Fałszywi obrońcy

Fałszywi obrońcy

Proponowana przez PO nowelizacja ustawy nie gwarantuje istnienia niezależnych mediów publicznych. Ma tylko jeden cel – odwołanie członków dotychczasowej KRRiTV W polskim parlamencie zaczęła się wojna o media. Ci, którzy media niedawno błyskawicznie podbili i przerobili na obraz i podobieństwo swoje, walczą w ich obronie. Na sztandarach niosą hasła pluralizmu i niezależności. Ci, którzy wybory wygrali, chcą odbić media publiczne. Na sztandarach niosą hasła te same. Przywrócić pluralizm, wolność słowa i dziennikarską niezależność. Nie pamiętam, czy mówią o rzetelności. Ponieważ jest już po wyborach, nie chcą likwidować Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, bo kto jak nie Krajowa Rada stanie „na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji”. Trzeba jej skład zatem powiększyć. Strażnikami będzie nie pięciu, lecz siedmiu wspaniałych. Siedmiu wspaniałych, ale gorzej opłacanych. Żeby było sprawiedliwie. Zwycięzcom pozwala się na wiele. Nawet na głupstwa. Jan „Odnowiciel” Przy całym moim braku szacunku dla pampersów, którzy za prezesury Wiesława Walendziaka zdobywali telewizję publiczną, jednego im odmówić nie można. Z żelazną konsekwencją realizowali cel, jaki przed nimi postawili ich duchowi przywódcy. Opanowali telewizję, obsadzili stanowiska swoimi ludźmi, opanowali program. W imię odpolitycznienia i pluralizmu. Teraz w imię odpolitycznienia i pluralizmu walkę o media prowadzą przegrane PiS i zwycięska Platforma Obywatelska. „Platforma Obywatelska powinna jak najszybciej wyzwolić media publiczne spod władzy „żołnierzy PiS”, którzy przez ostatnie dwa lata karnie wykonywali rozkazy Jarosława Kaczyńskiego. Bo media to nie miejsce pracy dla „żołnierzy”, zresztą nie tylko PiS, ale służących także innej władzy”, pisze Agnieszka Kublik („Gazeta Wyborcza”, 23.01.br.). I w tym jedynym miejscu z red. Kublik się zgadzam. Telewizja to nie miejsce dla żołnierzy. Mam wątpliwość natomiast, jeśli idzie o intencje wyzwolicieli. Obecnie rządząca partia miała już telewizję i nic dobrego z tego nie wyszło. Przynajmniej dla telewizji. Przypomnę. Zwycięska partia miała w telewizji swojego prezesa. Osobę rządzącą telewizją niepodzielnie. „Odnowiciel” rozpoczął swoje rządy w telewizji publicznej w styczniu 2004 r. Nie pamiętam, żeby pani poseł Śledzińska-Katarasińska, medialny autorytet PO, oburzała się, gdy Jan Dworak zostawał prezesem TVP. Przypomnę, że wtedy ogłoszono triumfalnie, że władze telewizji publicznej zostaną wyłonione w konkursie. W projekcie nowej ustawy też zapisano ten „uczciwy” sposób wyłaniania zarządu. Że Dworak konkursu nie wygrał, przełknięto równie gładko jak to, że dyrektor największej anteny, Programu 1 telewizji publicznej, olał konkurs i został dyrektorem po przyjacielsku. Żeby było śmieszniej, tej farsie towarzyszyło powołanie specjalnej komisji złożonej z autorytetów, która miała w drodze konkursu szefa Jedynki wyłonić. Nowy dyrektor otwarcie powiedział, że w konkursie nie brał udziału, bo go to nie interesowało. Został dyrektorem, bo „miał sygnał, że taka propozycja przyjdzie”. Przyszła, więc ją przyjął. Te wspomnienia każą mi do haseł głoszonych przez obecnych odnowicieli i do konkursów mieć ograniczone zaufanie. Dla historycznego porządku przypomnę, że to właśnie wtedy dowiedzieliśmy się, że tylko ludzie o prawicowych poglądach mogą dobrze robić media, i tak już zostało. Boję się, że reformatorzy o tym już zapomnieli. Cel uświęca środki Zapomniano też, a warto przypomnieć o tym reformatorom i pani poseł Katarasińskiej, że Dworak, już jako bezpartyjny prezes, a nie polityk PO, ogłosił w blasku jupiterów swoje kredo. „Zamierzam ułożyć wspólnie z radą nadzorczą kompetentny i pluralistyczny zarząd spółki, bo tylko wtedy TVP ma szansę być telewizją prawdziwie publiczną i niezależną”. O takiej telewizji mówi też dziś PO, proponując swoją „uzdrowicielską” ustawę. Szkopuł w tym, że dziś już nikt na taki tekst nabrać się nie da. Potrzebne są gwarancje, że jak zapisano, tak będzie. Ja takich gwarancji w projekcie ustawy nie widzę. A mam świeżo w pamięci, co warte były zapewnienia Dworaka. Najpierw zaczął mu przeszkadzać odpowiedzialny za program Ryszard Pacławski, a potem odpowiedzialny za technikę i nowe technologie Marek Hołyński. Usłużna, a przecie „pluralistyczna” rada nadzorcza poszła „Odnowicielowi” na rękę. Zdmuchnęła obu. Dworak mógł rządzić, jak chciał. Co teraz robić, by taki wariant się nie powtórzył? Co proponują autorzy nowelizacji? Odnoszę wrażenie, że proponowana w nowelizacji ustawy zmiana nie wzmacnia gwarancji istnienia niezależnych mediów publicznych, nie odnosi się do wyzwań stojących przed rynkiem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2008, 2008

Kategorie: Opinie