Fotoreporter zrobił swoje

Fotoreporter zrobił swoje

Olsztyński fotoreporter Wacław Kapusto fotografował przywódców Polski Ludowej i ich gości w łańskim ośrodku

Jak to się stało, że został dopuszczony do fotografowania przywódców PRL i ich gości w łańskim imperium – jak nazywano ośrodek partyjno-rządowy nieopodal Olsztyna? On, syn organisty z Wileńszczyzny, akowiec i więzień sowieckiego łagru? Wacław Kapusto, jakby na przekór tym doświadczeniom, po przyjeździe z rodziną i przyszłą żoną na tereny byłych Prus Wschodnich zasilił szeregi pionierów i pracował dla nowego ustroju. Zawsze też tłumaczył, że jako kilkunastoletni żołnierz Armii Krajowej (rocznik 1925) walczył z hitlerowcami, a nie Rosjanami, co było zgodne z prawdą.

Niedoszły starosta

Przekonał do tej wersji samego Mieczysława Moczara, który od 1948 r. był wojewodą olsztyńskim i mianował młodego osadnika urzędnikiem administracji. Ba, chciał zrobić z niego starostę iławskiego i Kapusto nawet trzy miesiące pełnił te obowiązki. Podobno jednak nie zatwierdził go Władysław Gomułka, wówczas minister Ziem Odzyskanych, a na pewno Departament Kadr Rady Ministrów.
Nigdy o to Gomułki nie zapytał, choć taka okazja po raz pierwszy nadarzyła się w 1964 r. Wacław Kapusto od młodości pasjonował się fotografią, która z czasem stała się jego zawodem. Z administracji przeszedł do „Głosu Olsztyńskiego”, potem do powstającej „Panoramy Północy”, jednego z kilku kolorowych tygodników ogólnopolskich, z siedzibą w Olsztynie. Kolorowe zdjęcia pięknych dziewczyn autorstwa Wacława ozdabiały okładki pisma, a fotoreportaże wzbudzały uznanie. W swojej kolekcji Kapusto zachował zdjęcie Moczara w kąpielówkach bawiącego się z synkiem na brzegu Jeziora Łańskiego. Jak również jedzącego grochówkę z Melchiorem Wańkowiczem. W obiektywie fotoreportera „PP” znaleźli się Zbyszek Cybulski i Zbigniew Herbert, ale też Josip Broz-Tito wysiadający z salonki na dworcu w Olsztynie, skąd został dowieziony do Łańska. Tam początkowo Kapusto nie był dopuszczany.

Z sekretarzem do Łańska

Aż po kolejnym incydencie na granicy chińsko-radzieckiej Gomułka zaprosił delegację Chińskiej Republiki Ludowej z wicepremierem Bo Yibo, bo miał ambicję zostać mediatorem w tym konflikcie.
– Wtedy zadzwonił do mnie Stanisław Tomaszewski (I sekretarz KW PZPR w Olsztynie – przyp. red.) i powiedział: „Szykuj aparat, zaraz jedziemy w teren”. W samochodzie ujawnił, że jedziemy do łańska. Nie pytałem, dlaczego mnie wybrano. Może doceniono moje zdjęcia, a może po prostu nie chcieli ściągać fotografa z Warszawy – zastanawia się Wacław Kapusto.
Ośrodek w Łańsku przypominał twierdzę: był ogrodzony i nikt nie mógł przedostać się do środka, na bramie stał wartownik. Ale po przekroczeniu bramy Kapusto nie zauważył żadnych luksusów. Na polanie stał domek myśliwski „Puszcza”, pamiętający czasy prezydenta Hindenburga i marszałka Göringa, kilka współczesnych obiektów zbudowano po bokach. Atutami ośrodka były spokój i dziewicza przyroda. Kapusto czuł się pewnie, bo przebywał w towarzystwie sekretarza wojewódzkiego. – To tak jak być z biskupem w pałacu prymasowskim – śmieje się.

