Mur Chruszczowa

Mur Chruszczowa

Operację jego stawiania przygotowano w takiej dyskrecji, że zaskoczone były wszystkie wywiady zachodnie, choć w Berlinie było ich zatrzęsienie

20. rocznicę obalenia muru berlińskiego, w listopadzie 1989r., celebruje się w Niemczech z wielkim rozmachem już od wiosny. Echa tego nie omijają także Polski. Skąpo jednak odpowiada się medialnie na zainteresowanie czytelnika, kiedy, dlaczego, z czyjej inspiracji bądź nakazu zapadła decyzja oraz jakie były jej skutki. Dla młodszych roczników jest to terra incognita.
W 1945 r. w Poczdamie w wyniku decyzji czterech wielkich mocarstw hitlerowska Rzesza została podzielona na cztery strefy okupacyjne, przy czym Berlin siłą rzeczy znalazł się w strefie radzieckiej. Takiego prezentu alianci zachodni nie chcieli Rosjanom pozostawić. Wymogli na Rosji, że stolica Rzeszy również zostanie podzielona na cztery części. W efekcie powstał jednak kłopotliwy dla wszystkich stron dziwoląg, bo w radzieckiej strefie znalazło się obce im politycznie, gospodarczo i militarnie ciało. Szczególnie po powstaniu w 1949 r. Niemieckiej Republiki Demokratycznej (NRD) twór ów zaczął ją uwierać coraz dotkliwej. Granice między radziecką strefą Niemiec a zachodnimi strefami były wprawdzie uszczelnione i kontrolowane, lecz w Berlinie każdy mógł się swobodnie poruszać po całym mieście między poszczególnymi strefami, w zasadzie bez kontroli.

Środowisko niezadowolonych z ustroju

narzuconego NRD od początku było liczne. Problemy miały również rozdzielone strefami okupacyjnymi rodziny. Rozczarowanych reżimem w NRD z upływem lat przybywało. Jeszcze inni żyli nadzieją, że w bogatszych Niemczech Zachodnich lepiej ułożą sobie życie. Zaczęto więc coraz częściej i śmielej korzystać z możliwości ucieczki do Berlina Zachodniego. Stamtąd po przejściowym pobycie w obozie (wywiady alianckie i niemieckie chciały wiedzieć, kogo wpuszczają oraz co się dzieje w NRD) samolotami lądowano w zachodnich Niemczech. Wieści od uchodźców, że po opuszczeniu NRD zadomowili się tam szybko i bez problemów, z wydatną pomocą tamtejszych władz, dopingowały do ucieczki kolejne tysiące – głównie ludzi młodych oraz cenionych w każdym systemie fachowców. Wyrywkowe siłą rzeczy kontrole NRD-owskiej policji granicznej przegrywały przeważnie z gęstą siecią berlińskiej komunikacji publicznej. Uciekający, aby nie podpaść kontroli, pozostawiali cały dobytek, zabierając najcenniejsze rzeczy w podręcznej torbie czy aktówce. Kto na ostatniej wschodniej stacji metra czy przystanku autobusowym nie padł ofiarą kontroli, na następnym przystanku wysiadał już w Berlinie Zachodnim.
W ten sposób, zanim zamknięto drzwi do Berlina Zachodniego, na Zachód przeniosło się ponad 3 mln mieszkańców NRD, przy czym liczba ta alarmująco rosła. W czerwcu 1961 r. uciekło z NRD 20 tys. obywateli, w lipcu już 30 tys., a w pierwszych dniach sierpnia prawie 1,5 tys. dziennie. Potencjalni uciekinierzy z prowincji NRD musieli najpierw znaleźć się w Berlinie. Tam na stacji metra wykupywali bilet za 20 fenigów i na następnej stacji byli już u celu.
Całą operację zaplanowaną na 13 sierpnia 1961 r., przeprowadzoną wyłącznie siłami NRD, przygotowano w takiej dyskrecji, że tego dnia zaskoczone były wszystkie wywiady zachodnie, choć w Berlinie

było ich zatrzęsienie.

