na start w wyborach, stanęli przed prostym wyborem – życie polityka czy życie prokuratora? I najciekawsze jest to, że najwyraźniej nie pojęli, że taka alternatywa przed nimi stoi. Chcieli być i posłami, i prokuratorami. A to było niemożliwe. Idee czy 14 tysięcy? Czy Święczkowski i Barski istotnie mieli wybór? Owszem. Mogli zrzec się mandatu prokuratora i wtedy bramy Sejmu stałyby przed nimi otworem. Tym samym jednak musieliby się zrzec 14 tys. zł, które co miesiąc wpływają na ich konta i będą wpływać przez kolejne dwadzieścia parę lat. Można więc przypuszczać, że perspektywa straty tych pieniędzy spowodowała, że nie chcieli rezygnować z mandatu prokuratora. Posada posła wprawdzie też jest dobrze płatna, ale to praca na czas określony, wymagająca wyborczej weryfikacji. Jest więc – z tego punktu widzenia – przedsięwzięciem niepewnym. Ponieważ nie zrzekli się mandatów prokuratorskich, marszałek Schetyna wygasił ich mandaty poselskie. Na tę decyzję obaj złożyli zażalenie do Sądu Najwyższego. A ten zażalenie rozpatrzył i odrzucił. Sąd Najwyższy stwierdził, że stosunek służbowy trwa do śmierci prokuratora, a pod pojęciem prokuratora trzeba rozumieć zarówno tego, który jest w stanie czynnym, jak i tego w stanie spoczynku. I nie ma podstaw do przeciwstawiania pojęć prokurator i prokurator w stanie spoczynku. Sąd również podkreślił, że prokuratorzy do końca życia są ograniczeni w swoich prawach obywatelskich i np. nie mogą prowadzić działalności politycznej. A poseł to funkcja polityczna. SN też zaakcentował, że stan spoczynku jest dobrowolny. W ten sposób Święczkowski i Barski zanim jeszcze stali się posłami, już nimi nie byli. Orzeczenie SN jest dla obu prokuratorów kompromitujące. Po pierwsze, kompromituje ich jako prawników. Bo okazało się, że kłopot sprawia im przeczytanie ze zrozumieniem kilku ustaw. I że nie potrafią przewidzieć, jakie mogą one rodzić ewentualności. Po drugie, kompromituje jako polityków, którymi chcieli być – bo samo się narzuca, że wolą pieniądze niż życie posła. Czyli ważniejsza dla nich kasa niż idee. Po trzecie wreszcie, orzeczenie i całe wokół niego zamieszanie pokazuje, jak skupiona wokół Zbigniewa Ziobry i oddana mu grupa prokuratorów rozumie prawo. Święczkowski i Barski mieli przynajmniej kilka możliwości zachowania się w tej sytuacji. Wybrali niestety najgorszą – szli w zaparte, najwyraźniej licząc, że zakrzyczą przeciwników. Ludzie z Katowic Patrząc na Święczkowskiego i Barskiego i ich zmagania z materią prawa, ich pokrzykiwania, widzimy wyraźnie, w jakich rękach w czasach rządów PiS były służby specjalne i prokuratura. Jak traktowane było prawo. Obaj należeli do grupy najbliższych współpracowników Ziobry, to jemu zawdzięczali karierę. I to oni decydowali o tym, co się dzieje w ABW i w prokuraturze. Święczkowski zna się z Ziobrą jeszcze z czasów studiów, są równolatkami. W chwili zwycięstwa PiS w 2005 r. był szeregowym prokuratorem Prokuratury Okręgowej w Katowicach, w Wydziale do Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej. Ale już w listopadzie 2005 r. otrzymał awans do Prokuratury Krajowej, gdzie pełnił

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 46/2011

Kategorie: Kraj