Ocieplanie wizerunku przywódcy

Delegacja Chińczyków pozowała do zdjęcia razem z gospodarzami, a potem fotoreporter uchwycił kilka swobodniejszych ujęć. W tym siedzącego i uśmiechniętego Gomułkę. I sekretarz KC PZPR nie przepadał za dziennikarzami, pamiętając pewnie nagonkę na niego z czasów „odchyleń prawicowo-nacjonalistycznych”. A poza tym nie był medialny w dzisiejszym tego słowa znaczeniu.
Ale zdjęcie uśmiechniętego Gomułki otworzyło Wacławowi Kapuście drzwi na łański dwór przywódców PRL. Fotoreportaż z wizyty chińskiej delegacji znalazł się na rozkładówce „Panoramy Północy”, choć dopiero po decyzji Biura Prasy KC PZPR. Przywódca partyjny z Chińczykami na łonie natury – to nie był typowy obrazek. Ale tak się spodobał, tak ocieplił wizerunek Pierwszego, że o zdjęcie uśmiechniętego tow. Wiesława poprosił „Przekrój”, który zamieścił je na okładce w numerze z 22 lipca. Wtedy do redakcji „PP” zaczęły napływać prośby od sekretarzy wojewódzkich, którzy w swoich gabinetach chcieli mieć portret wodza z uśmiechem na twarzy. Kapusto przygotował kilka takich odbitek.

Breżniew celuje i biesiaduje

Kiedy więc do Łańska przyjechał Nikita Chruszczow, już nie ściągano fotografa ze stolicy. Kapusto uwiecznił na zdjęciu moment, gdy Gomułka przekazuje sekretarzowi generalnemu KC KPZR gobelin wykonany przez olsztyńską artystkę Barbarę Hulanicką. Wcześniej pan Wacław robił relację z wernisażu jej prac w muzeum na zamku. Kiedy więc sekretarz KW dopytywał, czy ma pomysł na prezent dla Chruszczowa, podpowiedział właśnie gobelin. „Pan na zamku”. Znany malarz Hieronim Skurpski mocno się opierał, ale bez skutku i tak gensek dostał w prezencie duży gobelin, a jego współtowarzysze – dwa mniejsze.
Potem na polowanie przyjeżdżali Leonid Breżniew, Andriej Gromyko, Nikołaj Podgorny i Jurij Andropow, jeszcze jako szef KGB. Kapusto uchwycił Breżniewa, jak celuje ze strzelby, choć to było zdjęcie pozowane, a przywódca radziecki chyba podpity. Pozował, salutując ze strzelbą nad martwym dzikiem, również minister Gromyko. Czy sam go trafił? Kapusto tego nie wie, ale chodziły słuchy, że ubita zwierzyna u stóp dygnitarzy to dzieło zawodowych myśliwych. Sam Gomułka nosił broń tylko dla parady.
Po jednym z polowań olsztyński fotoreporter został wpuszczony do domku myśliwskiego i zrobił zdjęcie Breżniewa, Andropowa oraz Gomułki w białym swetrze za biesiadnym stołem.

Cyrankiewicz chce zdążyć na procesję?

Wiesław uchodził za abstynenta, za to dużo palił, na dodatek proletariackie sporty. Tak samo jak premier Józef Cyrankiewicz.
– Kiedy do Łańska przyjechał János Kádár, Cyrankiewicz przysłał po mnie mercedesa. Tym razem z kierowcą, bo na ogół sam jeździł swoim słynnym kabrioletem. Mam nawet zdjęcie, jak siedzi za kierownicą, a obok Gomułka i Aleksander Zawadzki. Są po bankiecie w teatrze z okazji rocznicy grunwaldzkiej i premier jest po kielichu – ujawnia Kapusto.
Z Cyrankiewiczem fotoreporter „Panoramy Północy” przebywał w oficjalnej delegacji w Danii. Premier pamiętał, że pan Wacek na jego prośbę fotografował Kádára. A kiedy po powrocie do kraju samolot wylądował na Okęciu, gdzie na premiera czekała świta z Gomułką na czele, Cyrankiewicz spojrzał na zegarek i rzucił żartem: „No, jeszcze zdążymy na procesję”. Akurat było święto Bożego Ciała.
Kapusto jest autorem zdjęcia Zofii Gomułkowej, która przyjechała do Łańska z wnuczką (o czym świadczą pieluchy suszone na kaloryferze). Nie nawiązał z nią rozmowy, podobnie jak z jej mężem. Nawet wtedy, gdy uwiecznił go stojącego na skraju schodów. To było ostatnie zdjęcie Gomułki w Łańsku w 1970 r.
– Zdawałem sobie sprawę z własnej roli. Byłem jak szewc albo krawiec, który zrobi swoje i wychodzi – tłumaczy Kapusto.
Potem chyba trzy razy robił zdjęcia Edwardowi Gierkowi. Raz przyłapał go, jak wychodzi z Moczarem z olsztyńskiego KW po ujawnieniu rzekomego spisku przygotowanego przez partyzantów tow. Mietka. Żaden z nich nie zwrócił uwagi na niepozornego fotoreportera, który zatrzymując historię w kadrze, sam stał się jej częścią.

Wydanie: 2010, 33/2010

Kategorie: Historia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy