Euro 2012 za tysiąc delegacji

Euro 2012 za tysiąc delegacji

The President of the Polish FA Michal Listkiewicz (L) and his Ukrainian counterpart Hryhory Surkis raise the trophy after Poland and Ukraine were chosen to host the Euro 2012 soccer tournament, in Cardiff, Wales April 18, 2007. Poland and Ukraine have been chosen to co-host the European Championship soccer tournament in 2012, UEFA announced. (BRITAIN),Image: 457106403, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: Luke MacGregor / Reuters / Forum

Michał Listkiewicz: mistrzostwa Europy przeżyłem jak przygodę W 2003 r. jako zarząd PZPN pojechaliśmy do Lwowa, gdzie honorowe obywatelstwo odbierał Kazimierz Górski. Dla uczczenia tej wielkiej chwili Hryhorij Surkis, prezes ukraińskiego związku, zaproponował, żeby przy okazji zorganizować wspólne posiedzenie zarządów obu federacji. Spotkaliśmy się w Domu Kultury Kolejarz, starym sowieckim budynku. Surkis doskonale wiedział, że nie tylko przyznanie obywatelstwa Górskiemu będzie powodem, dla którego zapamiętamy tamten dzień. – Drodzy przyjaciele, co wy na to, żebyśmy zaczęli ubiegać się o organizację EURO w 2012 r.? – zaskoczył wszystkich gości z Polski. – Ale o czym ty mówisz? – Chcieliśmy zorganizować z Rosjanami, ale nas zlekceważyli. Wolą sami to zrobić. W naszym obozie zapanowała euforia. – No pewnie! Robimy! Razem! – przekrzykiwaliśmy się. Dla formalności jako zarząd przegłosowaliśmy, że razem z Ukraińcami zorganizujemy turniej. Takiego przedsięwzięcia w historii Polski jeszcze nie było. Gdy wsiadaliśmy do autokaru, którym wracaliśmy do Rzeszowa, gdzie zaplanowano nocleg (…), wciąż byliśmy oszołomieni. Chyba żaden z nas nie zdawał sobie sprawy, że bierze udział w historycznym wydarzeniu. * Ruszyliśmy w drogę powrotną do Polski. Nie zdążyliśmy wyjechać ze Lwowa, gdy zobaczyliśmy za nami wóz strażacki na sygnale. (…) – Może jakiś wypadek? – ktoś głośno się zastanawiał. – To przecież powinni pędzić – zauważył inny. Kierowca naszego autokaru zredukował prędkość do 20 km na godzinę. Straż nadal jechała za nami. W końcu przyspieszyła. Zajechała nam drogę i zatrzymała się. – Słuchajcie, może to my się palimy?! – zaczęliśmy się nerwowo rozglądać. Z wozu wysiadło dwóch strażaków. Roześmianych. A za nimi ukraińscy działacze, z którymi w Domu Kolejarza świętowaliśmy początek wspólnych starań o EURO. W rękach trzymali siatki. Dziarsko wparowali z nimi do autokaru. Zaraz wyciągnęli gorzałę, kieliszki i czekoladę. Bo u nich taki zwyczaj. Szli wolno, zatrzymując się przy każdym pasażerze. Nalewali wódkę do solidnych kieliszków, do zagryzienia dawali kostkę czekolady i ustawiali się przy następnym chętnym. Zrobili dwie tury, zanim pozwolili nam odjechać. Dodatkowe wspomaganie nie posłużyło kilku naszym działaczom, którzy zaraz padli. Przekroczyliśmy granicę ukraińsko-polską, gdy Andrzej Wach niemal się wydarł: – Stop! Panowie, panowie. Statut PZPN mówi, że zarząd nie może podejmować decyzji poza terenem RP. Decyzja jest nieważna. – To co teraz? – Jak to co? Głosujemy! Budzić wszystkich! Wstajemy! Zatrzymaliśmy się w miejscowości Lubycza Królewska. Nie mogliśmy znaleźć żadnej knajpy, był za to parking z drewnianymi ławkami i stolikami. Ktoś resztką sił podpierał rękami głowę, inny już tych sił nie miał i głowa opadła mu na stolik. (…) Wach wystąpił z oficjałką: – Lubycza Królewska, rozpoczynamy wyjazdowe posiedzenie zarządu PZPN… Zaczęło się głosowanie. Tym, którzy zaniemogli, ręce podnosili bardziej przytomni koledzy. Ten, kto akurat sikał pod krzakiem, zagłosował z oddali. Najważniejsze, że wszyscy zdecydowaliśmy zgodnie – rozpoczynamy starania o EURO. (…) * Przegłosować można i decyzję o budowie siedziby PZPN na księżycu, ale później potrzeba konkretów. I z EURO zaczęły się schody. Odbijaliśmy się od Ministerstwa Sportu: – Nie wiecie, na co się porywacie. A pieniądze macie? – słyszeliśmy. W sprawie EURO decydujące okazało się spotkanie z premierem Markiem Belką. Poszedłem do niego ja, Adam Olkowicz, Zdzisiek Kręcina, Stanisław Speczik i Andrzej Wach. – Panowie, wierzycie, że to się uda? – zapytał nas wprost Belka. – Panie premierze. Czujemy, że w UEFA jest potrzeba pójścia na wschód. Mamy szanse – przekonywaliśmy. Rozmowa trwała dwie godziny. Na koniec Belka powiedział: – Słuchajcie, czuję, że to, co mówicie, jest szczere. Działajcie. Po tym spotkaniu wydał dyspozycje doradcom i machina ruszyła. Pozytywną rolę odegrał Wiesław Wilczyński. Istniało łączone Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu, a on jako wiceminister odpowiadał za sport. Mogliśmy liczyć na jego pomoc, dał się przekonać do naszego pomysłu. Dla pewności połechtaliśmy też jego próżność: – Wiesiek, ten turniej w Polsce to będzie twoja zasługa. Nie nam będą stawiać pomnik, a tobie. Wiadomo, jak mały w kontekście budżetu i wagi społecznej jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2022, 2022

Kategorie: Sport