Happening nie wystarczy – Rozmowa z Jerzym Owsiakiem

Happening nie wystarczy – Rozmowa z Jerzym Owsiakiem

W czasie finału działa się nie w imieniu Orkiestry, ale na rzecz Orkiestry – Jak ty to robisz, że ciągle, od lat, utrzymujesz zaufanie Polaków? – Po prostu przez te wszystkie lata nic nie zmieniamy. Akcja się rozszerzyła, ale zasady zostały utrzymane. Przy każdym finale Orkiestry pokazujemy wyraźny cel i za każdym razem mówimy dokładnie, co się wydarzyło w poprzednim czasie. Ludzie dostają konkret, to wszystko można zobaczyć. Choćby tak: rozmawiam z tobą i przypuszczam, że jesteś lub będziesz matką, a więc chcąc nie chcąc, dotkniesz Orkiestry. Choćby dlatego, że każde dziecko przechodzi badanie słuchu. Do tych grup rodzin z dziećmi dochodzą nauczyciele, którzy realizują program pierwszej pomocy, lekarze i pielęgniarki korzystający z zakupionych przez fundację urządzeń. O tych działaniach rozmawia się przy stole, przy choince. Pomaga nam współczesna rzeczywistość: widzimy, co dzieje się wokół, i robimy odwrotnie. Np. w tym roku na 20. rocznicę obalenia komunizmu politycy wzięli się za łby. Ludzie, którzy powinni stosować dyplomację, parlamentarzyści, zupełnie nie byli w stanie się dogadać. I zamiast faktycznie świętować, zrobili kilkanaście uroczystości, kompletnie rozmytych, nieważnych. My przeciwko temu nie protestujemy, to ich decyzja. My robimy swoje – spotykamy się razem, zbieramy młodzież i tych, którzy tę historię tworzyli. Zapraszamy Lecha Wałęsę, Tadeusza Mazowieckiego, Stanisława Tyma. Siadamy, rozmawiamy. Okazuje się, że nikogo z tych młodych ludzi nie interesuje, czym żyją ci na górze, nikogo nie interesuje teczka z napisem „Bolek”. Wszyscy pod sceną śpiewają Wałęsie i Mazowieckiemu „Sto lat”, a Tymowi „Łubu dubu, niech nam żyje prezes naszego klubu”. Rzecz zatem nie w tym, że sobie dobieram okulary do bluzek, ale w tym, że wszystko robimy czytelnie, uczciwie, normalnie. – Tak powinno się działać w społeczeństwie obywatelskim. Prowadzisz wykłady na ten temat. – W Orkiestrze widać, jak to się sprawdza. Tak byłem wychowany – żeby działać razem. Chodzi o postrzeganie drugiego człowieka. Społeczeństwo obywatelskie daje dwie rzeczy: chodzi o to, żeby nikt nie przeszkadzał, kiedy robi się dobrze swoją robotę, i o to, żeby mieć poczucie odpowiedzialności za to, co się dzieje. Jeśli zasady są narzucane odgórnie, zawsze będą czymś sztucznym, zawsze działa grupa interesów. Kiedy istotne sprawy ustala się wspólnie, jest nadzieja na dobre działanie. Jeśli społeczeństwo obywatelskie się odrodzi, będziemy mogli rządzić przede wszystkim lokalnie, a tak można zdziałać najwięcej. Ale do tego potrzebne jest zaufanie. – Ufasz, kiedy organizujesz finał Orkiestry? – Całkowicie. Za chwilę 120 tys. ludzi wyjdzie na ulicę z tekturowymi skarbonkami. Palcem je można otworzyć. Ale jeśli to zrobisz – łamiesz pewne zasady. I zdecydowana większość się ich trzyma, niewielki procent to wykorzysta. Podobnie jest w czasie Przystanku Woodstock. Mówimy uczestnikom: nie tolerujemy narkotyków, bo takie są normy prawne. Nie tolerujemy przemocy, a to zwykle największy ból dużych imprez. Jasne, u nas też są narkotyki, ale policja sama mówi, że nie ma z tym problemu. W czasie finałów kontrola przychodzi w przypadku „pozytywnego donosu”, czyli kiedy ktoś oznajmia nam: „kolesie zrobili coś źle”. Wtedy się pochylamy, wyjaśniamy. Jeżeli coś jest nie tak, nie ma przebacz. Każdy bierze odpowiedzialność za siebie, w czasie finału działa się nie w imieniu Orkiestry, ale na rzecz Orkiestry. Wymyślił nam to pewien prawnik wiele lat temu, kiedy okazywało się czasem, że ktoś w imieniu Orkiestry wynajął samochód, wziął telefon… To się wymykało spod kontroli, stąd ta formuła: nie w imieniu, ale na rzecz. Nie mamy resortu kontroli. Od początku wyszliśmy z zaufaniem i to poskutkowało. Ludzie potrzebują od najmłodszych lat poczucia odpowiedzialności. – Powinno się tego uczyć w szkole? – Tak i coraz częściej się to robi. Szkoły coraz lepiej z nami współpracują, ale na szczęście nie każą zbierać pieniędzy. – Przymus nie działa? – Szkoła ma raczej zachęcić. Teraz w wielu placówkach jest fajny system – dają punkty za działania społeczne. Dzieciaki dostają zaświadczenia i dzięki temu zbierają punkty, ale nie muszą tego robić, same mogą wybrać, w czym chcą uczestniczyć. Inaczej byłoby jak z lekturami… Ja np. czytałem Remarque’a „Na Zachodzie bez zmian” z wypiekami na twarzy, ale jeśli jest to traktowane jako lektura, to pewnie szukają bryków… – Wychowałeś już sobie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2010, 2010

Kategorie: Wywiady
Tagi: Agata Grabau