Goła armia

Goła armia

Wstydzę się munduru, który noszę – mówi oficer jednostki wojskowej w Orzyszu Na placu apelowym grzmią trąby orkiestry dętej. Prężą się żołnierze kompani reprezentacyjnej. Wokół rogatywki, galowe mundury ze srebrnymi sznurami, w których paradują oficerowie i podoficerowie. Żołnierskiej gali w Orzyszu przyglądają się uczniowie z miejscowej szkoły podstawowej. Podoba im się. Bo nie znają dnia powszedniego wojska. Pod czołgiem Batalion czołgów stacjonujący w Orzyszu jest pododdziałem 15. Brygady Zmechanizowanej. Jego siła to 40 stalowych kolosów T-72. Każdy dysponuje 700-konnym silnikiem i 125-milimetrową armatą. Jeden pocisk do niej kosztuje 2457 zł. Czołgi to weterani z połowy i końca lat 80. Każdy na 100 km potrzebuje 340 litrów oleju napędowego. – Przez miesiąc hulały po poligonie bez problemu – zapewnia zastępca dowódcy batalionu, mjr Wojciech Ganuszko, energiczny, wysoki kawalerzysta z jasnym wąsem – wypisz, wymaluj jak z przedwojennego filmu. W garażach czołgiści w błyszczących od smaru kombinezonach krążą z kluczami w dłoniach wokół pancernych wozów. – Do cywila mam pięć miesięcy. Czołgiem przejechałem ponad 100 km. Przydałoby się więcej jazdy, a mniej leżenia pod wozem – mówi Marcin, kierowca T-72. Leżą, bo sprzęt wymaga ciągłych napraw. Na części zamienne brakuje pieniędzy. Brakuje też na środki czystości – do szorowania podłóg i do higieny osobistej. W czołgu latem temperatura dochodzi do 40 st. C. W zimie, gdy motor dobrze się rozgrzeje, też pot pocieknie. Raz w miesiącu, wraz z żołdem, otrzymują pastę bhp, 100 g mydła i krem do rąk. Ale nie wszyscy. W niektórych kompaniach żołnierze sami muszą robić zakupy. – Dostajemy 17 zł na środki czystości. Na rok służby magazyn wydaje cztery pary skarpet. Raz w tygodniu jest wymiana podkoszulka i spodenek. Przydziałowe buty muszą wytrzymać rok – wylicza st. szer. Wojciech Rudziewicz. W pobliżu garaży prowadzi zajęcia kpt. Kazimierz Konus. Służy już 16 lat. – Do Orzysza przyszedłem ze zlikwidowanej 5. Brygady Zmechanizowanej w Gubinie. Kiedy cztery lata temu zaczęły chodzić słuchy o zwinięciu jednostki, chciałem przenieść się do okręgu warszawskiego. Znalazłem przydział, ale nie dostałem zgody na zmianę jednostki. Szefowie uważali, że tacy jak ja są niezastąpieni. Nie interesowało ich, że na moim stanowisku był jeszcze jeden oficer z identycznym zakresem obowiązków. Gdy w ubiegłym roku zaczęto likwidować brygadę, nikt się nami nie przejmował. Kpt. Konus mieszka w hotelu garnizonowym: – Czekam na przydział służbowego mieszkania. W Gubinie, 600 km stąd, została żona z dwójką dzieci. Mam 2 tys. zł na rękę. Tam miałem kilkaset złotych więcej. Gdy ściągnę rodzinę, żona będzie bezrobotna. Tu nie ma pracy dla nauczycielek. Po 16 latach służby i 10 latach małżeństwa muszę zaczynać od nowa. Mjr Ganuszko służy od 1987 r. W armiach NATO na pełnionym przez niego stanowisku zastępcy dowódcy batalionu obsadza się kapitanów. Będzie musiał wybierać: degradacja i dalsza służba albo pożegnanie z bronią. – W 1988 r. – opowiada – w czteroosobowej załodze miałem trzech żołnierzy po szkole średniej i jednego po zawodowej. Obecnie niewielu poborowych po maturze trafia do wojska. Kiedyś poziom wyszkolenia był wyższy. Mieliśmy pieniądze na paliwo, amunicję, wyjazdy. Teraz paliwa starcza na dwa wyjazdy rocznie na poligon i trzy na terenie koszar, a powinniśmy ćwiczyć raz w tygodniu. Orzysz, w porównaniu z innymi jednostkami, jest bogaty w paliwo. Trenażer w batalionie jest jeden. Artyleria jest głodna Dywizjon artylerii samobieżnej w Orzyszu wchodzący w skład tej samej brygady co czołgiści kontynuuje tradycje konnych dywizjonów artylerii. Samobieżne haubice 2S-1 Goździk mają po 15-20 lat. – W porównaniu z tym, co mieliśmy jeszcze rok temu, to nowoczesna broń – twierdzi dowódca artylerii, ppłk Zbigniew Klimaszewski. Ale goździki różni od sojuszniczych haubic kaliber. Ich lufy mają 155 mm, a nasze 122 mm. Nie mogą strzelać amunicją używaną w NATO. Żołnierze 3. baterii, najlepszej w dywizjonie, korzystają z okazji spotkania w świetlicy z dziennikarzem. Walą wprost: – Chodzimy w brudnych mundurach i dziurawych, popękanych butach. Ja od dwóch tygodni noszę buty większe o dwa numery –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 44/2002

Kategorie: Kraj