Hej Gerwazy, daj gwintówkę

Są tematy, od których nie można uciec. Nie dlatego, aby były ciekawe, pouczające czy zagadkowe, ale dlatego, że są natrętne. Takim tematem jest teraz lustracja. Mamy epidemię lustracji. Niedawno jeszcze dyskutowano o rozmaitych wariantach ustawy lustracyjnej, nad którą pracował Sejm, i lustrację można było uważać za problem prawny i ustrojowy. Obecnie jednak, gdy lustracja stała się epidemią i wymknęła się wszelkim regułom, prawny i ustrojowy kształt ustawy lustracyjnej nie ma już żadnego znaczenia, tak jak podczas epidemii grypy mało kogo obchodzi, czy jej zarazki roznoszą bakterie, wirusy czy krasnoludki. Niektórzy twierdzą, że nowy zapał lustracyjny, rozdmuchiwany przez media, jest wynikiem sezonu ogórkowego, lustracja jest po prostu potworem z Loch Ness, którym w porze urlopowej można zabawić i zaintrygować rozleniwioną publikę. Lecz jeśli jest to prawda, to dowiadujemy się oto czegoś niezbyt przyjemnego o naszym społeczeństwie i o nas samych. Oznaczałoby to bowiem, że wiadomościami, które ekscytują czytelników gazet i słuchaczy telewizji, nie są doniesienia o tym, kto co wykonał pożytecznego i uczciwego, lecz kto jest czy był świnią, dwulicowcem lub kanalią. W normalnych społeczeństwach i w normalnych czasach ludziom sprawia przyjemność, że żyje pomiędzy nimi ktoś wybitny, uzdolniony, nieprzeciętny, uznawany w kraju i na świecie za znakomitość. Podnosi to samopoczucie ogółu i przekonuje –

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2006, 34/2006

Kategorie: Felietony