I po wyborach

I po wyborach

Z małego wzgórza widok na jezioro, pomost i białą łódkę. Pusto i cicho. Są jeszcze takie miejsca. W tym drewnianym domku co chwila odkrywam nowe, niezwykłe szczegóły, każdy element przemyślany, zwykle ręcznie robiony przez dawnego właściciela. To było małżeństwo malarzy. I ten domek jest dziełem sztuki. Oni nie żyją już od wielu lat. Trudno o coś bardziej smutnego niż piękne rzeczy zostawione przez zmarłych, które zapominają swoich właścicieli, w obcych rękach blakną i też umierają. Zdumiewające są koła zakreślane przez zbiegi okoliczności. Obecna właścicielka, nie znałem jej przedtem, kupiła ten domek od spadkobierców malarzy. Dowiedziała się o jego istnieniu z tekstu w miesięczniku „Zwierciadło”. Zamarzyła, by mieć taki dom, więc gdy przypadkiem dowiedziała się, że jest na sprzedaż, kupiła go. Nagle uświadamiam sobie, że kupiła go dzięki mnie. To ja mojej znajomej utorowałem drogę do pisania w „Zwierciadle”. I napisała o tym domu. Gdyby tak iść dalej ogniwami łańcucha przypadków, stało się to dzięki Iwonce. Ona dawno temu zadzwoniła do „Zwierciadła” z propozycją, by mnie przyjęli do pracy w redakcji. A jakie drogi prowadziły mnie do poznania Iwony? Można by tak iść do początków świata. Warto to wiedzieć, ale nie wolno o tym za wiele myśleć, łatwo można popaść w obłęd.
A więc Podlasie, blisko litewskiej granicy. Na wiejskich zabudowaniach plakaty wyborcze, na szczęście najwięcej Kosiniaka-Kamysza. Trafia się Duda i psuje piękno falującego krajobrazu. Trzaskowskiego widać dopiero w Suwałkach. Pobliskie Sejny – ładne są tu tylko dwie barokowe wieże kościoła, które górują nad miastem. Dwa ronda pod znakiem Dudy, stoi z obu stron na stelażach, jakby władze miasta bezwstydnie go promowały.

Czytam dzienniki Máraia, dwa ostatnie tomy, i starzeję się razem z nim. Tym, co najlepsze w tych późnych zapiskach, jest właśnie starość cudza i własna, opisy spektaklu starzenia się. Pisarz nie ma litości dla siebie, dla innych i w końcu nie ma dla mnie, kreśląc dziesięć lat, które mnie czekają do osiemdziesiątki, jeśli dopłynę do tego zmurszałego brzegu. Márai pisze ironicznie: „Zawsze istnieli starzy ludzie. Ale nigdy nie było tłumu starców. A teraz jest. To straszne zjawisko narosło w krótkim czasie, w ciągu ostatnich czterdziestu, pięćdziesięciu lat. W przeszłości szanowano starych ludzi – oczywiście, jeśli na to zasługiwali. Tłumu starców nikt nie szanuje, jesteśmy ciężarem i kłopotem. Młodzi patrzą na nas z niechęcią. Tępienie starców nie jest rzeczą niemożliwą, pewnego dnia społeczeństwo zacznie się bronić przed starymi ludźmi, tak jak się broni przed epidemiami, przed szarańczą”.

Jeffrey Isaac, amerykański politolog i publicysta polityczny, pisze o podłym narcyzmie Trumpa, mającym już charakter paranoi: „Trump ma zdolność do zmobilizowania wystarczającej liczby gniewnych, rozczarowanych, rasistowskich, cynicznych albo po prostu głupich wyborców, aby uzyskać reelekcję. (…) Przyszłość liberalnej demokracji wisi na włosku. I niczego nie można mieć za pewnik. Amerykańska demokracja wymaga obrony. Trump musi zostać pokonany. A wtedy będzie można wznowić długotrwały i trudny projekt ożywienia demokracji i stworzenia bardziej sprawiedliwego społeczeństwa. Nikt nas nie ocali, jeśli nie ocalimy siebie”. Jak ulał pasuje to do nas. Staczamy się.

Pani Jola spod Warszawy pomagała nam przed laty, zajmowała się dziećmi, prosta, pełna energii, światła i zdrowego rozsądku. Bardzo ją lubię. Pisze na swojej stronie na Facebooku: „Nie wiem, co mu, kto każe, wiem jedno tylko, Duda, takie jest moje zdanie i nie sądzę, aby mówił w imieniu kogoś lub ktoś by kazał mu to mówić. On ma swoje zdanie, to, co myśli, mówi, i jest szczery, a nie oszukaniec faszysta lub człowiek żerujący na ludziach”. Pani Jola uwielbia małe dzieci, a Duda ma głowę okrągłą jak niemowlak, pięknie gaworzy. I te prezenty dla dzieci. Jak go nie kochać. A demokracja, wolne sądy, trójpodział władzy – pani Jola nie zna takich zwierząt.

Rządy Prawa i Sprawiedliwości zmierzają w stronę dyktatury. Czy tam dojdą, nie wiem. Zależy to od nas, od polskiej inteligencji, od naszej klasy średniej, ale też od polskiego kretyna. Jeśli Duda wygra te wybory, PiS będzie łatwiej. Najpierw do końca spacyfikują sądy. Potem odbędzie się kastrowanie samorządów. I trzeba zakneblować media prywatne. Tu nawet nie są hipokrytami, wprost o tym mówią. Nasz prezydent miałby instrumenty, by im w tym przeszkadzać. I jakoś byśmy dopełzli do wyborów parlamentarnych. Tak wiele od tego zależy, że boję się mieć nadzieję.

Wydanie: 2020, 27/2020

Kategorie: Tomasz Jastrun

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy