Polak się rodzi

Polak się rodzi

Ponad 6% dzieci przychodzi na świat przedwcześnie. Przy życiu utrzymuje się noworodki urodzone nawet w 26.-27. tygodniu ciąży, ważące 500-600 gramów Wreszcie rodzi się nas coraz więcej, po latach niepokojącego spadku demograficznego Polaków zaczęło przybywać. Najmniej urodzeń w ostatnich dziesięcioleciach zanotowano w roku 2003 – przyszło wówczas na świat tylko 351 tys. dzieci, od tego czasu zaczął się stopniowy wzrost demograficzny. W 2008 r. liczba urodzeń żywych wyniosła 414,5 tys. W ubiegłym roku także na porodówkach był niemały ruch, położnicy przypuszczają, że wzrost liczby narodzin się utrzyma. Co spowodowało przełamanie niżu demograficznego i korzystny przyrost naturalny? Na pewno nie becikowe, bo któż podejmuje tak poważną decyzję życiową dla 1000 zł. Być może jest to odpowiedź na powolną stabilizację życia ekonomicznego w naszym kraju. Słyszy się także, że jest to skutek… stanu wojennego, kiedy to Polacy z konieczności spędzali wieczory w domu, przy niedostatku elektryczności, i wtedy poczęli, jak mówią statystyki, znacznie więcej dzieci niż w latach poprzednich. Teraz te dwudziestoparolatki z lat 80. podejmują decyzje o posiadaniu własnych dzieci. Jakiekolwiek są tego przyczyny – skutek jest pozytywny – mamy coraz więcej dzieci, a to zapowiada odmłodzenie narodu i rozwój kraju. Ale jaka jest kondycja rodzących się dzieci? Wszak od niej zależy w dużym stopniu stan zdrowia przyszłego społeczeństwa. Dyrektor najstarszego szpitala dziecięcego w Polsce im. św. Ludwika przy ul. Strzeleckiej w Krakowie, lek. med. Stanisław Stępniewski, obserwuje, że mamy dzisiaj więcej noworodków słabych, wymagających leczenia i specjalistycznej opieki, gdyż medycyna utrzymuje je przy życiu. Kiedyś takie dzieci umierały jeszcze w łonie matki albo zaraz po urodzeniu, a obecnie wiele z nich wyrasta na zdrowych ludzi. Za wcześnie na ten świat Polak często zbyt śpieszy się na świat, ponad sześcioro dzieci na sto rodzi się u nas przedwcześnie, czyli przed 37. tygodniem ciąży (dokładnie 6,6 na 100 urodzeń żywych). Obwinia się o to środowisko, w jakim żyją przyszłe matki, rosnące ciągle tempo życia, stresy wynikające z braku poczucia stabilizacji, a także, jak dowiedziono niedawno, infekcje, na które młode pokolenie wydaje się mniej odporne. Wcześniaki rodziły się zawsze, w podobnej jak obecnie proporcji do dzieci donoszonych, lecz dzisiaj utrzymuje się przy życiu noworodki urodzone nawet w 26.-27. tygodniu ciąży, ważące 500-600 g. Natomiast współczynnik umieralności stopniowo się zmniejsza – w 2008 r. umieralność okołoporodowa sięgała 7,9‰, noworodków (w pierwszych czterech tygodniach życia) – 3,9‰, niemowląt zaś – 5,6‰. Trudno sobie wyobrazić, jak mała jest istota ważąca pół kilograma, a przecież musi mieć wszystkie narządy, organy i układy wewnętrzne. Jakich rozmiarów jest jej serce, nerki, wątroba czy tak skomplikowany w swej budowie mózg? Jeszcze 30 lat temu z trudem utrzymywano przy życiu noworodki ważące poniżej 2000 g, 20 lat temu ta granica wynosiła 1500 g, potem dość długo uznawano, że szanse na przeżycie mają tylko dzieci z wagą urodzeniową powyżej 1000 g. Dzisiaj ratuje się nawet o połowę mniejsze, które wcześniej umierały jeszcze w łonie matki. Niełatwo jednak utrzymać je przy życiu, gdyż mają ustrój niedojrzały do egzystowania poza organizmem matki, nie potrafią samodzielnie oddychać, przyjmować pokarmów. Wkłucie się do ich tętnicy o średnicy włosa czy ich zaintubowanie wymaga wielkiej precyzji, nawet przyłożenie słuchawki do ich klatki piersiowej powoduje zaburzenie oddychania. Środowisko naturalne w łonie matki, które przedwcześnie utraciły, zastępują im inkubatory. Dzisiejsze różnią się od tych sprzed 10 czy 15 lat, zapewniają dziecku temperaturę właściwą dla wieku i dojrzałości, odpowiednią wilgotność powietrza, izolację, wyciszenie, ochronę przed infekcjami. Są też nowoczesne systemy wspomagania oddychania, doskonałe mieszanki do żywienia pozajelitowego. Bo najmniejsze noworodki oddychają za pomocą respiratora, a odżywiane są kroplówką. Zresztą wszystko, co służy tym delikatnym istotom, musi być nadzwyczajne, nawet czujniki i elektrody – niezwykle czułe i mało inwazyjne. – Nic jednak nie zastąpi dziecku naturalnego środowiska, jakie jest tylko w łonie matki, i chyba nigdy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2010, 2010

Kategorie: Kraj