Polska murem podzielona

Polska murem podzielona

Po kampanii prezydenckiej pozostały głębokie rany społeczne

Przez dwa tygodnie oglądaliśmy happening pod tytułem „Polityka”. Widzieliśmy ludzi obrzucających się błotem. Główni performerzy – Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski, a na drugim planie dokazywali ich sztabowcy i wyborcy. Zwolennicy Dudy szarpali na wiecach zwolenników Trzaskowskiego, wyzywali się nawzajem w sieci. Poczta Polska do listów poleconych dorzucała ulotki straszące Trzaskowskim, z jego banerów wycinano twarz, mazano odchodami. Rodziny kłóciły się i kłócą przy stole.

Tak się kończy budowanie kapitału politycznego na wzajemnej niechęci wyborców. I na trwającej pandemii koronawirusa. Lęk o pracę, lęk o zdrowie. Łatwo wygrywać emocje, szczególnie agresję. – Już samo to pokazuje, że „Polska” i „Polak” to etykietki kryjące tylko pozorną jedność, naród to wspólnota wyobrażona, czasami nawet urojona, a w wersji nacjonalistycznej, połączonej z narodową megalomanią, jest wspólnotą przeciw komuś – mówi dr Łukasz Polowczyk, filozof, etyk. – Jesteśmy społeczeństwem rozmaitych klas ekonomicznych, warstw, grup interesu, różnych kultur i subkultur. Z genetycznej mapy Europy wynika, że nie ma czegoś takiego jak czysty genetycznie Polak, Francuz czy Niemiec. Jesteśmy mieszanką nawet bardziej niż nasze języki, zawierające wpływy łaciny, włoskiego, angielskiego.

Naga pierś i różaniec

Esencją polaryzacji Polaków stały się dwie „debaty” prezydenckie – Andrzeja Dudy w Końskich w województwie świętokrzyskim i Rafała Trzaskowskiego w wielkopolskim Lesznie. Pewnie trafią do podręczników historii jako przykład niedorzeczności. Tak wydarzenie już w jego trakcie oceniali zagraniczni obserwatorzy. Przy czym Trzaskowski odpowiadał na pytania dziennikarzy 20 redakcji, nawet tych bardzo go nielubiących, a pytania nie były czytane z kartki, co stało się normą w wypadku Dudy. Prezydent zaraz po debacie zebrał cięgi, bo stwierdził, że nie jest za szczepieniami.

A zanim do „debat” doszło, obserwowaliśmy mnóstwo wydarzeń mniej lub bardziej absurdalnych i przerażających. „Trzaskowski? U mnie na Starych Budach? Wyp…ć! Do Warszawy!”, krzyczał pijany mężczyzna, gdy zobaczył baner przed domem we wsi pod Żyrardowem. „Dzieci będziesz pedaliła?”, zwrócił się do właścicielki płotu z banerem. Na koniec zagroził podpaleniem domu.

Walka z „pedaleniem”, „niszczącą polskie rodziny ideologią LGBT”, była obecna od początku kampanii w przemowach Andrzeja Dudy. Podobny jad sączy TVP. Zdeklarowany gej, Jacek Szawioła, uczestnik programu „Googlebox”, były fryzjer Andrzeja Dudy, pobity na ulicy, w mediach społecznościowych pokazał zakrwawioną twarz z komentarzem: „Tak wygląda wolność w naszym kraju”. Kibole napadają na ludzi wychodzących z klubów gejowskich. W Warszawie pod oknem mieszkania pary gejów ktoś nabazgrał: „J… LGBT” i dorysował strzałki, by wskazać właściwe okno. „Dzisiaj napisali, jutro podpalą, pojutrze zabiją. Czy są jeszcze ludzie, którzy nie rozumieją, do czego prowadzi takie szczucie? Ten problem nie jest gdzieś daleko. Jest tu i teraz”, napisali napiętnowani.