Widocznie zaufano uspokajającej wypowiedzi przywódcy NRD Waltera Ulbrichta, który na konferencji prasowej 15 czerwca 1961 r. na pytanie dziennikarza odparł, że „nikt nie zamierza tworzyć w poprzek Berlina muru”.
Decyzję o ustanowieniu między sektorem wschodnim a zachodnim Berlina granicy państwowej NRD ogłoszono wprawdzie w niedzielę 13 sierpnia 1961 r., lecz przez pierwsze trzy dni tworzył ją żywy mur z ustawionych w szeregu jednostek mundurowych NRD (policja, cywilne grupy bojowe itp.), na całym kilkunastokilometrowym odcinku. Dopiero później zaczęto wznosić autentyczny mur i zasieki. Najwidoczniej chciano najpierw wysondować reakcję Zachodu, czy będzie konfrontacyjna, czy też poprzestanie się na protestach słownych. Reakcja aliantów zachodnich całkowicie zaskoczyła i rozczarowała przede wszystkim Niemców bońskich, a jeszcze bardziej berlińczyków, bo skończyło się na wymuszonych w dodatku protestach. Willy Brandt, wówczas nadburmistrz Berlina Zachodniego, a więc najbardziej kompetentny świadek postawy aliantów, pisze w swych wspomnieniach „Begegnungen und Einsichten. Die Jahre 1960-1975”, że dosłownie nachodził komendantów alianckich w Berlinie i apelował, by przynajmniej protestowali. Również jego apel, by chociaż skierowali na granicę swych sektorów patrole wojskowe, poskutkował dopiero po 20 godzinach, a 72 godziny minęły, zanim alianci zaprotestowali w Moskwie. W obiegu były później pogłoski, że Moskwa uprzedziła Waszyngton o zamiarze zaryglowania ludziom ze Wschodu dostępu do Berlina Zachodniego. Z zachodnioberlińskiej furtki korzystać mogli przecież również Polacy.
Milczeniem zareagował na wydarzenia z 13 sierpnia nawet kanclerz RFN Konrad Adenauer, którego berlińczycy zachodni wygwizdali, bo zjawił się tam dopiero po upływie półtora tygodnia.
Zamiast istniejących 75 ulicznych przejść granicznych między sektorami wschodnim i zachodnimi, którymi bez kontroli przechodziło dziennie w obie strony pond 100 tys. osób, władze NRD pozostawiły tylko osiem

– pedantycznie kontrolowanych.

Jedno zarezerwowano wyłącznie dla obcokrajowców oraz wojskowych czterech wielkich mocarstw. Przejście to zapisało się w historii jako Checkpoint Charlie. Nawet prezydent USA Richard Nixon musiał się tam legitymować, gdy udał się turystycznie do wschodniego Berlina. Tylko w tym charakterze mógł się tam znaleźć, skoro USA nie uznawały NRD. Berlińczycy zachodni musieli czekać dwa lata, zanim pozwolono im na kilkunastogodzinne odwiedziny we wschodnim Berlinie z okresowymi przepustkami.
Wśród historyków przeważała dotychczas opinia, że to przywódca NRD, Walter Ulbricht, zwrócił się do rządzących w Moskwie o zgodę na oddzielenie Berlina Wschodniego od Zachodniego murem z zasiekami. Minęło prawie pół wieku, zanim okazało się, że było odwrotnie. Pracujący w Moskwie historyk niemiecki Mathias Uhl dotarł w tamtejszych archiwach do 19-stronicowego protokołu z rozmowy, jaką 1 sierpnia 1961 r. odbyli w Moskwie przywódca radziecki Nikita Chruszczow z wezwanym tam Ulbrichtem. Z rozmowy wyraźnie wynika, że

