Gwałt z urzędu

Gwałt z urzędu

Zmiana trybu ścigania gwałcicieli to dopiero pierwszy krok do pomocy ofiarom We wrześniu 2008 r. w domku letniskowym w okolicach Lublina czterech mężczyzn upiło 19-letnią dziewczynę. Nieprzytomną zgwałcili, a następnego dnia zakazali jej mówić komukolwiek o wydarzeniu. Nie posłuchała. Po trudnym śledztwie i upokarzających przesłuchaniach, po dziesięciu miesiącach udało się uzyskać wyrok skazujący wszystkich mężczyzn. Traumę dziewczyny sędzia oszacował na trzy-trzy i pół roku więzienia dla trzech gwałcicieli, czwarty dostał dwa lata w zawieszeniu na pięć. Bo choć też chciał zgwałcić, nie zdążył – gdy nadeszła jego kolej, 19-latka odzyskała przytomność, wyrwała się i zdołała uciec. Inną 19-latkę zgwałciło pięciu pijanych mężczyzn w Rawie Mazowieckiej. Kobieta zgłosiła przestępstwo, sprawców bez problemu odnaleziono i aresztowano – a następnie wypuszczono, bo ostatecznie ofiara, prawdopodobnie obawiając się zemsty, odmówiła złożenia wniosku o ściganie. Sytuacja, która zdarzyła się w Zielonej Górze, była typowa: dziewczyna spotkała się ze znajomymi, wypiła kilka piw i pod „opieką” jednego z kolegów wracała do domu. 23-latek wyraźnie miał ochotę na bliższą znajomość i nie reagował na „nie” dziewczyny. Po wyraźnych protestach po prostu wepchnął ją w krzaki i kilkakrotnie zgwałcił. Po wszystkim ofiara zgłosiła się na policję. Zatrzymany wkrótce sprawca zaprzeczał, twierdząc, że zgodziła się na seks. Obdukcja jednak potwierdziła jej wersję. Prokuratorzy wystąpili o tymczasowy areszt. Sędzia… odmówił, uznając, że skoro dziewczyna piła alkohol, jej zeznania są mało wiarygodne. 14 lutego br. 30 polskich miast włączyło się do międzynarodowej akcji „Nazywam się miliard”. Kobiety na całym świecie wyszły na ulice, aby tańcem protestować przeciw przemocy wobec kobiet i przypomnieć o losie tych wszystkich, które padają ofiarą gwałtu. Te w Polsce w szczególny sposób zwracały uwagę na to, że w naszym kraju prawo dotyczące ścigania za zgwałcenie wciąż bardziej chroni sprawcę niż ofiarę. Czas na zmiany Powoli jednak nadchodzi szansa na zmianę. W styczniu rząd opowiedział się za poselskim projektem zmiany prawa karnego, w myśl którego przestępstwo zgwałcenia byłoby ścigane z urzędu, a nie, jak dziś, na wniosek osoby pokrzywdzonej. Premier Donald Tusk zapowiedział też skuteczną walkę ze sprawcami gwałtów małżeńskich, których ofiary, jak przyznał, w ogóle nie są dziś chronione. To pozostałość czasów, w których żona była własnością męża – wymuszając stosunek, egzekwował jedynie „swoje prawa”. Do dziś 19% Polaków – w tym prokuratorzy, sędziowie i policjanci! – uważa, że coś takiego jak gwałt małżeński po prostu nie istnieje. Ściganie gwałtu na wniosek ofiary to relikt dawnych czasów, kiedy każde, nawet wymuszone współżycie seksualne można było uznać za hańbę dla kobiety, której „wartość” na rynku matrymonialnym zmniejszała się w ten sposób. Czasów, gdy mąż przy pełnej akceptacji społecznej mógł egzekwować „prawo” do żony. Kiedy od wniosku o ściganie chętnie odstępowano, jeśli gwałciciel zdecydował się na ślub z ofiarą, „ratując” ją przed wstydem. Dziś już tylko Polska i Rumunia uznają, że to na ofierze ma spoczywać decyzja dotycząca ścigania sprawcy. Ścigania z urzędu za gwałt, a także wprowadzenia kompleksowego systemu pomocy ofiarom domagają się od Polski nie tylko środowiska kobiece. Mówi o tym także podpisana niedawno (wciąż niestety nieratyfikowana) Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet. Obecnie w Sejmie są trzy projekty, które mają zaostrzyć prawo karne w tym zakresie – na początku lutego rozpoczęły się prace podkomisji sejmowej do spraw jego nowelizacji. Pozostaje pytanie, ile czasu zajmie teraz politykom ustalenie ostatecznej wersji ustawy. Jak pokazuje doświadczenie, regulacje dotyczące spraw kobiet raczej nie mają w naszym parlamencie rangi priorytetu. Czemu z urzędu – Ściganie gwałtu na wniosek ofiary nieraz uniemożliwia ukaranie sprawcy nawet w oczywistych sytuacjach. Z czymś takim mieliśmy niedawno do czynienia w Kielcach, gdzie znaleziono zgwałconą, zakrwawioną kobietę. Przypadkowi świadkowie wydarzenia ujęli sprawcę i doprowadzili go na policję, ta jednak nie mogła nic zrobić, bo ofiara nie zdecydowała się na złożenie wniosku – mówi Anna Dryjańska, socjolożka z Feminoteki. – W każdej innej sytuacji, np. kiedy jesteśmy świadkami pobicia, relacja świadków wystarczy do rozpoczęcia prac organów ścigania. Świadkowie gwałtu nie mogą nic zrobić. A zdarza

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2013, 2013

Kategorie: Kraj
Tagi: Agata Grabau