Planowana nowelizacja austriackiej ustawy o mniejszościach narodowych polskiej mniejszości nie przewiduje Korespondencja z Wiednia Temat polskiej mniejszości narodowej w Austrii powraca przy różnych okazjach, ostatnio na II Zjeździe Polonii w Wiedniu, który odbył się 24 lutego. W Austrii oficjalnie istnieje sześć grup mniejszości: Chorwaci i Węgrzy z Burgenlandu, Słoweńcy z Karyntii i Styrii oraz Czesi, Słowacy i Romowie w Wiedniu. Austriacy polskiego pochodzenia od lat bezskutecznie starają się o status mniejszości narodowej, korzystny z wielu względów. Obowiązkiem państwa jest troska o uznane mniejszości. Co ważne, państwo zapewnia im wpływ na kształt polityki oraz zmian prawnych, finansowania itd. poprzez obecność w radach doradczych grup narodowościowych przy rządzie. Nie do pominięcia jest aspekt finansowy, ponieważ mniejszościom zapewnia się także dotowanie mediów, umożliwia pielęgnowanie języka i szkolnictwa czy wspieranie kultury (do dyspozycji mniejszości jest ok. 4 mln euro rocznie). Vranitzky obiecywał… W Republice Austrii obowiązuje ustawa o statusie prawnym grup narodowościowych z 7 lipca 1976 r. (Volksgruppengesetz, wraz ze zmianami, ostatnia z 2011 r.). Stawia ona przed ubiegającymi się trzy główne wymogi: kryterium grupy narodowej (Volksgruppe), zadomowienia (Beheimatung) oraz ciągłości istnienia grupy (Kontinuität). Podstawą przynależności do mniejszości jest posiadanie obywatelstwa austriackiego, posługiwanie się językiem ojczystym (Muttesprache) innym niż niemiecki, jak również zachowanie cech narodowej kultury i charakteru narodowego (eigenes Volkstum). Jest jeszcze kryterium zamieszkiwania przez mniejszość części obszaru federalnego, stąd np. mniejszość węgierska burgenlandzka czy Słoweńcy karynccy. Polacy – podobnie jak Czesi czy Słowacy – mogliby liczyć na status mniejszości jedynie w Wiedniu. Historia starań Polaków o ów status w Austrii zaczęła się oficjalnie w 1996 r. Pierwsze pismo, datowane na 12 stycznia, wystosował do Urzędu Kanclerskiego Związek Polaków w Austrii Strzecha. Organizacja powstała w 1894 r., jeszcze w Namiestnictwie Dolnej Austrii, zarejestrowana jako Stowarzyszenie Polskie Strzecha. W latach 90. XX w., przy okazji wizyty w Polsce, padła z ust ówczesnego kanclerza Republiki Austrii, Franza Vranitzkiego, obietnica pozytywnego rozstrzygnięcia tej kwestii. Niewykorzystany potencjał Obietnica ta do dziś nie została spełniona. Nie ma skutecznego lobbingu, poważnych postaci, które chwaliłyby się polskimi korzeniami. Nie widać też polityków zabiegających w roku wyborczym o polskie głosy, wzorem Heinza-Christiana Strachego z prawicowej, nacjonalistycznej FPÖ, umizgującego się do austriackich Serbów (choć polska mniejszość takiego poparcia akurat by nie chciała). Polonia nie szuka potencjalnych ambasadorów sprawy. Nie odwołuje się do Radka Knappa, popularnego nie tylko w Austrii pisarza, którego książka „Lekcje pana Kuki” jest zalecana jako lektura w austriackich i niemieckich szkołach, ani do Anny Badory, najlepszej austriackiej reżyserki teatralnej roku 2012… A Piotr Beczała, tenor, za którym Austriacy szaleją? A Martin Pollack, uważany za „przyjaciela Polski”? Pisarz, w dodatku Austriak mówiący po polsku… Organizacje polonijne są słabe, skupiają się na walce o finanse na działalność, zamykają na szersze kontakty. Ich przedstawiciele często nie mówią dobrze po niemiecku, nie mają austriackiego obywatelstwa, więc o partnerskich rozmowach ze stroną austriacką nie ma co marzyć. Starsi działacze, choćby ze Strzechy, na pewne działania po prostu nie mają siły, a młodych o szerokich horyzontach nie widać. Choć np. 50-letni Andrzej Kempa próbuje – dwa lata temu powołał Polonijną Platformę Dialogu w Austrii. Żeby wreszcie się dogadać… Ekspertyza na zamówienie Po pięciu latach (!) od złożenia pisma w sprawie statusu polskiej mniejszości Strzecha otrzymała odpowiedź z Urzędu Kanclerskiego, w formie studium dr. Alberta F. Reiterera. Dowodziło ono m.in., że polska grupa mniejszościowa nie spełnia kryterium zadomowienia, nie wypełnia zatem jednego z wymogów ustawy o mniejszościach. Hubert Mikel, sekretarz generalny Austriackiego Centrum Mniejszości Narodowych w Wiedniu, uznał, że tego typu ekspertyza nie może być uznana za niezależną. Była oczekiwanym przez urzędników argumentem na „nie”. Z kolei szefowa wydziału ds. mniejszości w Urzędzie Kanclerskim, dr Christa Achleitner, zaznaczyła, że Strzecha nie wniosła uwag do tej analizy, więc do kogo pretensje? Trzeba było kolejnych sześciu lat, by austriackim dokumentem zajęło się dwoje naukowców z Instytutu Zachodniego w Poznaniu, Andrzej Graś i Ryszarda Formuszewicz, którzy wypunktowali słabości i nieścisłości dokumentu ze „z góry założoną tezą”. Na kłopoty – Rogalski Strona polska po długiej przerwie znowu zaczęła działać.
Tagi:
Beata Dżon