Na wiecu Andrzeja Dudy w Białymstoku 70-letni mężczyzna podniósł koszulkę aktywistce Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, obnażając jej pierś. Na spotkanie w Puławach z premierem Mateuszem Morawieckim przyszli wyborcy urzędującego prezydenta i zwolennicy Rafała Trzaskowskiego. Gdy zwolenniczka Dudy wymachiwała różańcem nad głową kobiety trzymającej plakat Trzaskowskiego, ta jej powiedziała: „Powieś się na tym różańcu”. „To jest różaniec świętego papieża. Diabła chcemy wygonić. Diabła!”, odparła fanka Dudy.

Sławomir Nitras z PO złapał wpół wiceministra sprawiedliwości Sebastiana Kaletę, gdy ten chciał się dostać na dach zbiorników retencyjnych oczyszczalni ścieków Czajka, gdzie umieszczono mikrofony na konferencję prasową Rafała Trzaskowskiego. Doszło do przepychanki.

W mediach społecznościowych krążą zdjęcia zaniedbanych ludzi, siedzących na ławce z papierosami i piwami. Podpisy: „Tak wyglądają zwolennicy PiS”, „Kupieni za 500+”. W ten sposób przemówił podział na klasy społeczne.

– W społeczeństwach klasowych konflikty są nieuchronne, raz przyjmują formę łagodną, kiedy indziej ostrą – mówi dr Polowczyk. – Wybory prezydenckie, czy jakiekolwiek inne, reprezentują nie walki kandydatów, ale zmagania różnych grup społecznych o władzę, pieniądze i wpływy. Wyborcy niewiele z tego rozumieją, głosują na przystojnego, elokwentnego lub miłego polityka, często wbrew interesom własnej warstwy czy klasy społecznej. Propagandyści różnych obozów politycznych antagonizują ludzi, bo mają z tego korzyść, ale niekoniecznie tę korzyść odniosą zwykli ludzie.

Konflikt nierozwiązywalny?

Psycholog dr Tomasz Witkowski powiada, że umiarkowana polaryzacja społeczeństwa jest zdrowa. Inaczej wpadamy w pułapkę jednomyślności. Jedni są od tego, żeby patrzeć na ręce drugim. Ale w Polsce już dawno zjawisko polaryzacji przybrało niepokojące rozmiary, wykraczające nawet poza to, co dopuszczają mechanizmy biologiczne.

– Osobniki w stadzie oszukują się i manipulują wyłącznie do granicy, poza którą następuje osłabienie całego stada, bo np. przyjdzie lampart i zje wszystkich. Nasze tzw. elity polityczne są więc mniej przewidujące niż zwierzęta; granice, do których dopuszczalne są manipulacje, zatarły się – wskazuje dr Witkowski. – Myślę tu nie tylko o wrogu z zewnątrz, ale również o takich zagrożeniach jak ocieplenie klimatu, które jest faktem i dotyczy nas wszystkich, nie ma więc najmniejszego sensu rozgrywanie tego dla interesu swojej partii, licząc na głosy górników.

Psychologia zna konflikty nierozwiązywalne, np. konflikt izraelsko-palestyński. Duża część obu społeczeństw zawdzięcza swoją pozycję konfliktowi – gwarantują ją np. stanowiska wojskowe. Wokół konfliktu buduje się całą strukturę społeczną. – W Polsce niestety też zaczyna się to dziać. Jeśli ktoś z PiS ostro atakuje PO, będzie miał wyższe notowania niż fachowiec z wiedzą i kompetencjami. I odwrotnie. W spółkach skarbu państwa, gdy zmienia się władza, zaczyna się czyszczenie do szczebla specjalisty. Robią to obie strony sceny politycznej, tylko metody są różne. Drugą cechą konfliktu nierozwiązywalnego są ofiary śmiertelne. W Polsce mamy już co najmniej dwie: zamordowanego działacza PiS w Łodzi i zamordowanego prezydenta Gdańska – mówi dr Witkowski. – Ilekroć nierozwiązywalny konflikt narasta, tylekroć odzywa się pamięć o ofiarach, żądanie zadośćuczynienia, a tym bardzo często staje się kolejna śmierć.

