Prezydent Obama doskonale wie, że porozumienie z Rosją jest znacznie ważniejsze dla Ameryki niż zaspokajanie ambicji małych sojuszników, takich jak Polska czy Czechy Silvio Berlusconi, który chce uchodzić za najlepiej poinformowanego polityka Unii Europejskiej, przekazał w ostatnich dniach opinię, w myśl której sprawa instalacji w Polsce i Republice Czeskiej segmentów amerykańskiej strategicznej tarczy antyrakietowej systemu NMD nie jest dzisiaj aktualna. Jakby w sukurs przyszedł mu człowiek nr 2 w amerykańskim Pentagonie, William J. Lynn. Polityk ten, uchodzący zresztą za osobę znacznie bardziej zbliżoną do obecnego prezydenta USA niż urzędujący sekretarz obrony, oświadczył z kolei, że instalacja elementów tarczy w rejonie Europy Wschodniej jest tylko jedną z rozpatrywanych opcji. Dał przy tym do zrozumienia, że na plan pierwszy wysuwa się koncepcja konkretnych rozmów z Rosją na temat wykorzystania jej radarów w miejscowości Gabała w Azerbejdżanie oraz w Armawirze w południowej Rosji. Rosyjskie radary są tam zainstalowane już od końca lat 80. XX w. i dzięki nim Rosja monitoruje na bieżąco m.in. postępy Teheranu w udoskonalaniu techniki rakietowej, a również po części irański program nuklearny. Ponieważ Kongres USA przyciął kredyty na wdrożenie programu tarczy antyrakietowej, przeznaczając na rok 2010 tylko 1,2 mld dol., co wobec dziesiątków miliardów przeznaczanych w poprzednich latach jest sumą bardzo skromną, administracja Baracka Obamy musi szukać rozwiązań znacznie mniej obciążających kraj finansowo. Ponadto Obamę prawie na początku kadencji spotkał wielki cios. Stało się bowiem to, co wprawdzie sygnalizowali niektórzy analitycy, ale uznawano nad Potomakiem za prawie niemożliwe – Brazylia, Indie, Chiny i Rosja zawarły między sobą porozumienie. Wprawdzie BRIC nie jest jeszcze jawnie antyamerykańskim sojuszem i nie wiadomo, czy wydarzenia pójdą w tym kierunku, ale jakkolwiek by to oceniać, porozumienie czterech mocarstw musi obiektywnie być skierowane przeciwko hegemonii USA w wymiarze globalnym. Ojcem chrzestnym tego kształtującego się bloku jest Władimir Putin. Lasery, infradźwięki, fale grawitacyjne Również zdaniem ekspertów wojskowych strategiczna tarcza antyrakietowa będzie wyłącznie elementem przejściowym. System NMD ma działać ok. 15 lat, jego skuteczność jest oceniana na 23-31% w stosunku do rakiet Iranu i Korei Północnej. Obecnie Pentagon stawia zdecydowanie na broń energii bezpośredniej: lasery, infradźwięki i fale grawitacyjne. Praktycznie istnieje już laser o zastosowaniu operacyjnym, TAO, którym Izrael dość skutecznie zestrzeliwuje rakiety bliskiego zasięgu używane przez Hezbollah i innych terrorystów. Ten małogabarytowy, co jest w technice wojskowej bardzo ważne, laser jest obecnie udoskonalany w słyn-nym amerykańskim Livermore Laboratory. Chodzi głównie o to, żeby mógł oddać bez konieczności doładowania energią nie 10-14 wystrzałów, ale co najmniej 40-50. Z przecieków wynika, że rezultaty są zachęcające. W stadium konstrukcji są również znacznie potężniejsze lasery, których zadaniem będzie zestrzeliwanie rakiet strategicznych. Te laserowe działa będą umieszczone zarówno w bazach naziemnych, jak i na okrętach podwodnych oraz na wielkich samolotach. Obok laserów pojawiła się też broń innych systemów. Z literatury naukowej zniknęły w ostatnich latach wszelkie informacje nt. badań nad zastosowaniem infradźwięków w niszczeniu głowic rakietowych. Oznacza to zapewne, że badania są bardzo zaawansowane i rezultatów praktycznych, czyli nowych systemów uzbrojenia związanych z tą technologią, należy się spodziewać niemal lada dzień. Najbardziej perspektywiczną technologią używaną m.in. do niszczenia rakiet przeciwnika prawdopodobnie będzie technika oparta na falach grawitacyjnych. Tu też rezultaty badań są zachęcające, ale minie jeszcze zapewne ok. 10 lat, zanim można będzie system antyrakietowy oparty na falach grawitacyjnych wdrożyć jako operacyjny. Po co nam taka bateria? Istniejące dziś dwie bazy wyrzutni antyrakietowych, Greely na Alasce oraz Vandenberg w Kalifornii, zdaniem niektórych amerykańskich strategów powinny tymczasem wystarczyć, żeby osłonić terytorium USA od ewentualnych uderzeń ze strony Iranu czy Korei Północnej. Tym bardziej że państwa te nie posiadają aktualnie rakiet dalekiego zasięgu zdolnych razić terytorium USA. Należy przy tym pamiętać, że po oceanach pływa 14 amerykańskich atomowych krążowników klasy Ticonderoga z antyrakietowym systemem AEGIS. Ten system kilkukrotnie zestrzeliwał już satelity oraz inne niepotrzebne pojazdy kosmiczne, należy zatem uważać go za wypróbowany. Prezydent Obama doskonale wie, że osiągnięcie porozumienia z Rosją jest sprawą
Tagi:
Eugeniusz Januła









