Coraz więcej dowodów świadczy o winie organizacji bin Ladena Cały świat czekał na dowody. Amerykanie musieli wykazać, że to bin Laden i jego organizacja Al-Quaeda (Baza) ponoszą winę za barbarzyński atak na USA. Nie wystarczał bowiem argument: „A kto inny mógł zrobić coś takiego?”. Państwa muzułmańskie zapowiedziały, że nie poprą „wojny z terroryzmem”, dopóki tych dowodów nie zobaczą. Jak zawsze nieobliczalny przywódca Iraku, Saddam Husajn, zagroził: „Zbombardujemy Amerykanów, jeśli nie przedstawią faktów i dowodów. Jak można wypowiadać wojnę na podstawie kruchych podejrzeń?”. Ale także NATO chciało mieć pewność, że bin Laden rzeczywiście jest winny. W końcu Waszyngton przekazał swym sprzymierzeńcom memorandum zawierające fakty spisane na 31 stronach. Dokument jest ściśle tajny. „Nie możemy zdradzić źródeł naszych informacji”, tłumaczyli politycy z USA. Premier Wielkiej Brytanii, Tony Blair, jeden z najbardziej gorliwych wśród światowych liderów „wojennych jastrzębi”, natychmiast uznał przedstawione dowody za „niezbite i przytłaczające”. Jego zdaniem, co najmniej trzech piratów powietrznych z 11 września było członkami Bazy. Także władze Pakistanu doszły do wniosku, że zebrane dowody obciążające bin Ladena całkowicie wystarczą. Wielu muzułmanów jest jednak innego zdania. W krajach islamskich popularne są najbardziej absurdalne teorie spiskowe. „Jeśli Amerykanie zebrali dowody, niech je pokażą. Osama nie miał technicznych możliwości, aby zorganizować coś takiego. Winę ponosi Izrael. Sam widziałem w telewizji”, twierdzi Pakistańczyk Saima Mahsood. W rzeczywistości Stany Zjednoczone i ich sojusznicy zgromadzili bardzo mocne poszlaki, świadczące o winie bin Ladena lub raczej jego najbliższych współpracowników z Bazy: Muhammada Atifa i Ajmana Al Zawahiriego. Brakuje jeszcze „kropki nad i”, wydaje się jednak, że wkrótce zostanie postawiona. Prowadzący śledztwo rozpoznali już wiele ogniw pajęczej sieci terroru, oplatającej ziemski glob. Jeśli bin Laden nie jest głównym pająkiem, to przynajmniej ideologicznym patronem tej ośmiornicy. Dowody zdobywano najróżniejszymi sposobami. Jednym z najważniejszych jest taśma wideo, nakręcona potajemnie w styczniu 2000 r. przez współpracujące z CIA tajne służby Malezji w Kuala Lumpur. Na filmie można dostrzec, jak późniejsi porywacze, czyli Chalid al-Midhar i Nawaf al-Hamsi, spotykają się z niejakim Taufikiem al-Ataszem, szefem ochrony osobistej bin Ladena. Człowiek ten, noszący pseudonim Challad, oskarżany jest o współudział w zamachu na amerykański niszczyciel „Cole” w Adenie w październiku 2000 r. W Czarny Wtorek, 11 września, al-Midhar i al-Hamsi zginęli w samolocie, który uderzył w Pentagon. Być może, gdyby po spotkaniu w Kuala Lumpur CIA poddała tych osobników ścisłej inwigilacji, nie doszłoby do tragedii. W kwaterze głównej FBI w Waszyngtonie i w centrali supertajnej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego USA trwają prace polegające na wyszukiwaniu wartościowych informacji z milionów nagranych (także przez słynny system globalnego podsłuchu Echelon) rozmów telefonicznych. Komputery same „wyłapują” podejrzane słowa. Niestety, terroryści posługiwali się swego rodzaju kodem, np. zamiast „bomba” mówili „kołysanka”. Używali też dziwnego języka – połączenia arabskiego i urdu. Udało się jednak ustalić, że na krótko przed 11 września Baza nakazała wielu swym agentom w USA i w Europie natychmiastowy powrót do Afganistanu. Pewne „współpracujące z USA państwo bliskowschodnie” (czyżby Izrael?) zarejestrowało dwie rozmowy, które bin Laden odbył na początku września ze swymi współpracownikami w Pakistanie i Afganistanie. Szef Bazy chwalił jednego ze swych kompanów za „wzorowe zaplanowanie” operacji, która wkrótce zostanie przeprowadzona w USA, zastanawiał się też, jakie będzie miała skutki. Bin Laden ma wielu braci i krewnych. Niektórzy z nich podjęli współpracę z CIA (zapewne, aby ochronić rodzinny koncern inwestycyjno-budowlany Bin Laden Group). To krewni domniemanego superterrorysty poinformowali Amerykanów, że na krótko przed zamachem zatelefonował do swej matki, z pochodzenia Syryjki, przebywającej wtedy w Damaszku. Kochający syn powiedział: „Mamo, wkrótce zdarzy się coś bardzo ważnego. Potem przez długi czas nie będziesz miała ode mnie żadnych wieści”. Zadziwiające, ale także inni sprawcy bezwstydnie chełpili się swym czynem. Dwie godziny przed zamachem w Izraelu pojawiły się e-maile o antysemickiej treści, zapowiadające obrócenie w gruzy World Trade Center. Pewien
Tagi:
Marek Karolkiewicz









