Hodowle złotówek

Hodowle złotówek

Rolnictwo i hodowla mogą być dobrym interesem. Należy tylko mieć gdzie gospodarować, chcieć i umieć to robić To był szczęśliwy traf – opowiada Waldemar Lis, właściciel gospodarstwa w Księżym Dworze. – Szukałem jakiejś działki w pobliżu jezior. I zobaczyłem to gospodarstwo. To była miłość od pierwszego wejrzenia, choć część budynków popadła w ruinę, dachy się pozapadały, a teren siedliska szpeciły błotniste kałuże. Tak gospodarowali tu byli dzierżawcy, z którymi Agencja Nieruchomości Rolnych zerwała już kontrakt. Szczęśliwy traf polegał i na tym, że właśnie rozpisano przetarg na zakup majątku. Do zabudowań dochodziło jeszcze prawie 500 ha ziemi, a także piękny park z pałacem, również zrujnowanym. No i wygrałem ten przetarg. Ekipa budowlana weszła na plac 6 września 2002 r. Minęły zaledwie dwa lata. Dziś obory z końca XIX w. wyglądają jak wtedy, kiedy je wybudowano. Zerwano odpadające tynki, a spod nich wyłonił się kamień. Wymieniono wszystkie dachy. Położono 11 tys. m kw. dachówki ceramicznej. Budynki są pod opieką konserwatora, więc różne obostrzenia utrudniały pracę budowlanym. – Muszę przyznać, że konserwator patrzył na prace czujnym, ale bardzo przychylnym okiem – mówi pan Lis. 6600 litrów rocznie Obok obór dobudowano werandy otoczone „stołami”, na których krowy dostają paszę. Jeden z budynków przygotowano na halę udojową i pomieszczenie do przechowywania mleka. Potem wstawiono dwa stanowiska udojowe na 14 krów każde. Aparatura nowoczesna, całkowicie skomputeryzowana. Ogromny zbiornik z systemem chłodzenia. Po krowy pracownicy gospodarstwa pojechali do Niemiec. Do ekipy dołączyli dwaj naukowcy z olsztyńskiej akademii rolniczej, wybitni specjaliści od hodowli. W końcu marca 2003 r. do Księżego Dworu przyjechało pierwszych 200 dokładnie wyselekcjonowanych zwierząt. Dziś – razem z przychówkiem – krów jest już prawie 700. Z tego mleko produkuje ponad 300 sztuk. – Dokładnie 338 – uściśla Radosław Brzozowski, główny hodowca w Księżym Dworze. – Sytuacja zmienia się niemal z dnia na dzień, do stanowisk udojowych dorastają bowiem coraz to nowe krowy. Z naszego areału (500 ha własnych i 230 dzierżawionych) będzie można uzyskać paszę potrzebną dla 500-550 krów mlecznych plus młode. W tej chwili średnio od jednej krowy mamy 6,6 tys. l mleka rocznie. Zakładamy, że docelowo będziemy uzyskiwać do 9 tys. l. Gospodarze wyliczają sobie, że pieniądze włożone w odbudowę gospodarstwa i wyposażenie go w nowoczesne urządzenia powinny się zwrócić w ciągu siedmiu, ośmiu lat. Potem już czysty i pewny zysk. Bo ze sprzedażą mleka takiej jakości nie ma kłopotu. Kiedy hodowla była jeszcze na etapie rozruchu, przyjechał dyrektor z Bakomy i po obejrzeniu całości stwierdził, że nie wyjedzie, dopóki nie podpisze kontraktu. Rolnictwo, jak twierdzą znawcy przedmiotu, specjaliści z Agencji Nieruchomości Rolnych, może przynosić wysokie zyski. Jeśli zostanie spełniony podstawowy warunek – gospodarstwo będzie duże. Nie znaczy to, że gospodarstwa rodzinne są z góry skazane na klęskę. Mają szansę, jeśli potrafią się porozumieć między sobą. Już w 20-leciu międzywojennym na wsi znakomicie dawały sobie radę wszelkiego rodzaju spółdzielnie. Potem zakładano spółdzielnie na siłę. Po polskim październiku większość rozwiązano. Ale wiele z tych, które przetrwały, dziś prosperuje. Najlepszym przykładem jest Spółdzielcza Agrofirma Witkowo koło Stargardu. Byłem świadkiem odwiedzin w tejże spółdzielni grupy zamożnych bauerów z zachodnich landów Niemiec. Oglądali wszystko i cmokali z zachwytu. Prezes Marian Ilnicki, kierujący tym gospodarstwem od ponad 40 lat, twierdzi, że do sukcesu trzeba tylko, żeby ludzie wiedzieli, co chcą robić, i umieli to robić. Wykorzystać wszystkie możliwości – Konie mogą dziś być bardzo dobrym interesem – twierdzi Andrzej Orłoś, prezes Stadniny Koni Rzeczna, spółki pod egidą ANR. – Trzeba tylko znać się na nich i poświęcać im tyle uwagi, ile potrzebują. Niewątpliwie Andrzej Orłoś zna konie i jest z nimi związany od zawsze. Był zawodnikiem olimpijczykiem, a potem przez szereg lat trenerem kadry narodowej naszych jeźdźców. Był też dyrektorem stadniny koni w Kadynach, a kiedy ta została sprywatyzowana, objął spółkę w Rzecznej. Wtedy, w roku 1998, przedsiębiorstwo znajdowało się na skraju

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 44/2004

Kategorie: Kraj