Głos przedwyborczy

Głos przedwyborczy

Dlaczego wyniki przedwyborczych sondaży różnią się od siebie? Kilka miesięcy przed wyborami zaczyna się sondażowy szał. Wynikom przyglądają się politycy, dziennikarze i opinia publiczna, a każda różnica między notowaniami ugrupowań wywołuje dyskusję o wiarygodności badań. Tymczasem, jak tłumaczą eksperci, takie rozbieżności to nic dziwnego. – Badania mają prawo różnić się między sobą swobodą wyników, nawet gdy są robione profesjonalnie – uważa doradca premiera do spraw społecznych, socjolog, prof. Antoni Sułek. Partia bez lidera Wartość i znaczenie sondaży zależą od trzech głównych czynników: metody badawczej i sprawności jej zastosowania, uczciwości i obiektywizmu organizacji wykonującej badania oraz sposobu przedstawienia wyników i sposobu ich wykorzystania. Jednak nawet jeżeli badania robią renomowane ośrodki, rezultaty mogą być inne. Prof. Sułek podkreśla, że przyczyn rozbieżności w sondażach może być wiele. – Może to być wina nieodpowiednio dobranych ankieterów. Na wynik sondażu wpływa też błąd statystyczny – mówi. Niezgodności często są spowodowane okresem, w którym realizowano badania. – Poszczególne ośrodki robią badania w innym czasie – mówi prezes Pentora, Jerzy Głuszyński. – Zdarza się, że tego samego dnia prezentowane są sondaże różnych firm, podczas gdy czas realizacji był różny. Ważny jest dobór metody, badanej grupy i sposób pytania respondentów. Najczęściej ośrodki badania opinii publicznej wybierają respondentów metodą losowo-adresową lub kwotowo-adresową. Przedstawiają im kartę z nazwami ugrupowań politycznych, spośród których badani wybierają te, na które by zagłosowali. CBOS, Demoskop i OBOP dodają do nazw partii nazwiska liderów, natomiast nie robią tego PBS i Pentor. Wówczas część osób biorących udział w ankietach może nie kojarzyć, że np. ugrupowanie Lecha Kaczyńskiego to Prawo i Sprawiedliwość. Szef PBS, Ryszard Pieńkowski, tłumaczy jednak, że nazwisko Kaczyńskiego znajdzie się na tylko na jednej liście wyborczej, a w innych przypadkach wyborcy będą głosować na polityków tej partii o mniej lub wcale nieznanych nazwiskach. Regułą jest, że dopóki scena polityczna kształtuje się, pojawiają się nowe komitety i nazwy, czasami dochodzi do nieporozumień. – Ankieter mówi: Prawo i Sprawiedliwość, a respondent może niczego nie wiedzieć na ten temat. Jeżeli Janusz Tomaszewski nazwał swój komitet wyborczy Forum Obywatelskie, to prawdopodobnie liczy, że niektórzy wyborcy pomylą go z Platformą Obywatelską – mówi szef Pentora. – Dopóki te nazwy się nie utrwalą, z całą pewnością można mówić o małych przekłamaniach. Tuż przed wyborami, gdy komitety dostaną czas na bezpłatną reklamę w mediach publicznych, tych przypadków będzie na pewno mniej. Inną niż pozostali metodę stosuje PBS. Na kwestionariuszu tego ośrodka niezdecydowany respondent może podzielić swój głos i wyrazić np. 60% poparcia dla SLD i 40% dla PO. Wstydliwe preferencje wyborcze Sondaże są przeprowadzane kilka miesięcy przed wyborami, gdy część społeczeństwa jeszcze nie wie, na kogo będzie głosować. Decyzję podejmą w ostatniej chwili, a na zmienność ich preferencji wpływają media. – Ludzie nie mają uformowanych poglądów, tylko skłonności podatne na wpływy – uważa prof. Sułek. – Obecnie jako standard przyjęto, że podstawą badania są ci, którzy wskazali konkretne ugrupowanie, czyli tzw. czynny elektorat – wyjaśnia Głuszyński. Kategorię nazwaną „niezdecydowani” umieszcza w swych badaniach CBOS, co automatycznie zaniża wyniki. Często respondenci wstydzą się powiedzieć, jak naprawdę zagłosują. W efekcie po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów okazuje się, że notowania niektórych partii w sondażach są zaniżone. – Nie wypada mówić o partiach, które nie są powszechnie akceptowane – mówi prof. Sułek. Na początku lat 90. ludzie nie przyznawali się do sprzyjania SLD, obecnie nie wypada popierać ugrupowań prawicowych. Szefowie ośrodków badania opinii publicznej przekonują, że w Polsce i tak nie ma dużych rozbieżności w wynikach ankiet. Ostrzegają przed traktowaniem na równi z sondażami rezultatów sond internetowych albo głosowań audiotele. – W Polsce nie było jeszcze żadnego skandalu sondażowego – uważa prezes Demoskopu, Sławomir Nowotny. – Natomiast na Zachodzie po wyborach okazywało się, że wyniki badań rozminęły się z efektem wyborów. Jako przykład podają rezultaty badania, zleconego przez „Gazetę Wyborczą” trzem firmom: OBOP, CBOS i PBS. Odpowiedzi na pytanie „Czy lepiej żyło się w PRL?” różniły

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 27/2001

Kategorie: Kraj