Historia jako tępe narzędzie

Historia jako tępe narzędzie

W szkolnej edukacji historycznej szlachta to podmiot historii, a nieludzie, czyli chłopi, kobiety i inni – jej przedmioty Rządzący niezmordowanie meblują nową Polskę. Jednym z obszarów, które poddają radykalnej obróbce, jest edukacja. Robią to drobiazgowo. Dlatego w podstawie programowej nauki historii, w której nie brakuje wielkich postaci, nie uwzględniono dowiadywania się przez uczniów, kim był Lech Wałęsa. – Wałęsa to postać złożona. W podstawie jest i była Solidarność. Zachęcam do odwagi nauczycieli historii – powiedziała szefowa Ministerstwa Edukacji Narodowej Anna Zalewska w wywiadzie dla RMF FM. Trzeba oddać pani minister, że akurat odwagi jej nie brakuje. Planowane zmiany w edukacji od miesięcy budzą jednak obawy i opór społeczny. Związek Nauczycielstwa Polskiego przygotowuje się do strajku generalnego, zaplanowanego wstępnie na początek marca. Udział i wsparcie zadeklarowali rodzice, którzy zapowiadają, że nie wyślą dzieci do szkoły. Na ogłoszenie MEN z końca 2015 r. odpowiedziało ponad 2,5 tys. osób chętnych do współpracy w przeprowadzaniu zmian w szkołach. Minister Zalewska nadała im tytuł ekspertów dobrej zmiany. Po weryfikacji resort zaakceptował 1,8 tys. osób. Z informacji „Gazety Wyborczej” wynika, że ostatecznie zatrudnienie w czasie prac nad nowymi podstawami programowymi znalazło 170 osób. Na ich wynagrodzenia MEN przeznaczyło 825 tys. zł – najwyższe kwoty otrzymali koordynatorzy zespołów. Liderzy zarobili od 6 do 10 tys. zł. Pod koniec roku MEN przedstawiło projekty podstawy programowej kształcenia ogólnego oraz ramowych planów nauczania dla wszystkich typów szkół. Do 30 stycznia można było zgłosić uwagi. Daty, wojny, bohaterowie Wątek podstawy programowej nie przebija się w debacie publicznej. Wciąż jako społeczeństwo nie doceniamy wpływu nauczania historii na kształtowanie sposobu myślenia młodych pokoleń. Szkolna edukacja historyczna odgrywa jednak kluczową rolę w formowaniu identyfikacji narodowej, co potwierdzają sami uczniowie – jedynie 9% uważa, że rola edukacji historycznej w kształtowaniu ich rozumienia polskości jest mała bądź bardzo mała, 38% – że jest wystarczająca, a 52% – że duża. Według dr. Piotra Laskowskiego i dr Anny Dzierzgowskiej, autorów opinii o projekcie podstawy programowej z historii w szkole podstawowej, obowiązująca podstawa nie jest wolna od wad. Jedną z największych jest dominująca pozycja historii politycznej i militarnej. Zdaniem młodych historyków nowa podstawa dziedziczy wszystkie wady starej i nie dodaje żadnych zalet, a w niektórych punktach jest nawet zdecydowanie gorsza. Podczas debat o edukacji historycznej w polskiej szkole coraz częściej formułowane są krytyczne uwagi na temat przekazywanych treści. Jak wynika z badań zespołu naukowców pod kierownictwem prof. Wojciecha Burszty z Uniwersytetu SWPS, na pierwszym miejscu w edukacji historycznej jest naród, potem – historia polityczna, dominują wojny i zmagania z odwiecznymi wrogami polskości. Natomiast procesy społeczne i ekonomiczne są pomijane, tak jakby wiedza o nich była zupełnie bezwartościowa. Gdy poruszana jest kwestia historii społecznej, w podręcznikach mamy przedstawioną tak naprawdę jedną grupę, czyli szlachtę, która stanowiła 10% społeczeństwa. Wszyscy inni zostali zmarginalizowani. Daty, wojny, bohaterowie, mity i legendy, szlachta jako podmiot historii i nieludzie, czyli chłopi, kobiety i inni, jako jej przedmioty – tak w skrócie wygląda edukacja historyczna w szkole. Niewidzialne kobiety Podobne wnioski znajdziemy w artykule Dzierzgowskiej i Laskowskiego. Autorzy zwracają uwagę na obecne w podstawie niebezpieczne koncepcje rasy i narodu. Wpływ tych idei na procesy ludobójstw kolonialnych i masakr dwóch wojen był ogromny. Dziś ich echo powraca podczas debat politycznych na temat uchodźców. Widzimy na własne oczy, jak wspomniane koncepcje przekładają się na położenie uchodźców i migrantów na granicach Europy. Obserwujemy również cyniczne granie pojęciem narodu w Polsce. W kraju bez uchodźców systematycznie rośnie niechęć przeradzająca się w nienawiść do ludzi o innym kolorze skóry. Czy możliwe jest przestawienie zwrotnicy w nauczaniu historii i jak mogłoby to wyglądać? Dzierzgowska i Laskowski udzielają na to pytanie cząstkowej odpowiedzi. Powinniśmy włączyć do programów szkolnych historię gospodarczą, społeczną, historię życia codziennego, historię mentalności, historię ciała, mikrohistorie, historię ludową, nurty zajmujące się historią kobiet, historią postkolonialną. „Kobiety jako temat, jako podmiot historii, nie istnieją (poza

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2017, 2017

Kategorie: Publicystyka