inicjatorem muru była Moskwa,

która, widząc komplikującą się dramatycznie sytuację polityczno-gospodarczą w NRD, poleciła, by najpóźniej w ciągu dwóch tygodni zablokować szczelnie dostęp z Berlina Wschodniego do Zachodniego. Taka sama myśl kołatała zapewne także w głowie Ulbrichta, lecz krępował się wystąpić z inicjatywą, bo w ten sposób przyznałby się, że nie panuje nad sytuacją.
Podjęta w Moskwie decyzja przyniosła jednak konflikt międzynarodowy, nawet zbrojny, z Zachodem. 13 sierpnia podeptano bowiem uprawnienia aliantów, zawarowane oddzielnym statusem okupacyjnym dla Berlina jako całości, który graniczenia sektorów murem nie przewidywał. Tym bardziej nie przewidywał, że dokonać się to może rękoma… NRD.
Dzisiaj, gdy poznaliśmy bliżej dziwolągi historii tamtych lat, wydaje się wręcz nie do wiary, że nieuznawana przez trzech aliantów NRD dyktowała im warunki pozostania w Berlinie Zachodnim oraz przejazdu z Zachodu przez terytorium NRD do Berlina, ignorując obowiązujący przecież nadal czteromocarstwowy status Berlina jako całości. Policzek wymierzony przez reżim Ulbrichta zachodnim aliantom był oczywisty. Rosjanie podczas całej tej operacji przyjęli postawę wielkich nieobecnych.
Ze wspomnianego wyżej protokołu rozmowy Ulbrichta w Moskwie wynika, że Chruszczow miał świadomość ryzyka konfliktu zbrojnego z Zachodem. „Jeżeli narzuci nam się wojnę,

to będzie wojna”,

powiedział Ulbrichtowi. Przechodząc od słów do czynów, Moskwa przerzuciła w sierpniu do NRD dodatkowo 40 tys. żołnierzy i 700 czołgów, a stacjonujące w Polsce jednostki bojowe ulokowano w pobliżu granicy z NRD. Wzmocniono także radzieckie dywizje stacjonujące na Węgrzech.
Zachód nie pozostał dłużny.
28 czerwca generał Bundeswehry, Heusinger, meldował prezydentowi Kennedy’emu, że siedem dywizji zachodnioniemieckich zawsze gotowych jest „wykonać każde powierzone im zadanie” („Neue Zürcher Zeitung”, 30.06.1961 r.). 10 lipca 1961 r. Rada NATO postanowiła zwiększyć liczbę dywizji w Europie z 22 do 30. 1 sierpnia 1961 r. ogłoszono stan gotowości alarmowej dla wszystkich jednostek NATO w Europie.
12 sierpnia 1961 r., w przeddzień tej najdramatyczniejszej po wojnie decyzji na ziemi niemieckiej, zachodnioniemiecka agencja prasowa DPA pisała: „Klimat polityczny i socjalny we wschodnich Niemczech pogarsza się z dnia na dzień. Zachodzi niebezpieczeństwo, że w następstwie takiego stanu rzeczy około 17 września, podczas wyborów do Bundestagu [parlament NRF – EG], dojdzie do wybuchu na Wschodzie. W odpowiedzi mieszkańcy Niemiec Zachodnich mogliby

ulec pokusie przyjścia

swym ziomkom ze Wschodu z pomocą”. Nad Europę ściągały więc chmury zawieruchy wojennej. Wprawdzie na początku czerwca Chruszczow spotkał się z prezydentem Kennedym w Wiedniu, gdzie najprawdopodobniej uzgodniono, że aby opanować katastrofalną sytuację w NRD, Zachód przełknie przejęcie przez NRD pełnej kontroli na jej granicach. Żadne z supermocarstw nie miało jednak pewności, czy tylko na tym się skończy. Chruszczow przecież zapowiadał także zawarcie traktatu pokojowego tylko z NRD, co z kolei godziło w układ poczdamski.
Zarówno między Berlinem Wschodnim a Zachodnim, jak również od zachodniej strony miasta graniczącego z terenem NRD ukształtowała się w następstwie 13 sierpnia samowolna praktyka graniczna władz NRD, inna wobec berlińczyków zachodnich, inna wobec mieszkańców Niemiec Zachodnich oraz inna wobec obcokrajowców, także odmienna wobec trzech zachodnich aliantów. Nawet przybliżenie tej skomplikowanej materii wymagałoby kilku stron. Niemcy zapłacili za 13 sierpnia wysoką cenę: 20-letnią izolację, liczne ofiary śmiertelne bądź ranne przy próbach pokonania muru i zasieków. Wielu trafiło do więzień po nieudanej ucieczce. Z upływem lat reżim zakazów i ograniczeń topniał, lecz ostateczny cios dacie 13 sierpnia zadano w listopadzie 1989 r., obalając mur wolą samych berlińczyków.

Autor był wieloletnim korespondentem prasy polskiej w RFN, autorem wielu książek poświęconych historii Niemiec

Wydanie: 2009, 32/2009

Kategorie: Historia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy