Marsz ku katastrofie

Marsz ku katastrofie

USA nałożyły na Rosję potężne sankcje, choć w rzeczywistości bardziej szkodliwe dla Zachodu niż dla Rosji 2 sierpnia 2022 r. na stronie internetowej polityczno-ekonomicznego think tanku Instytut Schillera ukazał się wywiad z Chasem W. Freemanem Jr., przeprowadzony przez Mike’a Billingtona. Freeman to wybitny amerykański dyplomata i pisarz. Najważniejsze pozycje w jego dorobku to „Arts of Power” (Sztuka rządzenia), „Interesting Times. China, America, and the Shifting Balance of Prestige” (Ciekawe czasy. Chiny, Ameryka i zmieniająca się równowaga prestiżu) oraz „America’s Continuing Misadventures in the Middle East” (Ciągłe nieszczęścia Ameryki na Bliskim Wschodzie). Freeman pozostaje jednym z najlepszych znawców Chin w Stanach Zjednoczonych. Był głównym tłumaczem prezydenta Richarda Nixona podczas jego wizyty w Państwie Środka w 1972 r. Sprawował także funkcję ambasadora USA w Arabii Saudyjskiej w latach 1989-1992, czyli w burzliwym okresie wojny w Zatoce Perskiej. Nie ulega wątpliwości, że realistyczne spojrzenie na politykę zagraniczną, które Freeman odważnie prezentuje, rozmija się z poglądami amerykańskiego establishmentu. Zmusza to Freemana do wypowiadania nieraz bardzo ostrej krytyki poczynań Waszyngtonu. Widać to wyraźnie we fragmentach prezentowanego wywiadu. W poprzednio udzielonym nam wywiadzie – było to przed 24 lutego – powiedział pan, że jeśli Rosja wejdzie do Ukrainy (…), Chiny mogą to wykorzystać do siłowego zjednoczenia kraju [poprzez siłowe przyłączenie Tajwanu – P.K.] (…). – Myślę, że kwestie Ukrainy i Tajwanu mają ze sobą coś wspólnego o tyle, że zasadnicza nauka, którą winniśmy sobie przyswoić z wypadków w Ukrainie, brzmi: jeśli pozostajesz głuchy na dobitnie wyrażony przez wielkie mocarstwo sprzeciw wobec twoich działań, bierzesz na siebie ryzyko i sprowadzasz niebezpieczeństwo także na tych, których rzekomo chronisz. Rosja została sprowokowana do tego, co zrobiła w Ukrainie, choć to jej nie usprawiedliwia. Jej działanie jest nieusprawiedliwione, ale było sprowokowane. Podobny scenariusz może się zrealizować w przypadku Tajwanu. Chińczycy jednakże nie będą działać tak porywczo jak Władimir Putin. Nakazał on oddziałom przekroczenie granicy bez wcześniejszego poinformowania generałów o swoich zamiarach, bez przygotowania wsparcia logistycznego inwazji i bez zajęcia się kwestią morale oddziałów, czyli wyjaśnienia żołnierzom, w jakim celu zostali wysłani. Była to więc raptowna decyzja, podjęta prawdopodobnie w ostatniej chwili pod wpływem fiaska wysiłków Rosjan, aby wynegocjować porozumienie co do rozszerzania NATO oraz co do Ukrainy. Te wysiłki zostały odrzucone przez Stany Zjednoczone. Co do Tajwanu, to minęły już dekady, odkąd Chińczycy zaczęli przygotowywać się na poważnie do militarnego starcia z wyspą. Chodzi o połowę lat 90., kiedy to USA złamały umowę z Chinami i pozwoliły ówczesnemu prezydentowi Lee Teng-hui odwiedzić Amerykę. (…) Istnieje zatem niebezpieczeństwo, że Chińczycy podwoją wysiłki i podejmą stanowczą decyzję o użyciu siły przeciwko Tajwanowi. Nie znaczy to, że zrobią to natychmiast. Nie zrobią tego dopóty, dopóki nie będą pewni, że są gotowi i mogą wygrać. Zakładają oni, że USA staną im na drodze, bez względu na to, czy tak rzeczywiście będzie, czy nie. Taki jest ich plan. To nie jest historia, która zaczęła się wczoraj, i nie skończy się jutro. Wskazał pan przyjęte w 2005 r. prawo antysecesyjne jako określające moment, kiedy Pekin rozważyłby użycie siły w celu zjednoczenia Chin. Jeden z zawartych tam warunków mówi o sytuacji, kiedy „wyczerpią się wszystkie możliwości pokojowego zjednoczenia”. Czy pana zdaniem warunek ten nie został właśnie spełniony? – O tym muszą zdecydować Chińczycy. Wielu ludzi w Pekinie, jak mniemam, uważa, że warunek ten został spełniony, co czyni całą sytuację szalenie niebezpieczną. Jest jasne, że Tajwan zostałby całkowicie zniszczony, gdyby doszło do wojny między USA a Chinami, bez względu na to, kto by wygrał, o ile o jakiejkolwiek wygranej może być tu mowa. Czy z perspektywy samych mieszkańców Tajwanu nie jest to wystarczający argument, aby starali się zapobiec takiemu nieszczęściu, takiej destrukcji, jaką widzimy w Ukrainie? – Jednym z problemów, przed którymi staje Pekin, jest to, że tak często uderzał w wysokie tony, tak często ostrzegał Tajwan, że obecnie te ostrzeżenia nie są traktowane zbyt poważnie. Wielu ludzi na Tajwanie po prostu nie potrafi sobie wyobrazić, że mogłoby dojść do wznowienia chińskiej wojny domowej. Nie tak dawno jednak w Cieśninie Tajwańskiej trwały walki powietrzne i ostrzał

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 40/2022

Kategorie: Świat