Brutalny mord polityczny ujawnił palące problemy zamożnego Kraju Tulipanów Najbardziej barwny i kontrowersyjny polityk Holandii zginął w zamachu. Za życia Pim Fortuyn szokował swymi populistycznymi poglądami. Jego tragiczna śmierć wstrząsnęła całym kontynentem. Zdaniem komentatorów, to najbardziej znaczące polityczne zabójstwo w Europie od czasu śmierci w 1986 r. premiera Szwecji, Olofa Palmego, zastrzelonego w Sztokholmie przez sprawcę, którego do dziś nie wykryto. Fortuyn został zgładzony na dziewięć dni przed wyborami, w których jego partia mogła zostać drugą siłą polityczną kraju. Holenderski dziennik „Trouw” napisał w komentarzu redakcyjnym: „Jest w sposób bolesny jasne, że był to atak na prawdziwą duszę demokracji. Jeśli wolność słowa zostaje pogrzebana pod gradem kul, to już jest koniec”. Po zabójstwie setki zwolenników Fortuyna wyszły na ulicę, oskarżając rząd i dziennikarzy o podżeganie do zamachu. Gniewni manifestanci stoczyli bitwę z policją i podpalali samochody. W tym samym czasie grupki Marokańczyków tańczyły radośnie na placach Rotterdamu, bo oto marnie zginął ten, „który mówił, że islam jest zły”. Brutalny akt terroru zgodnie potępiły światowe stolice. Przewodniczący Unii Europejskiej, Romano Prodi, mówił o „zamachu na ducha Europy”. Szef rządu belgijskiego, Guy Verhofstadt, oświadczył: „Myślałem, że w dzisiejszych czasach, w Unii Europejskiej, w XXI wieku coś takiego jest niemożliwe”. Premier Holandii, Wim Kok, który wcześniej wielokrotnie oskarżał wytrawnego demagoga Fortuyna o sianie nienawiści, po jego tragicznej śmierci nie krył przerażenia: „Jestem zdruzgotany. I to stało się w Niderlandach, ojczyźnie tolerancji”. Politycy mówią o największym nieszczęściu Holandii od czasów II wojny światowej i o pierwszym mordzie politycznym w nowożytnej historii kraju. Przypomniano, że ostatnim wybitnym przywódcą Niderlandów, który zginął z rąk zamachowca, był książę Wilhelm Milczący, bohater walk o wyzwolenie spod hiszpańskiego jarzma, zastrzelony w 1584 r. 54-letni Pim Fortuyn, dziennikarz i profesor socjologii, ekscentryczny dandys i bogacz paradujący w drogich włoskich garniturach, dosłownie z miesiąca na miesiąc wywołał huragan na stabilnej scenie politycznej Holandii. Charyzmatyczny przywódca odznaczający się, według brytyjskiego dziennika „Independent”, „unikalnym połączeniem demagogii i intelektu” rzucił hasło, że Kraj Tulipanów, i tak już przeludniony, powinien zredukować liczbę imigrantów z 40 do 10 tys. rocznie, zaś muzułmanie nie powinni w ogóle być wpuszczani. Na 16 mln mieszkańców Holandii dwa miliony pochodzą z innych części świata, z czego 800 tys. to wyznawcy islamu, zazwyczaj bardzo trudno integrujący się z zachodnim społeczeństwem. Fortuyn – oryginał z ogoloną głową, otwarcie przyznający się do swego homoseksualizmu – domagał się wypowiedzenia układu z Schengen o swobodnym ruchu transgranicznym w obrębie Unii Europejskiej i traktatu ONZ o uchodźcach, bowiem „prawdziwy uchodźca powinien zbiec do sąsiedniego kraju i żyć w namiocie, a oni przybywają do nas samolotami”. Porównywano go do innych matadorów skrajnej prawicy w Europie – Le Pena czy Jörga Haidera – ale kandydat na „pierwszego homoseksualnego premiera Holandii” z oburzeniem odrzucał takie opinie: „Nie jestem rasistą ani faszystą. Jako gej wiem, co to jest dyskryminacja. Nie jestem przeciwko imigrantom, uważam jednak, że jeśli chcemy zintegrować te dwa miliony, które mamy, nie możemy już przyjmować nowych”. W lutym br. w wywiadzie dla dziennika „De Volkskrant” nazwał islam religią zacofaną, usiłującą wprowadzić średniowieczne obyczaje w nowoczesnym, oświeconym społeczeństwie Holandii. „Jak można szanować kulturę, w której kobieta musi kroczyć kilka kroków za swym mężem, siedzieć w kuchni i być cicho?”, głosił profesor populista, chętnie jeżdżący z własnym kierowcą daimlerem czy jaguarem. Po tym wystąpieniu partia Holandia, w której warto żyć, nie chciała już, aby był jej kandydatem w wyborach. Fortuyn założył więc szybko nowe ugrupowanie – Listę Pima Fortuyna (LPF), które w marcu w wyborach do władz Rotterdamu, drugiego co do wielkości miasta Holandii, zdobyło niemal 35% głosów. Szacowano, że w zaplanowanych na 15 maja wyborach LPF uzyska co najmniej 25 mandatów w 150-osobowym parlamencie. Ale Fortuyn nie doczekał tego sukcesu. W poniedziałek, 6 maja, około godziny 18 wyszedł z kompleksu stacji medialnych w Hilversum, gdzie udzielił wywiadu radiowego. Powiedział w nim, że spodziewa się żyć 87 lat. Na parkingu jednak już czekał zabójca w czapce bejsbolowej. Podszedł do polityka i z bliskiej
Tagi:
Marek Karolkiewicz









