Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej ma 20 lat i wiele osiągnięć. Dziś musi się zmagać z falą antyniemieckich nastrojów „Idę do Hausu”, „robimy to z Hausem” – i wszystko wiadomo, kiedy powie się tak w Opolu czy Gliwicach, pewnie także w kilku innych miejscach na Śląsku czy Mazurach. Chodzi o Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej, Haus der Deutsch-Polnischen Zusammenarbeit, po prostu – Haus. Już słyszę głosy o zniemczaniu, niemieckiej wpływowej placówce, by więcej skojarzeń nie wywoływać, ponieważ bogactwa mowy nienawiści Haus też doświadcza. A ja chodzę do tego Domu, bo nazywam go sobie po polsku, widzę tam ludzi przyjaznych, otwartych nie tylko na niemieckie, śląskie tematy, ale na różnorodność w ogóle. Odnajduję się tam jako Polka bez niemieckich korzeni, Ślązaczka pierwszego pokolenia; znajduję ciekawość świata, ludzi, historii, gotowość do rozmowy. Niejedną dobrą kawę wypiłam w starej kamienicy w Opolu, w biurze DWPN, przegadując pomysły na polsko-śląsko-niemieckie tematy do dyskusji, spotkań, przedsięwzięć albo po prostu próbując więcej zrozumieć ze Śląska, z mniejszości niemieckiej. Bez ciężaru polityki. Nie zawsze to łatwe, przyznaję. DWPN ma łatkę organizacji niemieckiej. – Widzimy uprzedzenia i stereotypy. Nie jest tak, że „mniejszość” wobec „większości” też nie ma takich uprzedzeń, to jest inny temat, natomiast tu widać, że „niemieckie” w nazwie i działalności rzeczywiście dla wielu ciągle jest przeszkodą – mówią pracownicy Domu. Dziadek z Wehrmachtu nie taki rzadki W biurze stoją równorzędnie trzy flagi: polska, niemiecka i unijna, ta trzecia ostatnio rzadziej widywana w instytucjach. Bardzo dużo pięknie wydanych książek, broszur, filmów; najnowsza albumowa pozycja o żydowskich i wojskowych nekropoliach na Śląsku albo świeżutki reprint przewodnika po Górnym Śląsku z 1905 r. – Górny Śląsk rzeczywiście był wtedy czarny, mimo to turystyka funkcjonowała. A tu dla dzieci dwujęzyczny historyczny atlas śląski w formie komiksowej. Pokazujemy ciekawe wydarzenia, postacie, które mieszkają lub mieszkały na Śląsku – szef Hausu, Lucjan Dzumla, wyciąga jedno po drugim dopieszczone edytorsko wydawnictwa. W biurze, dawnym mieszkaniu w kamienicy, można przejrzeć wiele materiałów po najróżniejszych projektach edukacyjnych, transgranicznych, obywatelskich, historycznych. Na ogrodzeniu parafii luterańskiej wciąż wiszą plansze z informacjami o 500-leciu protestantyzmu. Był i „dziadek z Wehrmachtu”, temat podpowiedziało życie. – Zorganizowaliśmy wystawę, kiedy premiera Tuska oskarżono o „dziadka z Wehrmachtu”. Pokazaliśmy, że tak naprawdę to nic dziwnego w Polsce, że bardzo wielu ludzi ma swojego „dziadka z Wehrmachtu” – tłumaczy Dzumla. Jest także cenne archiwum lokalnej historii mówionej oraz dokumentów i fotografii przekazywanych przez tych, którzy wierzą, że tu nie zginą one bez pamięci. Haus wyrósł na socjaldemokracji Lucjan Dzumla jest piątym dyrektorem w historii Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej. Dom został uroczyście otwarty w 1998 r. w Gliwicach. Drugie biuro, w Opolu, zostało założone cztery lata później. Aktualnie 14 osób organizuje około stu wydarzeń rocznie. Biorących w nich udział, choćby tylko poprzez goszczenie na wystawach czy sięganie po publikacje, jest kilkanaście tysięcy. Takim instytucjom towarzyszą od początku patroni, osobistości życia społecznego czy naukowego. – Prof. Dorota Simonides była jedną z inicjatorek Domu i bardzo silnie zaznaczyła swoją obecność na początku. Jest dla nas niezwykle ważną osobą. Przez wiele lat wspierał nas prof. Gerhard Bartodziej, były prezes zarządu, były senator. Z niemieckiej strony mieliśmy podobne osoby, to byli pełnomocnicy rządu do spraw mniejszości i wysiedleń, dr Christoph Bergner, Hartmut Koschyk z niemieckiej prawicy – wylicza Dzumla. Pytam o abp. Alfonsa Nossola. – Jak najbardziej! Jest patronem, jeśli mogę tak powiedzieć, duchowym. Abp Nossol uosabia to, na czym nam też zależy – ideę europejską. Jest zapalonym Europejczykiem, od lat zaangażowanym w porozumienie polsko-niemieckie, ma ogromne zasługi na tym polu. To „u niego”, w ośrodku w Kamieniu Śląskim, DWPN prowadzi rokrocznie konferencje naukowe poświęcone tematyce historycznej, społecznej, związane ze Śląskiem, z Polską, Niemcami i Europą. Warto wiedzieć, że Haus wyrósł z Fundacji im. Friedricha Eberta, związanej z niemiecką socjaldemokracją. – Wpływ fundacji był bardzo silny. Dla mnie szczególnie wartościowe jest także to, że współpracujemy z fundacjami z lewa i z prawa. Teraz z trzema – obok Fundacji im. Eberta także z Fundacją Konrada Adenauera i z „zieloną” Fundacją im. Heinricha Bölla – ale wcześniej










