Moc Czarnego Sabatu

Moc Czarnego Sabatu

Bitelsi heavy metalu, odpustowi sataniści, ojcowie chrzestni ciężkiego grania – legendarni Black Sabbath z Ozzym Osbourne’em zagrają w Łodzi „Bóg nie żyje?” – to prowokacyjne pytanie jest tytułem uhonorowanego Grammy singla, który promuje najnowszą płytę Sabbsów, opatrzoną enigmatyczną trzynastką. A ta okazała się dla Brytyjczyków wyjątkowo szczęśliwa. Przebój przynoszący odpowiedź na powyższą wątpliwość idealnie diagnozuje sytuację samego zespołu (mającego na koncie ponad 75 mln sprzedanych płyt), który wbrew wszystkiemu nadal istnieje. Album był numerem 1 w (nomen omen) 13 krajach, również w USA, co zaskoczyło także wiekowych już artystów. Ale łatwo nie było. Przypominające o sobie co jakiś czas alkoholowo-narkotykowe uzależnienia Ozzy’ego Osbourne’a (przyjmującego leki osłabiające drgawki w syndromie Parkina) oraz zdiagnozowanie chłoniaka u gitarzysty Tony’ego Iommiego rodziły pytania o powodzenie dalszych prac nad krążkiem. Niezdrowy klimat podsycały doniesienia o konflikcie między Ozzym, Tonym i basistą Geezerem Butlerem a pierwszym perkusistą zespołu, Billem Wardem. Nieuregulowane kwestie finansowo-prawne oraz (ponoć) słaba dyspozycja muzyczna Warda sprawiły, że trio nie skorzystało z usług dawnego przyjaciela, zastąpionego w studiu pałkerem Rage Against The Machine, Bradem Wilkiem. Symptom wszechświata John Michael Osbourne (rocznik 1948), w szkole znany jako Ozzy, przyszedł na świat w Aston (dystrykt Birmingham) jako czwarte z sześciorga dzieci ubogich robotników. Cierpiący na dysleksję i problemy z koncentracją chłopak szybko zakończył edukację. Imał się różnych zajęć: bawił się w hydraulika, stroił klaksony, pracował w rzeźni. A że był niespokojnym duchem, zdarzało mu się popadać w konflikty z prawem – za kradzież trafił nawet do aresztu, skąd wyszedł dzięki kaucji wpłaconej przez ojca. Ozzy nie mógł jednak liczyć na jego wsparcie finansowe, gdy chciał realizować muzyczną pasję – czytaj: kupić sprzęt nagłaśniający. Rozmiłowany w soulu buntownik postanowił zawodowo zająć się śpiewaniem, z chwilą gdy usłyszał „She Loves You” Bitelsów. Nić porozumienia szybko nawiązała się między nim a rok młodszym Terence’em Butlerem (ksywka Geezer, co w angielskim slangu oznacza kolesia), irlandzkim katolikiem mającym w przyszłości zostać księgowym (nie wyszło, ale i tak przez kilka lat zajmował się finansami Sabbsów), weganinem, obrońcą praw zwierząt oraz zagorzałym kibicem klubu piłkarskiego Aston Villa. Pod koniec lat 60. Geezer niezobowiązująco muzykował w formacji Rare Breed z klnącym jak szewc kumplem. Ale to nie było to. Na rekrutacyjny anons zostawiony przez Ozzy’ego w sklepie muzycznym odpowiedział bębniarz William „Bill” Ward (rocznik 1948) wraz z rówieśnikiem Anthonym Frankiem Iommim, który, gdy tylko się dowiedział, kto ma być wokalistą, stwierdził, że nie zamierza marnować cennego czasu. Tony, syn ekspedientki oraz cieśli, kojarzył bowiem Ozzy’ego ze szkoły i nie miał o nim najlepszego zdania. Szczupły, wąsaty młodzian początkowo grywał na akordeonie, marząc jednak o perkusji, lecz ze względu na sprzeciw rodziców zadowolił się nieco cichszą gitarą. Zanim ostatecznie dołączył do kapeli Ozzy’ego i Geezera, zarabiał na życie jako hydraulik i pracownik sklepu muzycznego, choć marzył o byciu wykidajłą – Iommi zgłębiał bowiem tajniki sztuk walki, by się bronić przed lokalnymi oprychami i skinami. Początkowo czwórka z Birmingham występowała pod szyldem The Polka Tulk Blues Band (od nazwy taniego pudru pani Osbourne), potem jako Earth Blues Company lub kojarząca się Ozzy’emu z odgłosem wymiotów Earth. Chwilowo szeregi grupy opuścił Tony, ale szybko wrócił do macierzystego składu, który po raz kolejny zmienił nazwę. Inicjatywą tym razem wykazał się Geezer, wówczas admirator diabolicznego Aleistera Crowleya, fan filmów grozy i okultystycznych powieści Dennisa Wheatleya. Otóż pewnej nocy przy łóżku muzyka pojawiła się rogata postać, napędzając Butlerowi takiego stracha, że na dobre odpuścił sobie zainteresowanie czarną magią. Ale traumę owego doświadczenia przekuł w tekst piosenki „Black Sabbath” (tytuł zapożyczony z horroru Maria Bavy), patronującej metamorfozie zespołu, który wkrótce miał odmienić historię muzyki rozrywkowej. Dzieci grobu Bicie dzwonów, pomruk gromu i szum deszczu – mroczne otwarcie debiutanckiej płyty Sabbsów (ukazującej się w 1970 r. w piątek 13 lutego), która z czasem weszła do żelaznego repertuaru miłośników

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 24/2014

Kategorie: Kultura