Everest ma być symbolem walki z muzułmańskim światopoglądem, symbolem kobiecej siły W każdej agencji jest „ktoś”. Ktoś ważny, ciekawy, niepowtarzalny, wart uwagi. Hinduscy policjanci, muzułmanki, ojciec z córką, para lesbijek, Amerykanka z protezą po amputacji nogi, wspinacz z wirusem HIV, jakiś zawodowiec albo wręcz przeciwnie, kompletny amator, i ktoś, kto chce być pierwszy. Pierwszy z danego kraju; z danego kraju, wspinając się bez korzystania z dodatkowego tlenu; pierwszy w jakiejś określonej przez siebie kategorii. Ciągle od kogoś słyszę, którą agencję powinnam odwiedzić, z kim porozmawiać, komu zrobić zdjęcia. O Madison Mountaneering jest w tym roku (2020 – przyp. red.) głośno, bo wspinają się z tą agencją cztery muzułmanki: jedna z Omanu, Nadhira, dwie z Libanu, Joyce i Nelly, jedna z Arabii Saudyjskiej, Mona. Nadhira może zostać pierwszą Omanką na Evereście, a Joyce – pierwszą Libanką z Koroną Ziemi. Do tego dziewczyny z krajów muzułmańskich pod Everestem to nie jest codzienność, choć pojawiają się coraz częściej. O wszystkich czterech powstaje dokument. Kręci go Elia, Kanadyjczyk, specjalista w robieniu dokumentów w trudnych warunkach. Jeśli się uda, to będzie jego trzeci raz na najwyższym szczycie świata. Robi wywiady z dziewczynami, nagrywa je podczas rotacji, będzie nagrywał ich drogę na sam szczyt. Film nazwie „Marzenie o Evereście”. Najmłodsza jest Nelly, najstarsza Nadhira, najbardziej doświadczona Joyce. Mona pod względem wieku i doświadczenia mieści się gdzieś pośrodku. Spotykam się z nimi w namiocie rekreacyjnym. Siadamy na matach do jogi, w kółku, na środku kładę telefon z włączonym dyktafonem. Poza Nadhirą dziewczyny już się znały. Są miłe, otwarte, zależy im, żeby podzielić się swoimi historiami. Dla każdej przez to, skąd pochodzi, ta wyprawa to coś więcej niż tylko zdobycie Everestu. Everest ma być symbolem walki z muzułmańskim światopoglądem, symbolem kobiecej siły. Zaczynamy od Joyce. Ma 34 lata, wspina się od 12. Ma sportową sylwetkę, brązowe włosy sięgające do pasa, duże brązowe oczy i pełne usta. Jest bardzo wysoka, dość poważna, ma niski głos, sprawia wrażenie starszej niż w rzeczywistości. Właśnie kończy Koronę Ziemi. Najtrudniej do tej pory było na Denali. O tej górze mówi się zresztą, że jest przepustką na Everest. Temperatura i czas oczekiwania w bazie są porównywalne, a do tego trzeba samodzielnie taszczyć na saniach cały swój dobytek – w sumie kilkadziesiąt kilogramów. Joyce przychodzi na świat w 1984 r., w Libanie od dziewięciu lat trwa wojna domowa. Potrwa jeszcze sześć. Rodzice Joyce nie są zamożni, pochodzą ze średniej-niższej klasy społecznej. Mają pięcioro dzieci i mieszkają w Bejrucie, a w Bejrucie w trakcie wojny jest najgorzej. Budynek, w którym dorasta Joyce, bywa bombardowany, wtedy musi uciekać do schronu. Widzi, jak umierają jej sąsiedzi. To piekło już zawsze będzie miała przed oczami, będzie żyć z zespołem stresu pourazowego. O czym mogłaby marzyć? Na pewno nie o tym, że zdobędzie najwyższe góry świata. Libanka himalaistką? W ogóle nie wiedziała, że może marzyć, wiele kobiet w Libanie nie wie. Wojna się kończy, Joyce dorasta i wreszcie przychodzi moment, gdy stwierdza, że chce czegoś więcej, niż oferuje jej społeczeństwo. Kończy architekturę, robi doktorat w Europie, dużo podróżuje po świecie, wspina się, powoli kompletuje Koronę Ziemi, zaczyna wykładać na uniwersytecie w Libanie. Udało jej się to „więcej” osiągnąć. A skoro jej się udało, to innym też może się udać, tylko trzeba im o tym powiedzieć. Joyce zaczyna się pojawiać w radiu i telewizji, odwiedza szkoły i dzieli się swoją historią. Opowiada, jak ją wyśmiewano, oceniano, mówiono, żeby lepiej wyszła już za mąż i skończyła z tymi bzdurami. Mówi o tym, jak zaczęła wątpić w siebie. I o tym, jak mimo braku wiary, pieniędzy, wsparcia i negowania jej marzeń osiągnęła to, co chciała. Może to przyniesie zmiany w Libanie, może uda jej się wpłynąć na czyjeś życie. Ma taką nadzieję. Mona ma 37 lat. Ma ciemną karnację, do tego zdążyła spalić twarz na słońcu, przez co można by pomyśleć, że już zeszła z Everestu. – Wszystko zaczęło się od Kilimandżaro. – Ten wstęp słyszałam już wiele razy. Jest rok 2012, Mona postanawia stanąć na najwyższym szczycie