Generał, który przestraszył się stresu

Generał, który przestraszył się stresu

Gen. Skrzypczak naruszył porządek prawny, za co do dzisiaj nie poniósł żadnych konsekwencji, wręcz przeciwnie, może uzyskać znaczne profity Prawdopodobnie kończy się medialne zamieszanie związane z publicznymi krytycznymi wystąpieniami dowódcy Wojsk Lądowych generała broni Waldemara Skrzypczaka. Niedobrze by się jednak stało, gdyby cała sprawa zakończyła się bez wyciągnięcia z tej lekcji jakichkolwiek wniosków. Tym bardziej że sprawa gen. Skrzypczaka była jedynie pewnym uzewnętrznieniem bardzo niepokojących procesów, jakie zachodzą w naszej armii. Strachliwy generał Sam sprawca owego zamieszania w ostatnich odsłonach tego spektaklu wykonał taktyczny unik i nie stawił się na posiedzenie sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Nie skorzystał zatem z doskonałej okazji, aby osobiście przedstawić posłom problemy, którymi zajmował się przez ostatnie trzy lata, a przecież są to ludzie, którzy mają wielki wpływ na budżet MON i ustawy regulujące funkcjonowanie resortu. Niestety generał broni zastosował sposób z poziomu szeregowca, aby usprawiedliwić niewykorzystanie zaproszenia parlamentarzystów. Przedstawił zwolnienie lekarskie. Równie żenująca była przyczyna, dla której gen. Skrzypczak nie mógł dotrzeć do Sejmu, wspiąć się po kilku schodach, usiąść na wygodnym krześle i odpowiedzieć na kilka pytań posłów. Lekarze, jak twierdzi sam chory, zalecili mu ograniczenie wrażeń. To bardzo zastanawiające, ponieważ od dowódcy tak wysokiego szczebla, odpowiedzialnego za los, a często i życie tysięcy żołnierzy, należałoby oczekiwać większej odporności na stres. Jeżeli niebezpieczne dla jego zdrowia mogą być wrażenia związane ze spotkaniem z kilkunastoma politykami, to jak zachowałby się, dowodząc wieloma elementami ugrupowania bojowego w obliczu rzeczywistego wroga atakującego z wielu kierunków często z wyraźną przewagą? Ponieważ niezbędne będzie wyznaczenie następnego dowódcy Wojsk Lądowych, bazując na tych ostatnich doświadczeniach, być może należałoby kandydatów na to i inne równie odpowiedzialne stanowiska poddawać testom i badaniom w klinice stresu bojowego Wojskowego Instytutu Medycznego. Generał z kapelusza Mówiąc jednak serio, takie mało poważne zachowanie generała wynika zapewne z faktu, że do objęcia tego wysokiego stanowiska nie został właściwie przygotowany. Takich błyskawicznych karier w wojsku w ostatnich latach było więcej i ci ludzie nadal pełnią funkcje, do których nie dojrzeli. O ile prawdą jest, że kolejny dowódca Wojsk Lądowych zostanie wyznaczony, podobnie jak gen. Skrzypczak, również bezpośrednio ze stanowiska dowódcy dywizji, będzie to kolejny przykład braku profesjonalizmu w postrzeganiu sił zbrojnych. Nie da się takiej decyzji uzasadnić inaczej jak tylko potrzebami polityki partyjnej. W żadnej uporządkowanej, profesjonalnej armii świata nie ma takich przypadków. Wiadomo bowiem, że taki oficer pomija cały istotny etap swego zawodowego rozwoju i albo kiedyś nie wytrzyma ciśnienia jak gen. Skrzypczak, albo będzie jedynie biernym wykonawcą nawet bardzo nieprzemyślanych poleceń. Jeżeli tak nieprofesjonalnie zachowują się osoby na kierowniczych stanowiskach w wojsku, to trudno oczekiwać profesjonalizmu od podoficerów i szeregowców. Należy przy tym podkreślić, że i przełożeni gen. Skrzypczaka również w stosunku do niego nie zachowali się profesjonalnie. Zastosowane w tym przypadku normy i zwyczaje partyjne jednoznacznie wskazują, że nowy Regulamin Ogólny Sił Zbrojnych RP, jak i uroczyście wprowadzony nie tak dawno kodeks honorowy można spokojnie odesłać do archiwum. Sytuacja na razie wygląda niepoważnie. Gen. Skrzypczak głosi w mediach, że sam się osądził, składając wniosek o zwolnienie z czynnej służby wojskowej. Wynika z tego, że wobec braku profesjonalnej reakcji przełożonych w stosunku do dowódcy Wojsk Lądowych, stał się on sędzią we własnej sprawie, a karą mają być wysokie apanaże, jakie uzyska w związku z odejściem do rezerwy. Generałowie partyjni Nie dziwi zatem, ale jednak niepokoi widok w telewizji generałów, którzy niczym przekupki wytykają sobie publicznie, kto jakie zapotrzebowanie złożył, a jakiego nie, kto jest betonem, a kto przestał już nim być. Te spory są jednym z przejawów podziałów funkcjonujących w siłach zbrojnych. Podziały w wojsku nie powstały dopiero teraz. One wpełzają już do niego od 20 lat. Są na co dzień jeszcze mało widoczne, aczkolwiek ci, którzy obserwują uważniej decyzje kadrowe, dostrzegają je bardzo wyraźnie. Podziały te stworzyli politycy w interesach swoich partii lub wyznawanej racji politycznej. Żołnierze już się do tego przyzwyczaili. W znacznej części wpasowali się w nie i coraz lepiej radzą sobie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 36/2009

Kategorie: Opinie