Gdzie rządzący mają prawo

Gdzie rządzący mają prawo

Prof. Marek Safjan, prezes Trybunału Konstytucyjnego Można się niepokoić o losy sądownictwa konstytucyjnego, jeśli w jednej z gazet związanych z obecną ekipą ukazuje się tekst o Trybunale Konstytucyjnym pod tytułem: „Zabierzcie tej małpie brzytwę” – Często ogląda pan „Stawkę większą niż życie”? – Ostatnio oglądam ją z większym zainteresowaniem niż w młodości, gdy mój ojciec ją pisał. Wtedy interesowała mnie historia dawniejsza, zresztą rozmawiałem z ojcem o pracy nad kolejnymi odcinkami „Stawki” i często znałem z wyprzedzeniem dalsze losy Hansa Klossa. Nie chwaląc autorów tego dzieła, to bardzo dobrze napisany scenariusz, interesujący pomysł. „Stawka” do dziś urzeka mnie swoją konstrukcją i ma trwałe miejsce w dziejach polskiej telewizji. Żałuję, że następne 18 odcinków, stworzonych przez spółkę autorską Andrzej Zbych (Andrzej Szypulski, Zbigniew Safjan) nie może doczekać się realizacji. – Nie powinien pan się dziwić, przecież Kloss – jak już wiemy – to swołocz, sowiecki agent, oficer NKWD. – Wszystko dziś można oblec w ideologię. Oczywiście, jako człowiek o zupełnie innych preferencjach ideologicznych, nigdy nie byłem szczęśliwy z powodu niektórych realiów tego serialu, ale wiemy przecież, że „Stawkę” oglądano dlatego, że był to świetnie zrobiony film szpiegowski. Toczył się w takich realiach, jakie wówczas można było pokazać, i mam wrażenie, że nie zawierał żadnego przesłania ideologicznego. Równie dobrze Kloss mógłby się nazywać Bond, było to zresztą widowisko na wyższym poziomie intelektualnym niż przygody agenta 007. – Dziś za takiego Klossa – a raczej poprawnego politycznie Bonda – uważają się zapewne bracia Kaczyńscy, którzy jak jeden mąż, wśród wrogów, chcą ograć zwalczającą ich bandę łobuzów, ten wraży układ niosący Polsce zgubę. – Imperatyw działacza, święcie przekonanego o własnej wyjątkowości i racjonalności swego programu, nie jest zjawiskiem rzadkim. Nie oceniając Lecha ani Jarosława Kaczyńskiego, myślę, że niejeden polityk na pewnym szczeblu zaczyna uważać, iż jest nadzwyczajną postacią. Inaczej nie mógłby być może znieść ciśnienia działalności politycznej. Ale prawdziwy mąż stanu, który chce w państwie demokratycznym realizować swą wizję i porwać nią społeczeństwo, musi być absolutnie przekonujący i zbudować skuteczne poparcie, bazujące na szerokim konsensie obywatelskim. Na razie w Polsce scenariusz wizji porywającej większość społeczeństwa jest dość odległy. – PiS chciało właśnie zbudować skuteczne poparcie, czego efektem jest afera „Begergate”. Czy rzeczywiście – jak mówią liderzy tej partii – tak wyglądają normalne negocjacje polityczne? – Nie chcę wchodzić w materię bieżącej polityki. Moje odczucia wobec tej sprawy zbiegają się z odczuciami większości naszego społeczeństwa. Nigdy nie zaakceptuję tezy, że dążenie do skuteczności działań politycznych usprawiedliwia stosowanie każdej metody i każdego środka w walce politycznej. Polityka musi się opierać na koniecznych w każdym cywilizowanym, demokratycznym społeczeństwie standardach etycznych. – W środowym wystąpieniu telewizyjnym premier stwierdził, że bardzo ważne będą zmiany personalne w Trybunale Konstytucyjnym. W 2006 r. kończy się kadencja pana i pięciu sędziów TK, wśród 15 sędziów pojawi się sześciu nowych wybranych przez Sejm. Premier ma nadzieję, że dzięki nim trybunał będzie orzekać inaczej. Pan też się tego spodziewa? – Gdy słyszę, że nie ma koalicji i większości w Sejmie, zastanawiam się, kto ich wybierze. Nikt się tym nie zajmuje, a to przecież jedna z najważniejszych decyzji w państwie. Można się trochę niepokoić o losy sądownictwa konstytucyjnego, jeśli w jednej z gazet związanych z ekipą rządzącą ukazuje się tekst o Trybunale Konstytucyjnym pod tytułem: „Zabierzcie tej małpie brzytwę”. Żeby nie było wątpliwości – nie składam w ten sposób zawiadomienia o znieważeniu organu konstytucyjnego. Nie ukrywam, że z wielką troską myślę o tym, co się będzie w przyszłości działo z Trybunałem Konstytucyjnym. Strasznie martwiłbym się o losy państwa prawa, gdyby dzieło, które zostało rozpoczęte w 1986 r. z dobrym chyba skutkiem, nie było kontynuowane. JAK PAPIEŻ POPARŁ TRYBUNAŁ – Może pomoże Opatrzność Boska, u której chyba pan szukał protekcji. Jak pan „załatwił” audiencję u papieża w trakcie jego wizyty w Polsce? – Spotkania papieża z Trybunałem Konstytucyjnym stały się już pewną dobrą tradycją,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 40/2006

Kategorie: Wywiady