Finanse publiczne na dopalaczach

Finanse publiczne na dopalaczach

Ciekawe wnioski NIK: jak samorządy wydawały pieniądze z naruszeniem prawa We wtorek 28 września br. rząd przyjął projekt ustawy budżetowej na rok 2011. Nie wzbudził on emocji. Media bardziej zajęte były rozważaniami na temat kongresu Ruchu Poparcia Janusza Palikota, który miał się odbyć cztery dni później w Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki. Zastanawiano się, kto przyjdzie i przyjedzie, by wesprzeć „nihilistę z Biłgoraja”. 2 października, gdy Palikot liczył swoje hufce, premier Donald Tusk zapowiedział brutalne rozwiązanie problemu dopalaczy. Policjanci i inspektorzy sanepidu zamknęli w całym kraju ponad 900 sklepów oferujących „artykuły kolekcjonerskie”. W mediach zaroiło się od przerażających opisów skutków łykania, wąchania i spalania owych specyfików. O tym, że akcja była przygotowywana od dawna, dowiedzieliśmy się z późniejszego wystąpienia premiera w Sejmie. W tych okolicznościach o Palikocie, a tym bardziej o stanie finansów publicznych, mało kto chciał dyskutować. Także minimalne zainteresowanie wzbudziła opublikowana 30 września br. przez Najwyższą Izbę Kontroli „Informacja o wynikach kontroli funkcjonowania wybranych spółek z udziałem samorządu gminnego na terenie Dolnego Śląska”. A szkoda! Bo choć to dokument cząstkowy i odnoszący się do głębokiej przeszłości – kontrola NIK objęła lata 2006-2008, a dotyczyła zaledwie 11 spółek komunalnych z terenu Dolnego Śląska – dość dobrze opisano w niej mechanizmy powszechnie występujące w innych regionach kraju. Sprawa jest ważna, bowiem to samorządowcy mają i będą mieli w przyszłości decydujący wpływ na stan finansów publicznych. Rząd jest już mocno przestraszony, a dla rajców odkrycie możliwości zadłużania się w imieniu lokalnych społeczności okazało się równie ekscytującym doświadczeniem jak seks i dopalacze dla nastolatków. Jak to się robi w gminie? Jak wynika z dokumentów NIK, dolnośląscy samorządowcy – w pięciu miastach i 11 spółkach – prowadzili w latach 2006-2008 działalność gospodarczą poza sferą użyteczności publicznej, z naruszeniem ograniczeń ustawowych. W ocenie inspektorów mogło to prowadzić do praktyk monopolistycznych, zagrożenia wolności gospodarczej oraz naruszenia zasad uczciwej konkurencji. Że o ryzyku wystąpienia korupcji nie wspomnę. Daniel Michalecki z Wydziału Prasowego NIK, prezentując dokument dziennikarzom, powiedział, że w każdym z kontrolowanych miast zdarzyły się takie przypadki. I dodał, że straty spółek pokrywane były przez mieszkańców. – Jesteśmy przerażeni wynikami tej kontroli – oświadczył „Gazecie Wrocławskiej” Jacek Kościelniak, wiceprezes Najwyższej Izby Kontroli. Pytanie, co wywołało u wiceprezesa tak daleko idące emocje. Nieprawidłowości i uchybienia, o których mowa w raporcie, są przecież nikczemne – coś około 7 mln zł. Być może zbulwersował go stosunek samorządowców do faktów opisanych przez inspektorów NIK. Krytyczną uwagę Izby, że miasto przejęło klub Śląsk Wrocław nielegalnie, ponieważ samorząd nie może angażować się w działalność związaną z profesjonalną drużyną piłkarską, przedstawiciele wrocławskiego ratusza odrzucili w całości. Cytowany przez wspomnianą „Gazetę Wrocławską” Paweł Czuma, dyrektor biura prasowego magistratu Wrocławia, powiedział, że przejęcie to było zgodne z prawem i w tej kwestii wypowiedział się wojewódzki sąd administracyjny. Nie do końca było to prawdą, ponieważ w tej sprawie nie zapadł żaden wyrok. W 2007 r. ówczesny wojewoda dolnośląski Krzysztof Grzelak wycofał z WSA złożone przez siebie wcześniej doniesienie. Jeszcze dalej w krytyce poczynań inspektorów NIK poszedł prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, który oświadczył, że Izba nie może stawiać się ponad prawem. Poza tym miasto dysponuje ekspertyzami wybitnych prawników, którzy są zdania, iż przejęcie Śląska Wrocław odbyło się w zgodzie z literą i duchem prawa. Prezydent Dutkiewicz wyraził przy tym pogląd, że prawo powinno przewidywać możliwość rozstrzygania sporów z NIK przed sądem. W ocenie NIK uchybienia i nieprawidłowości związane z przejęciem przez miasto zespołu kopaczy warte były około 5 mln zł. Podczas gdy Wrocław postawił kapitałowo na sport, gmina Polkowice odkryła dla siebie uroki biznesu hotelarskiego i restauracyjnego, zakładając spółkę Aqua Hotel SA z niewymienioną w dokumentach NIK firmą z Kielc. Tymczasem, zdaniem Izby, trudnienie się tego rodzaju usługami nie należy do zadań własnych (zleconych) gminy. Nie można też tego zaliczyć do zadań o charakterze użyteczności publicznej ani usług w zakresie bieżącego i nieprzerwanego zaspokajania zbiorowych potrzeb ludności w drodze

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 41/2010

Kategorie: Kraj