Hollyłódź

Hollyłódź

Dlaczego wielcy reżyserzy tak rzadko kręcą filmy w Polsce Wieść jest z gatunku elektryzujących. Producenci kina bollywoodzkiego będą kręcić pirotechniczne sceny do swojej szpiegowskiej superprodukcji „Banita” na ulicach Krakowa. Nie Pragi czy Budapesztu, bo to my daliśmy im lepsze warunki. Zamknięte dla ruchu ulice, barkę na Wiśle, do której skoczy z mostu dzielny bojownik, i podobne. Ale pamiętajmy – Kraków jedną ręką daje, a drugą odbiera. Bo podatek VAT za produkcję filmową wynosi u nas 22%, a w Czechach – zero. Parę scen więc ten i ów u nas nakręci, ale światowej klienteli filmowej takiej Pradze nie odbierzemy. Zaniechane hale Kraków za pobyt 50-osobowej ekipy przez 18 dni zdjęciowych zarobi ok. 2 mln dol. Dużo? Zależy, jak liczyć. Bo przecież zaledwie przed trzema laty premier Jarosław Kaczyński przy aplauzie – uwaga! – Andrzeja Wajdy podpisywał z ministrami kultury i obrony swego rządu porozumienie o budowie miasteczka filmowego w Nowym Mieście nad Pilicą, 80 km od Warszawy. Za 100 mln zł na byłym lotnisku wojskowym miało powstać 10 ogromnych hal zdjęciowych, a przy nich stadnina koni, basen do ujęć wodnych i hotel dla obsługi. Pieniądze naturalnie z unijnych funduszy strukturalnych. Nie wyszło z tego nic, bo premier Kaczyński miał na głowie sprawy ważniejsze i zabrakło „woli politycznej”. Rzecz śpiesznie wykreślono z planów Ministerstwa Kultury. Państwowy Instytut Sztuki Filmowej też do projektu wracać nie zamierza. Nie dziwota. Pewnie co rozsądniejsi urzędnicy puknęli się w głowę. Bo przecież skoro wszystkim naszym fabułom i serialom wystarcza na zdjęcia parę blaszaków przy Chełmskiej, dwa lokale gastronomiczne i cztery biura wynajęte na godziny, to co będą kręcić w dziesięciu ogromnych halach? „Quo vadis” i „Ogniem i mieczem” już sfilmowano. Ale sen o polskim Barrandovie się nie prześnił. Podobny do premierowego zamysł jakieś półtora roku temu zgłosiła producencka ATM Grupa, która wyprodukowała dla telewizji „Świat według Kiepskich” czy „Big Brothera”. Tym razem miasteczko filmowe miało stanąć na Bielanach, gdzie grupa już ma hangary, w których kręci dla telewizji. Ale i o tym projekcie zrobiło się cicho. No, bo takich „Kiepskich” kręcono we wrocławskiej kamienicy przeznaczonej do rozbiórki. Jak się szło na plan, obsługa przestrzegała, żeby nie skakać po schodach, bo jeszcze tąpnie sufit poniżej. A gdy przychodziły wycieczki szkolne, to już na wszystkich padał blady strach. Bo dzieciaki biegały, skakały i wszystko mogło runąć. W takich warunkach kręcono hicior Polsatu. A tu teraz – miasteczko filmowe! Poza tym nasze kino straciło producencką ciągłość równo 20 lat temu. Wtedy stałe zatrudnienie w branży straciło 10 tys. fachowców – od kaskaderów do kompozytorów. Pomieszczenia wytwórni wynajmowano hurtowniom i bankom. Agrobank przejął halę zdjęciową Wytwórni Filmów Fabularnych w Łodzi. Aby przetrwać, jej warsztaty stolarskie przestawiły się na produkcję trumien. Niewiele to pomogło. Po niezliczonych próbach reanimacji wytwórnię postawiono w stan likwidacji w 1998 r. Postępowanie likwidacyjne ciągnęło się siedem lat, wreszcie w 2005 r. udało się je zahamować. Ale i tak Wytwórnia jest cieniem samej siebie sprzed lat. Jej największy atut to magazyn broni i kilku doświadczonych pirotechników, z których polski film korzysta – jak wiadomo – nie za często. W Łodzi coś miało się ruszyć za sprawą Davida Lyncha, który zakochał się w starych halach włókienniczych, tak świetnie wykorzystanych przez Wajdę w „Ziemi obiecanej”. Lynch nawet nakręcił tam „Inland Empire”, ale z pracy kamery nie wynika bynajmniej, że to Łódź. A i zapał Lyncha do Łodzi ostatnio ostygł. Przeszłością żyje też Wrocławska Wytwórnia Filmów Fabularnych (za PRL ponad 500 filmów). Teraz utrzymuje się ze sporadycznego wynajmu hal zdjęciowych, czasem na filmy, czasem na koncerty. Może ją uratować współpraca ze Zbigniewem Rybczyńskim, który obiecuje utworzyć tu centrum nowoczesnych technologii wizualnych. Studio Pixar we Wrocławiu? Przekonamy się o tym najwcześniej w 2012 r. Miasteczko braci H. Ale gdzie tam Warszawie, Łodzi czy Wrocławiowi do Pragi z jej Barrandovem. Tam już na początku lat 30. bracia Miloš i Vaclav Havlowie (Vaclav był ojcem „tego” Havla, prezydenta) kupili ziemię 5 km od centrum Pragi z zamiarem budowy rozległych studiów filmowych. W Polsce w tym czasie filmy kręciło się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 43/2010

Kategorie: Kultura
Tagi: Wiesław Kot