Dziś mamy politykę zagraniczną rządu i politykę zagraniczną prezydenta. Natomiast nie mamy polityki zagranicznej państwa Z dr. Bogusławem Zaleskim, docentem w Instytucie Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Wiceministrem spraw zagranicznych w ekipie Włodzimierza Cimoszewicza rozmawia Robert Walenciak – Jaka powinna być polska polityka zagraniczna? Jaką powinna mieć strategię? W ostatnim czasie świat mocno się zmienia. Zmieniły się Stany Zjednoczone. Wiele zmieniło się w wyniku kryzysu finansowego… – To jest elementarz. Pozycja Polski zależy od naszego potencjału, ale zależy też od sytuacji międzynarodowej. Sytuacja międzynarodowa się zmieniła, natomiast nie zauważyłem, żeby się zmieniła nasza polityka zagraniczna. – Chcemy być silną częścią układu euroatlantyckiego. – To wiemy. Ale jak to chcemy osiągnąć? – Jak to, jak? Sprzeciwiając się ratyfikowaniu traktatu lizbońskiego. – To jest sprawa wewnętrzna. Rząd uczynił wszystko, tak się wydaje, żeby doprowadzić do zakończenia procesu ratyfikacji. Sprawa została przeprowadzona przez parlament. Teraz decyzja złożenia podpisu pod ratyfikacją zależy od pana prezydenta. Pan prezydent postawił warunki, które nie są sprzeczne z jego konstytucyjną rolą. Natomiast sprzeczne są, w moim rozumieniu, z interesem Polski i z interesem Wspólnoty Europejskiej. Biały orzeł dwugłowy – Jak można mówić o silnej Unii, o solidarności europejskiej, a jednocześnie sprzeciwiać się ratyfikacji traktatu lizbońskiego? – Pan prezydent jest zapewne zwolennikiem silnej Polski w silnej Europie, ale na warunkach polskich. – Jakie są szanse, że Europa będzie funkcjonowała na warunkach Polski? – Żadne. – Nie mamy szansy, by forsować w Unii nasze pomysły? – Nie wtedy, kiedy sprzeciwiamy się woli większości. Obecność we wspólnocie zakłada, że większość rzeczy odbywa się na zasadzie konsensusu. Tak długo ze sobą dyskutujemy, aż osiągamy kompromis. Wszyscy ze wszystkimi. – W Polsce kłopotem było osiągnięcie konsensusu pomiędzy prezydentem a premierem… – Ano właśnie. Przez prawie 20 lat, do czasów prezydentury prezydenta Kaczyńskiego, wydawało się, że taki konsensus wszystkich głównych sił politycznych, dotyczący celów polskiej polityki zagranicznej, został osiągnięty. Że bez względu na to, jaka opcja polityczna rządzi – mamy jedną, czytelną politykę zagraniczną. Od momentu kiedy prezydenturę objął Lech Kaczyński, to się zmieniło. Dziś mamy politykę zagraniczną rządu i politykę zagraniczną prezydenta. Natomiast nie mamy polityki zagranicznej państwa. – Odnoszę wrażenie, że Lech Kaczyński wyraźniej formułuje cele polityki zagranicznej. Tylko czy one w ogóle są realne? Czy realne jest wciągnięcie Ukrainy i Gruzji do NATO, trwałe osłabienie Rosji, danie Niemcom prztyczka w nos, rozbicie „dyrektoriatu” w UE? – Rola, jaką państwo odgrywa w stosunkach międzynarodowych, jest funkcją jego siły i umiejętności dochodzenia do kompromisu. Mówiąc o sile, myślę zarówno o potencjale gospodarczym, jak i potencjale terytorialnym, ludnościowym. Jesteśmy młodym państwem w Unii, będziemy obchodzili pięciolecie obecności, jesteśmy wciąż na dorobku, czyli wciąż nie jesteśmy w sytuacji państwa, które może stawiać warunki. – Hiszpanie stawiali. – Hiszpania została przyjęta w innym okresie, kiedy trwała zimna wojna, kiedy obecność Hiszpanii w strukturach europejskich miała znaczenie. To była południowa flanka NATO. – My też jesteśmy flanką… – Możemy powiedzieć sobie, że polska obecność w Unii i NATO ma też ogromne znaczenie strategiczne. Ale jest pytanie, czy nasi partnerzy są gotowi zapłacić cenę, której my żądamy za naszą obecność. Czy naszym zachowaniem nie wywołamy sytuacji, w której znajdziemy się w zewnętrznym kręgu decyzyjnym? Dotychczasowe nasze zabiegi o różne sprawy, również personalne, zarówno w UE, jak i w NATO, kończyły się fiaskiem. Także dlatego, że trudno było osiągnąć konsensus, a wysuwane kandydatury nie zawsze były tymi, na które gotowi byli się zgodzić nasi partnerzy. Chciani i niechciani – To tak ważną rzeczą jest wysunięcie dobrej kandydatury? Nie wystarczy rekomendacja, że to człowiek z naszego kraju? – A dlaczego człowiek z naszego kraju miałby być lepszy niż człowiek z innego kraju? Liczą się kwalifikacje, liczy się siła państwa i jego umiejętność poszukiwania kompromisu, budowania koalicji. Czynniki psychologiczne również są ważne. Jeżeli polityk X wielokrotnie na temat kraju Y, który jest ważnym krajem UE,
Tagi:
Robert Walenciak