Czy podążamy zatem w kierunku Jugosławii, gdzie konflikt społeczny zakończył się wojną?

Co po wyborach?

– Obawiam się, że sytuacja w perspektywie długofalowej może doprowadzić do konfliktu nierozwiązywalnego. Góra wciąż podejmuje decyzje polityczne, ale nie dla dobra ogółu. Efekty tego już widzimy: Polska na zewnątrz jest postrzegana jako niestabilna i dlatego strach u nas inwestować. Poziom debaty politycznej jest tak niski, że nie można do niego zastosować wiedzy o psychologii człowieka – stwierdza dr Tomasz Witkowski. – Przykładem jest bulwersujący sposób potraktowania przez prezydenta Dudę i innych przedstawicieli ekipy rządzącej Nagrody Nobla dla Olgi Tokarczuk. Wysłanie gratulacji zajęło mu sporo czasu, choć to było złamanie zasad dyplomacji. A jednak, paradoksalnie, zyskał na popularności. To pokazuje stan grupy, do której takie zachowania są kierowane.

Prof. Janusz Czapiński: – W czyim interesie jest tak głęboka polaryzacja społeczeństwa? A rozbiory Polski w czyim interesie były? Magnateria widziała tylko swój interes, jako społeczeństwo byliśmy skłóceni i skończyło się katastrofą. Po wyborach prezydenckich nikt Polski oczywiście nie będzie rozbierał, ale będziemy się kisić w atmosferze wzajemnych animozji, pretensji, emocje nie od razu odparują. Po dwóch, trzech tygodniach te największe opadną, nie będzie drugiej Jugosławii, bo tam konflikt etniczny był podsycany przez polityków. Raczej też nie będziemy sobie wymierzać policzków na ulicy. Ale pozostanie nienawiść do sąsiada, który jest zwolennikiem innej opcji politycznej. Nadal będą ataki na tle homofobicznym, choć na mniejszą skalę niż w kampanii. Nie staniemy się tolerancyjni jak Holendrzy, Norwegowie czy Szwedzi. Jest to swego rodzaju konflikt nierozwiązywalny, ale bez rzucania się na siebie na ulicy. Dla wielu Polaków te wybory to być albo nie być. Dlatego emocje są tak silne. Takiej atmosfery nie było nawet wtedy, kiedy był wybór między Aleksandrem Kwaśniewskim a Lechem Wałęsą. Gdy zwycięży Andrzej Duda, Jarosław Kaczyński bez przeszkód dokończy swój projekt, wielką reformę Polski, dla wielu już w tym momencie zbyt przerażającą. Gdy wygra Rafał Trzaskowski, Kaczyński raczej nie posunie się do unieważnienia wyborów, wprowadzenia stanu wyjątkowego.

Prawda ekranu

Socjolog i medioznawca prof. Wiesław Godzic ubolewa, że w tej chwili obcujemy jedynie z przekazem medialnym. Nie ma faktów, są interpretacje, w które ludzie wierzą. Nie ma miejsca na dialog – podstawowe narzędzie demokracji. Nie ma naświetlania argumentów z różnych punktów widzenia. Są wyzwiska, chamskie odzywki. Gdy dziennikarz w telewizji robi z kimś wywiad, jedynie skreśla z kartki kolejne pytania, nie słucha odpowiedzi, nie rozmawia. – Źle to wszystko wygląda – ocenia prof. Godzic. – Te same fakty są skierowane do określonej grupy odbiorców, która ma w określony sposób reagować. Nawet jeśli nikt z nas nie był na wiecu jednego czy drugiego kandydata, wiemy, jak tam było, i nie chcemy wiedzieć nic innego. Mamy swoją bańkę informacyjną. Bańki nie powinny istnieć, ale istnieją i trudno je przekłuć. Chciałbym, aby młodzi ludzie je połączyli. Istnieje jeszcze superbańka: polskie i niepolskie. Już mamy zapowiedź, że po wygranych przez Andrzeja Dudę wyborach rząd zajmie się mediami niepolskimi. Z szabelką ruszamy na wyimaginowanego wroga – Unię Europejską, mimo że akceptuje ją 70% obywateli.

