Główna kwatera „Fryzjera”

Główna kwatera „Fryzjera”

To nie piłkarze na murawie ani nie PZPN decydowali o spadkach. Takie postanowienia zapadały w restauracji Borowianka we Wronkach Twitt Macieja Zielińskiego z 20 czerwca: „Borowianka ponoć padła. Jak Bastylia. Symbol”. Pogłoska wywołała na TT spore ożywienie, więc zasięgnąłem języka w Urzędzie Miasta i Gminy Wronki. Niezwykle uprzejmy rozmówca (zastrzegając, że robi to nieoficjalnie) poinformował, że zmienił się właściciel kultowej – jak podkreślił z wyczuwalną dumą – Borowianki, trwa jej remont, ale kiedy się skończy, trudno powiedzieć. To skłoniło mnie do przywołania niebagatelnej roli, jaką wroniecki przybytek odgrywał w polskim futbolowym świecie. Przypomnienia „gier i zabaw ludu piłkarskiego w one lata”. Swojskie jadło okraszone kawałami „To nie piłkarze na murawie ani nie Polski Związek Piłki Nożnej decydowali o spadkach. Takie postanowienia zapadały w Zielonej Górze lub restauracji Borowianka we Wronkach. O wszystkim decydował Ryszard F.”, powiedział w mowie oskarżycielskiej prokurator Robert Tomankiewicz podczas procesu w tzw. aferze Arki Gdynia. Przez kilkanaście lat od 1992 r. prawowitym właścicielem Borowianki czuł się wymieniony w akcie oskarżenia Ryszard Forbrich. Futbolowe środowisko nie traktowało Borowianki jako gniazda wszelakiego zła, miejsca cieszącego się złą sławą. Wręcz przeciwnie – bywano tam gromadnie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2015, 33/2015

Kategorie: Sport