Głupota – okoliczność łagodząca – rozmowa z Joanną Chmielewską

Głupota – okoliczność łagodząca – rozmowa z Joanną Chmielewską

Kobiety są różne i są różnie głupie Joanna Chmielewska – (właśc. Irena Kühn) autorka powieści sensacyjnych, kryminalnych i obyczajowych, a także książek dla dzieci i młodzieży. Z zawodu inżynier architekt. Jej debiutem książkowym był „Klin” (1964). Od 1970 r. zajmuje się wyłącznie twórczością literacką. Najpopularniejsze powieści Chmielewskiej to „Lesio”, „Całe zdanie nieboszczyka”, „Wszystko czerwone”, „Wszyscy jesteśmy podejrzani” czy „Krokodyl z Kraju Karoliny”, a także autobiografia. W 2006 r. autorka została uhonorowana Nagrodą Wielkiego Kalibru za całokształt twórczości kryminalnej. „Współczesna kobieta to idiotka, która wzięła na siebie za dużo”, napisała pani w książce „Przeciwko babom”. – Tak uważam, oczywiście. Coś tu nie pasuje. Skończyła pani architekturę, wydała niemal 70 książek, wychowała dwójkę dzieci. I pani mówi, że kobiety, które wzięły na siebie za dużo, są idiotkami? – Tak uważam, o sobie również mogę to powiedzieć, podpisuję się pod tym rękami i nogami, mogę to nawet wyryć złotymi zgłoskami na marmurze! Otóż ja bez wątpienia wzięłam na siebie za dużo, co zresztą w efekcie doprowadziło mnie do zawału. Urodziłam się w 1932 r., wychowałam w czasach wojennych. Byłam sama, nie miałam rodzeństwa, starsze pokolenie było bardzo wymagające. To kształtuje charakter – nauczyłam się, że jeśli dzieje się coś złego, należy temu natychmiast zaradzić. Zostało mi to, niestety, na całe życie. Byłabym wymagająca Może więc zamiast kobietą pracującą i zaradną lepiej być taką, która leży i pachnie? Jeśli mogłaby pani cofnąć czas, wybrałaby pani łatwiejszą opcję? – Przepraszam bardzo, ja nie mogę leżeć, mam skłonności do tycia! Robiłabym to, co robię, tyle że byłabym bardziej wymagająca dla otoczenia. Nie ulegałabym życzeniom wszystkich naokoło, nie uważałabym, że to ja jestem ta jedna, nieszczęsna, co wszystkiemu musi zaradzić. Jeszcze parę sztuk ludzi jest na tej kuli ziemskiej, niech oni też się postarają! Naprawdę uważa pani, że „kobieta to przyrząd wielofunkcyjny, elastyczny, wymagający starannej pielęgnacji”, a mężczyzna „najbardziej lubi leżeć”? – Napisałam tak, bo należy zaprezentować wady. Prezentacja samych zalet niewiele daje, poza przyjemnością dla mówiących i przykrością dla słuchających. Pisze pani: „Ogólnie wolę mężczyzn”. Nie lubi pani kobiet? – Lubię kobiety, tyle że mam do nich pretensję, że są głupie. Nie twierdzę przy tym, że ja nie jestem głupia, z tym, że kobiety są różne i są różnie głupie. Na przykład te, które wieszają się na chłopie – z jednej strony, przymuszają go do wysiłków, choć często niespecjalnie im to wychodzi. Z drugiej strony, zostają kompletnie bezradne i uzależnione od mężczyzny. A uzależnienie to jest nieszczęście. No więc powinny wybrać jakiś złoty środek – i szczęściarami są te, które potrafią to zrobić. „Każda kobieta powinna udawać głupią” – naprawdę? Myśli pani, że to dobra rada? – Absolutnie. Bo mężczyzna, który jest obok, czuje się mądrzejszy. Stosowała się pani do tej rady? – Mnóstwo razy. Pisze pani o romansach: „Czego oko nie widzi, tego sercu nie żal”. Lepiej traktować zdradę jak nieszkodliwy wyskok? – Wszystko zależy od charakterów i indywidualnych sytuacji. Znałam takiego jednego, który był dziwkarzem porządnym, choć nad życie kochał żonę. Bał się jej śmiertelnie, żeby się, broń Boże, nie dowiedziała o tych jego podrywkach. Ona o tym doskonale wiedziała i nie chciała, żeby on się zorientował, że ona wie. Mimo tych przygód żona była jego bóstwem. Nie każdy tak potrafi. Ja bym nie potrafiła. – Ja też nie, ze strachu – a ja wiem, co on złapie od którejś? Mam wrażenie, że napisała pani poradniki, żeby zniechęcić kobiety do mężczyzn i odwrotnie. – Otóż nawet nie to. Zostałam namówiona do ich napisania przez znajomego dziennikarza. Potem tekst – nie wiem, jakieś wydarzenie, kogoś spotkałam, nie pamiętam – sam się ulągł. A jak się ulągł sam, no to poszedł, choć potraktowany został trochę lekko. W moim otoczeniu jest mnóstwo par, które są razem. To wymaga dojrzałości umysłowej dwojga ludzi, więc nie mogą to być ofiary bezstresowego wychowania. Największa głupota, jaką można wymyślić! Jakie to przygotowanie do życia? Tego osobnika, który wymyślił wychowanie bezstresowe, chciałabym w rączki dostać i przemówić mu do rozsądku! Czyli można się spodziewać, że następną książką będzie poradnik dotyczący wychowania dzieci? – Może bym i napisała, ale pracuję

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 26/2012

Kategorie: Kultura