Wszyscy jesteśmy zbójnikami, czyli wesele pod Tatrami W przeddzień ślubu Gosia jeszcze trochę popłakała, ale nie z powodu zbliżającego się rozstania z panieństwem i czekających ją obowiązków, ale z obawy, czy wszystko jest przygotowane tak, jak sobie wymarzyła. Bo o ślubie z Antkiem myślała już od czterech lat i każdy szczegół dokładnie opracowała. Operacja wymagała nie tylko ogromnych środków – tutaj rodzice stanęli na wysokości zadania i np. zbudowali córce dom jak z bajki – ale także zestrojenia terminów co najmniej trzech instytucji: sali remizy w Cichem Górnem, która non stop jest zarezerwowana na różne uroczystości, kalendarza mistrza kucharskiego Michała Fatry i kapeli Ogórki. Bez tego nie wyobrażała sobie wesela. Aż tu 13 października wieczorem ktoś jej powiedział, że dekoracja sali nie jest specjalnie efektowna, choć poszło na nią 5 tys. zł. I jak tu nie beczeć? Jak góral znalazł żonę A jak doszło do spotkania z Antkiem? On mówi prosto: – Było tak jak w programie „Rolnik szuka żony”. Ona widzi sprawę bardziej romantycznie. Na pierwszą po osiemnastce zabawę tata zawiózł ją z koleżanką do Cichego Górnego i odebrał po imprezie. Potem jeździł z córką jeszcze kilka razy, aż zdarzyło się, że musiał dłużej poczekać, bo Gosi jakoś się nie śpieszyło do domu. Wyraził niezadowolenie. Przed kolejną zabawą powiedziała tacie, że nie musi jej ani zawozić, ani przywozić. Od tamtej zabawy minęły cztery lata. Gosia zdążyła zrobić licencjat na kierunku turystyka i rekreacja w Podhalańskiej Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Nowym Targu, a długi okres przygotowań do ślubu musiał przynieść efekty w postaci organizacyjnej perfekcji. Pannie młodej uszyto piękny biały gorset, haftowaną białą bluzkę i spódnicę góralską, też białą. Na nogi przygotowano białe wełniane skarpetki i skórzane kierpce. Na włosy z dopiętą cubą, czyli splecionym w warkocz kokiem, welon, ale góralski – długie, haftowane, białe wstęgi z naszytymi gałązkami mirtu. Na drugi dzień wesela założy białą suknię ślubną, ale już bez folkloru, tylko według miejskiej mody. Na Antka czekała haftowana na biało piękna koszula, bo jak nakazuje obyczaj, gdy pan młody przyjeżdża pod dom wybranki, to ona ubiera oblubieńca do ślubu w nową koszulę. O szczegółach domu, który czekał na młodą parę, długo można by się rozpisywać, ale warto powiedzieć, że każdy z rodziny przyłożył do niego rękę. Na przykład Grześ, brat Gosi, wykonał z ojcem ciekawe oświetlenie, Antek, stolarz, zrobił szafy, a wszystko zaplanowała przyszła pani domu. Główne elementy wyposażenia dobierano z najwyższej półki. Błyszczące, jakby ze srebra, kafelki i wanny z biczami to oczywiście żadna sensacja, ale zmieniające się jak w dyskotece kolory lampek w wodzie i lustrach mogą wywołać lekki oczopląs. Śniadanie z Ogórkami Okazało się, że kapela Ogórki ma wolny termin 14 października i do tej daty dostosowano wszystkie działania. Już poranne śniadanie dla gości odbywało się przy muzyce góralskiej. Po jednej stronie stołu zastawionego wędlinami, sałatkami i ciastami Stanisław Ogórek, jego trzech synów, kuzyn i sąsiad – wszyscy z instrumentami. Po drugiej – nieco zaskoczeni goście. Jeść czy słuchać? Oto jest pytanie. Ile trzeba było zapłacić za cały dzień muzyki? Młodzi powiedzieć nie chcą, w internecie krążą różne sumy, od 4 do 6 tys. zł. Zaraz potem przyjeżdża pan młody białym bmw, pojawiają się drużbowie, pytacze, druhny – wszyscy w strojach góralskich. Nad zgromadzonymi krąży specjalnie wynajęty dron i filmuje, a ludziska ładują się tłumnie do domu nowożeńców. Antek nie tylko musi zmienić koszulę. Jego cucha (peleryna założona na plecy, bez wsuwania rąk w rękawy) zostaje przewiązana białą wstążką, podczas gdy drużbowie mają czerwone. Pod dyktando Stanisława Ogórka i przy muzyce rodzice Gosi i Antka błogosławią młodą parę. Pytacze śpiewają: „Do kościoła w jedno, ej, a z kościoła we dwoje, przypatrz się, matuś, ej, dyć już oba twoje”. Gosia wsiada do białego merca z drużbami i do kościoła młodzi rzeczywiście jadą osobno, a dron podąża za nimi. Na miejscu ona wchodzi z lewej strony z drużbami, on z prawej z druhnami. Przy ołtarzu trzej kapłani, też w szytych na góralską modłę, haftowanych pelerynach. Po mszy czas na pamiątkowe zdjęcia w różnych konfiguracjach: ze starostami i starościnami (to chrzestni