Przykład TVP obrazuje, jak telewizja może zrobić wszystko: z głupca – mędrca i na odwrót. W debacie prezydenckiej przed pierwszą turą przez kilkadziesiąt sekund Rafał Trzaskowski nie patrzył w tę kamerę, w którą patrzyli inni kandydaci, bo nie ten numer kamery mu wskazano. No i co? Jest nierozgarnięty.

– TVP jest telewizją partyjną, nie publiczną, bo taka powinna patrzeć rządowi na ręce. Za pieniądze obywateli należałoby produkować programy wyższej jakości. Tymczasem w TVP Jacka Kurskiego dzieje się dokładnie na odwrót – krytykuje prof. Godzic.

– Propagandysta musi przekaz wykreować, założyć, że jest właściwy pod względem etycznym i estetycznym. Najbardziej boję się nocy powyborczej, kiedy może dojść do przepychanek, utarczek, bo poziom tłumionej agresji jest wysoki.

Na „Wiadomości” TVP do Rady Etyki Mediów wpłynęła skarga: „Domagam się ukarania stacji za wyprodukowanie i emisję materiału, który był nieoznaczonym prawidłowo i sfinansowanym ze środków publicznych spotem wyborczym”. Mowa o tzw. reportażu przygotowanym przez Macieja Sawickiego, ocenionym przez ekspertów i dziennikarzy jako spot wyborczy Andrzeja Dudy. Było w nim nagranie z dzieckiem dziękującym Andrzejowi Dudzie za 500+ i nagranie ze starszą panią, która na wiecu wyborczym mówi, że dzięki prezydentowi ma za co żyć.

Rada Etyki Mediów przyznała, że to niejedyna skarga na kampanijne materiały TVP. Zdaniem ekspertów Maciej Sawicki łamie wszystkie zasady etyki dziennikarskiej widoczne na stronach internetowych TVP. Jednak REM nie może ukarać TVP za emisję materiału, odpowiednimi narzędziami dysponuje za to Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, do której wpłynęło 21 podobnych skarg.

Jutro należy do…

Czy jest szansa, aby wyjść z tak silnych podziałów społecznych? Dr Tomasz Witkowski: – Kanada swego czasu postanowiła podejmować decyzje wyłącznie na podstawie dowodów naukowych, żeby ich skutki były korzystne dla całego społeczeństwa. Nie bali się tam, że stracą głosy jednej czy drugiej grupy społecznej. Ale to droga w Polsce nierealna. Drugim sposobem jest powszechna edukacja, a tej nie sprzyja mówienie o „wykształciuchach”. Mieszkam przy czeskiej granicy. Tam pisarze są celebrytami, przeciętny Czech czyta średnio 17 książek rocznie, dzięki czemu w czytelnictwie zajmują najwyższą pozycję w Europie. Nie dziwi więc po czeskiej stronie widok grupy zakapturzonych dresiarzy wchodzących do knajpki, wyjmujących z siatki szachy i grających przy piwie.

Prof. Wiesław Godzic: – W szkole trzeba wrócić do zajęć z retoryki. Jeśli w klasie dwadzieścioro dzieci ma różne poglądy, rolą nauczyciela powinno być pytanie: dlaczego tak myślisz? Szkoła musi zacząć uczyć dochodzenia do prawdy. 20 lat temu w USA były lekcje poświęcone odczytywaniu newsów. Uczniowie zastanawiali się, co jest prawdą, co fałszem, co robotą dziennikarską. To było świetne.

Dr Łukasz Polowczyk: – Zamiast obrzucać się błotem, powinniśmy dążyć do rzeczywistej wspólnoty europejskiej, a nawet planetarnej, ponieważ globalne problemy, takie jak dewastacja środowiska naturalnego, ocieplenie klimatu czy pandemie, nie mogą być rozwiązywane lokalnie. Autorytarne i nacjonalistyczne rządy trzeba zastąpić głęboką demokracją, bardziej bezpośrednią, uczestniczącą i tolerancyjną dla rozmaitych ludzkich tożsamości.

A może alternatywą jest Krzysztof Bosak? Obserwując jego rosnącą popularność, trudno nie mieć skojarzenia z musicalem „Kabaret”, pokazującym tło społeczne wzbierającej fali nazizmu. Młody, przystojny, uładzony, w garniturze, tak pięknie śpiewa „Jutro należy do mnie”. Dodaje: przebiję wszystkie bańki informacyjne i stworzę własną. Młodzi ludzie z żoliborskiego podwórka jak jeden mąż oddali na niego głos w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Taki miły i merytoryczny chłopak. Nikt nie pamiętał, z jakiej formacji politycznej się wywodzi i co potrafi mówić. Jutro należy do niego? Nawet nie zdążymy się obejrzeć, a już będziemy mieli nakaz robienia tego czy tamtego. Taka nauka płynie z historii. Historia magistra vitae est.

 Fot. Tomasz Golla/Super Express/East News

Wydanie: 2020, 29/2020

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Radoslaw
    Radoslaw 14 lipca, 2020, 21:27

    „Magnateria widziała tylko swój interes, jako społeczeństwo byliśmy skłóceni i skończyło się katastrofą. Po wyborach prezydenckich nikt Polski oczywiście nie będzie rozbierał  „.
    Nie będzie rozbierał bo już jest rozebrana, a w zasadzie skolonizowana – bo tylko tak należy nazwać kraj, który przytłaczającą większość swojej gospodarki oddał w obce ręce. Czemu musi towarzyszyć niedofinansowanie i nieuchronny upadek całego systemu socjalnego, pracowicie zbudowanego w czasach Polski Ludowej. W dalszej perspektywie – depopulacja i gwałtowne starzenie się społeczeństwa, co jeszcze przyspieszy degrengoladę. Natomiast niewątpliwie dobrą wiadomością jest to, że wybuch wojny domowej Polsce nie grozi – po prostu nie miałby kto walczyć. Do tego potrzeba byłoby odpowiednio licznej młodej populacji, a ta wyemigrowała lub się po prostu nie urodziła i nie urodzi.
    Wojny domowej nie będzie – będzie za to kilka milionów wojen w domach, miejscach pracy, kręgach towarzyskich no i oczywiście w Internecie. W ten sposób Polacy zmarnotrawią resztki społecznej energii, którą powinni przeznaczyć na ratowanie tego, co jeszcze z Polski pozostało. No to ja się pytam – nie mieli racji komuniści, fałszując wybory tuż po wojnie? Alternatywą do ich autorytarnych rządów była tylko taka „demokracja”, jak obecnie. Z tą „drobną” różnicą, że społeczeństwo było wówczas nieporównanie bardziej zdemoralizowane wojną, wynędzniałe, zacofane i jeszcze miało do dyspozycji tysiące sztuk broni. Doskonały przepis na niekończącą się wojnę wszystkich z wszystkimi. Dzisiejsza Polska wyglądałaby jak europejska wersja Afganistanu, a nie „druga Japonia”, jak to się niektórym uroiło. I jeszcze jedno – w grudniu 1981 roku gen. Jaruzelski uratował Polaków przed ich własną głupotą. Dziś nie ma już ani takich mężów stanu, ani takiego wojska, które w sposób mistrzowski, przy znikomych stratach cywilnych opanowało kraj. Są dziś za to w polskich granicach „sojusznicy”, których w krytycznej sytuacji polska prawica nie zawaha się poprosić o „sojuszniczą pomoc”. A wtedy ofiary będą szły w tysiące, bo jak we wszystkich innych wcześniejszych „misjach stabilizacyjnych” – Wietnam, Afganistan, Irak – sojusznicy uważają ludność tubylczą za robactwo, które można bezkarnie rozdeptać. Może zatem czas najwyższy, żeby Polak zrobił historyczny wyjątek i raz pomyślał PRZED szkodą?

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy