Gliniarz w dołku – cd.

Gliniarz w dołku – cd.

Dziurawa tajemnica psychologiczna W numerze 8. „Przeglądu” ukazał się interesujący artykuł Piotra Siwanowicza „Gliniarz w dołku”. Jeden z jego wątków zasługuje na uzupełnienie, bez którego może wprowadzać czytelników w błąd: „Trudno było o zaufanie, kiedy jeszcze kilka lat temu obawiano się, że z każdej rozmowy psycholog pisał notatkę dla przełożonego. Obecnie przełożeni nie żądają wglądu do dokumentacji psychologicznej” (podkreślenie – RT). W zdaniu tym zabrakło informacji, że któregoś pięknego dnia może zgłosić się do psychologa ktoś, komu nie będzie mógł on odmówić. Ustawa o ochronie zdrowia psychicznego nakłada obowiązek zachowania w tajemnicy wszystkiego, o czym osoby wykonujące czynności wynikające z tej ustawy powzięły wiadomość w związku z ich wykonywaniem. Osób tych nie wolno przesłuchiwać jako świadków na okoliczność wypowiedzi osoby, wobec której podjęto wspomniane czynności co do popełnienia czynu zabronionego pod groźbą kary. Nadto w dokumentacji dotyczącej badań i przebiegu leczenia nie wolno utrwalać oświadczeń obejmujących przyznanie się do popełnienia czynu zabronionego pod groźbą kary. Ustawa przewidywała pierwotnie, że osoby zobowiązane do zachowania tajemnicy zwolnione są od tego obowiązku tylko w trzech ściśle określonych przypadkach, związanych z koniecznością udzielenia pomocy osobie, której to dotyczy (np. w stosunku do lekarza sprawującego opiekę nad osobą z zaburzeniami psychicznymi). Jednakże w 1999 r. dodano kolejny przepis zwalniający od obowiązku zachowania tajemnicy w stosunku do służb ochrony państwa – w zakresie niezbędnym do przeprowadzenia postępowania sprawdzającego na podstawie przepisów o ochronie informacji niejawnych. Przepis ten, dotyczący bardzo dużego kręgu osób, w tym większości policjantów, rodzi poważne wątpliwości i zwykły ludzki sprzeciw. Zmuszanie psychologów do ujawnienia ich tajemnic można przyrównać do zmuszania księży do ujawnienia tajemnicy spowiedzi (a nikt w Polsce nie wpadł na taki pomysł). Regulacja ta może wywołać też niezamierzony, bardzo niebezpieczny skutek: wiele osób na wszelki wypadek „zamknie się” przed psychologiem i nie powie pełnej prawdy, niezbędnej w leczeniu, nawet ze szkodą dla procesu leczenia. Obawiam się, że sam też postąpiłbym podobnie. Obyśmy za kilka lat nie usłyszeli o katastrofalnych skutkach tej regulacji. Moim zdaniem, psychologowie powinni uprzedzać wszystkie zgłaszające się do nich osoby o tym przepisie (jeżeli sami go znają, a powinni). Wymagają tego zarówno reguły demokratycznego państwa prawnego, jak i zwykła uczciwość, bez której nie ma mowy nawet o cieniu wzajemnego zaufania. Należy też mieć świadomość pułapki zawartej w ustawie o ochronie informacji niejawnych. Otóż osoby ubiegające się o dostęp do tych informacji zobowiązane są do wypełnienia bardzo szczegółowej „ankiety bezpieczeństwa osobowego”, a wiele pytań ma charakter tak bardzo intymny, że spowiedź przy niej może uchodzić za relaksującą pogawędkę. W przypadku tajemnicy państwowej trzeba odpowiedzieć m.in. na następujące pytanie: „Czy cierpi Pan(i) lub cierpiał(a) w przeszłości na choroby psychiczne lub inne dolegliwości powodujące zakłócenia czynności psychicznych? Jeśli tak, proszę wyszczególnić, na jakie, w jakich okresach czasu oraz podać, jaka placówka [służby] zdrowia lub lekarz zajmowała się lub nadal zajmuje się Pana(i) osobą w związku z wyżej wymienionymi dolegliwościami lub chorobą”. Ankieta zawiera na końcu następujące oświadczenie, pod którym należy się podpisać: „Oświadczam, iż wypełniłem(am) ankietę osobiście, zgodnie ze swoją wiedzą, świadom(a), że każde fałszywe stwierdzenie lub pominięcie istotnego faktu będzie wystarczającym powodem do wstrzymania postępowania sprawdzającego i może stanowić podstawę odmowy wydania mi poświadczenia bezpieczeństwa. Oświadczam, że zgadzam się na przeprowadzenie wobec mnie postępowania sprawdzającego według przepisów ustawy o ochronie informacji niejawnych oraz stosownie do art. 7 pkt 5 ustawy o ochronie danych osobowych (…)”. W ustawie zabrakło jednak najważniejszego chyba przepisu. Ankietą bezpieczeństwa należałoby zastąpić elementarz, by dzieci już w przedszkolu zdobywały pożyteczną umiejętność jej wypełniania. Bez tego nawet redaktorzy naczelni „Przeglądu” i „Gazety Wyborczej” mogą sobie nie poradzić. Autor jest absolwentem Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Od 1988 r. pracuje w centralnych urzędach administracji państwowej (m.in. w URM, MSWiA, NIK). Jest specjalistą w zakresie funkcjonowania administracji i ochrony tajemnicy państwowej dla pracowników ministerstw oraz w Szkole Głównej Handlowej. Autor książek i artykułów na te tematy. Prowadził zajęcia w KSAP Od Redakcji: Czytelników zainteresowanych tymi problemami zachęcamy do zapoznania się z książką Ryszarda i Małgorzaty Taradejnów pt. „Dostęp do informacji

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2003, 2003

Kategorie: Opinie