Najsłynniejszy w Polsce producent makaronów walczy o firmę i honor W 1991 r. sprzedaż zakładu Francuzowi Michelowi Marbotowi była pierwszą pełną prywatyzacją w branży spożywczej w Polsce. Dziś, po ponad dwóch dekadach, stara Malma, w związku z jej długami, formalnie przestała istnieć.Gdybyśmy chcieli przedstawić dzieje Malmy w obrazkach, to na jednym z pierwszych byłoby uroczyste otwarcie fabryki makaronu w Malborku z udziałem żony prezydenta Lecha Wałęsy – Danuty i premiera rządu RP Jana Krzysztofa Bieleckiego. Jedną z ostatnich fotografii byłby samotny protest głodowy zbankrutowanego właściciela zakładu pod Sejmem.III Rzeczpospolita dopisuje właśnie zakończenie do historii pierwszej polskiej dużej prywatyzacji. Choć może to wyglądać nieprawdopodobnie, jeden z największych sukcesów ekonomicznych w dziedzinie przemysłu spożywczego zmienił się w sromotną klęskę i bankructwo.Autorem zarówno sukcesu, jak i upadku „najlepszego makaronu na świecie” jest ten sam człowiek, Francuz mocno związany z Polską, Michel Marbot. Zdolny menedżer, ale też trochę fantasta, demagog i awanturnik. Historia, którą sam opowiada, mogłaby niejednego wzruszyć i oburzyć, ale fakty są nieubłagane. Człowiek, który w 1991 r. kupił podupadającą fabrykę makaronów i wyprowadził ją na światowe rynki, został przygnieciony wielomilionowymi długami, a jego upadek przypieczętował jeszcze wyrok dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu za „kradzież pszenicy”. Makaron szturmowy Michel Marbot jest interesującym, elokwentnym, nieźle mówiącym po polsku 55-latkiem. Potrafi zajmująco i z pasją opowiadać o sobie i problemach, z którymi przyszło mu się zmierzyć w Polsce. Jego wspomnienia o początkach makaronowego biznesu wyglądają dosyć sensacyjnie. Marbot wystarał się o kredyty we francuskim banku. – Aby zbudować fabrykę makaronu, potrzebowałem 30-40 mln euro. Pracowałem wtedy jeszcze w banku. Pojechałem do jego prezesa i powiedziałem mu prawdę, że chcę otworzyć własny biznes, że chcę jechać do Polski – wspomina. – Zapytali mnie, czy mam pieniądze. Byłem wtedy spłukany, nawet sprzedałem samochód, aby wdrożyć w życie mój projekt. Takie miałem szczęście, że znalazłem sponsora, który mi pożyczył pierwsze 100 tys. dol. Na spotkaniu powiedziałem, że mam 100 tys. dol., ale potrzebuję jeszcze milion. Udało się jednak uzyskać kredyt. Prezes tego banku powiedział, że nie da mi miliona, bo nie chce stracić, dlatego daje mi3 mln dol., gdyż z taką kwotą będę miał za co porządnie zorganizować firmę. Sophia Loren zdradziła? Trzeba przyznać, że początki były rzeczywiście efektowne. Uroczyste otwarcie, wizyty dziennikarzy, migawki w telewizji. Marbot objął też załogę wyjątkową w tym okresie osłoną socjalną – podwyższył dwukrotnie pensje, opłacił indywidualne ubezpieczenia zdrowotne, co wówczas praktykowane było wyłącznie w przypadku dobrze wynagradzanych menedżerów i elity finansowej. Obiecał również inne konfitury: wyjazdy zagraniczne, szkolenia, profity finansowe.Początek tej epopei osiągnął kulminację, gdy Malma stała się znana we Włoszech, w ojczyźnie makaronów. Ba, zaczęła być tam uznawana za najlepszą markę.Marbot opowiada, jak organizowano we Włoszech testy wśród znanych restauratorów, którzy mieli spośród 10 nieoznakowanych próbek makaronu wybrać najlepszą i niezawodnie wskazywali Malmę. Te sukcesy promocyjne – ufamy, że osiągnięte uczciwie – skłoniły właściciela Malmy do kolejnego kroku – zaproszenia do reklamy jego makaronu gwiazdy włoskiego kina, Sophii Loren. Kiedy mówiła, że najbardziej podoba się jej w Polsce muzyka Chopina i makaron Malma, współczynnik konsumpcji szedł do góry. Ale we Włoszech nie było tak wesoło. Jedna z gazet dała wielki nagłówek „Sophio Loren, zdradziłaś nas”. Jednak rynek włoski otworzył się na Malmę i, jak twierdzi Marbot, każda dobra restauracja chciała mieć ten makaron.To był szczyt powodzenia. Było tak dobrze, że coś musiało się zepsuć.To nie Sophia Loren zdradziła, lecz włoscy producenci makaronu poczuli się nieswojo. Konkurentem na rynku Europy Środkowo-Wschodniej była m.in. firma Barilla. Marbot chciał kupić drugi zakład, tym razem we Wrocławiu, ale ponieważ znów nie miał wystarczającej ilości pieniędzy, wszedł w układ z włoskim potentatem, wielką firmą rodzinną, która powstała w Parmie w 1877 r. i jest obecna w ponad 150 krajach. Dla Barilli Malma wciąż była małą, prowincjonalną firmą, którą warto kupić w całości. Marbot próbował przechytrzyć konkurenta i w rezultacie to on kupił dla Malmy zakład
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz