Hitler na celowniku

Hitler na celowniku

Niemiecki ruch oporu to nie tylko zamach płk. Staufenberga W mediach ruch oporu w Trzeciej Rzeszy redukuje się do zamachu wojskowych na Hitlera 20 lipca 1944 r. i do opozycji mieszczańskiej skupionej wokół Koła z Krzyżowej. Obu nurtom zresztą wystawiono w czasach transformacji pomniki wiecznej pamięci – wojskowym w Gierłoży, głównej kwaterze Hitlera w Prusach Wschodnich, oraz w Krzyżowej, posiadłości rodziny Moltke, gdzie spiskowały mieszczańsko-konserwatywne osobistości. To zawężone spojrzenie zubaża rozmiary ruchu oporu i zniekształca jego charakter. Dla wspomnianych wyżej nurtów, których przedstawiciele tak na dobre podjęli działania, gdy nad Trzecią Rzeszę zaczęły nadciągać chmury przegranej, nie hitleryzm był przeszkodą, lecz Hitler. Środowisko to nie atakowało fundamentów państwa, ale nieodpowiedzialne, dyletanckie kroki führera i jego kliki. Nieprzypadkowo głośny historyk niemiecki, Hans Rothfels, zatytułował swoją książkę: „Niemiecka opozycja wobec Hitlera”. Część tego środowiska, jak chociażby tandem Goerdeler-Beck1, w której bliskości znajdował się także płk von Staufenberg, jeszcze u schyłku wojny tkwiła korzeniami w mocarstwowych wyobrażeniach wilhelmińskiego cesarstwa. Granice Rzeszy na wschodzie z 1914 r. traktowała jako należną dziś Niemcom własność. Goerdeler w myśli nie tylko anektował zachodnie połacie Polski, lecz także zgłaszał roszczenia do Austrii i Sudetów, nawet do Tyrolu południowego, czyli włoskiej Górnej Adygi. Grupa intelektualna skupiona wokół Koła z Krzyżowej2 wykazywała wprawdzie daleko większą powściągliwość zaborczą niż Goerdeler, lecz jej koncepcja powojennej europejskiej federacji państw pod hegemonią niemiecką także nie wyszłaby Polsce terytorialnie na zdrowie. W wypadku zawarcia po udanym zamachu pokoju z aliantami (ci z zamachowcami z pewnością nie rozmawialiby w tonie bezwarunkowej kapitulacji), Polska mogłaby wyjść na tej ugodzie jak Zabłocki na mydle, ponieważ nasza granica wschodnia była już przesądzona na Bugu, a od przyznanej nam granicy zachodniej byłoby do Odry-Nysy zapewne jeszcze daleko. Rzadko kto sobie to w Polsce uświadamia. Paradoksem jest, że nieudany zamach na Hitlera okazał się dla Polski korzystny, bo doprowadził do bezwarunkowej kapitulacji Rzeszy i do jedności aliantów w Poczdamie. Gestapo szczególnie dokuczał zorganizowany ruch oporu lewicowych partii politycznych, komunistów i socjaldemokratów oraz działaczy związkowych. Większość tych pełnokrwistych przeciwników reżimu, jeszcze przed wybuchem wojny trafiła do więzień bądź obozów koncentracyjnych. Głównie zimna wojna sprawiła, że nad oporem robotniczym zaciągnięto zasłonę milczenia bądź lakonicznych tylko wzmianek, deformując obraz całości. Pod ciosami aparatu przemocy spośród 300 tys. członków partii komunistycznej na wolności została połowa. Podobny los spotkał partie socjaldemokratyczną i aktyw ponadpięciomilionowej rzeszy związkowców. Tylko w latach 1933-1934 łączna kara skazanych wynosiła 24 tys. lat więzienia. Pierwszy obóz koncentracyjny w Dachau powstał już w marcu 1933 r., kilka tygodni po przejęciu władzy przez nazistów. Do chwili wybuchu wojny więzienia i obozy koncentracyjne zapełniali jedynie Niemcy. Im bardziej entuzjastycznie witała ludność Hitlera, tym szybciej słabł robotniczy ruch oporu, a reszty dopełnił pakt Ribbentrop-Mołotow. Liczne, ale rozproszone wysepki sprzeciwu topniały onieśmielone imponującymi zwycięstwami Wehrmachtu. Socjaldemokratyczne i związkowe grupy opozycyjne współdziałały, kontaktowały się z opozycją mieszczańską, głównie z Kołem z Krzyżowej. Kontaktów z komunistami raczej nie szukano, lecz także nie izolowano się od nich na siłę. Nawet płk von Staufenberg nie stronił całkowicie od tego kontaktu, zakładając widocznie, że okaże się on przydatny w wypadku szukania porozumień pokojowych z Moskwą. Opór Kościołów ewangelickiego i katolickiego to mniej lub bardziej głośno manifestowane sprzeciwy tysięcy duchownych, także biskupów, nie zaś Kościoła jako całości, jako instytucji. W tym charakterze bowiem naziści mogli liczyć na generalne poparcie z jego strony ze względu na antykomunistyczny, antyradziecki i antyliberalny kurs Trzeciej Rzeszy, stawiający tamę bezbożnictwu. Opozycja kościelna ograniczała się ponadto do problematyki teologicznej, do kwestii religijnych, protestów przeciwko monopolowi światopoglądowemu państwa. Atakowano m.in. eutanazję, uśmiercanie psychiczne chorych. Całą „resztę” nazizmu milcząco bądź głośno akceptowano (zwycięstwa Wehrmachtu). Oba Kościoły milczeniem zareagowały na noc kryształową. Ewangelicki „Kościół Wyznawców” był właściwie jedynym ugrupowaniem opozycyjnym wobec nazizmu, podobnie jak antynazistowscy księża katoliccy skupieni wokół kapłana Dietricha Bonhoefera. Ruch oporu wśród studentów to kilkanaście nazwisk Białej Róży w Monachum i w Hamburgu, których dosięgnął

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 29/2004

Kategorie: Historia