IBM i bomba atomowa

IBM i bomba atomowa

Maszyny Holleritha wykorzystywano nie tylko w hitlerowskich Niemczech, ale także przy reformie ubezpieczeń w USA oraz spisie ludności w carskiej Rosji “Największym grzechem przeciw ścisłości są pozory ścisłości”, nauczał nasz wielki socjolog, Stanisław Ossowski. Istotnie, dane statystyczne, dokumenty, świadectwa itp. mogą łatwo zwieść myśl na manowce, jeśli są ujęte w wadliwą konstrukcję myślową. Przykładem może być książka Edwina Blacka, “IBM i Holocaust”, która z pomocą inteligentnej kampanii promocyjnej znalazła się na światowych listach bestsellerów. Jednak masa arcyciekawych dokumentów, archiwalna rzetelność, nie może przesłaniać błędności wymowy jego głównej tezy. To, że holocaust nie mógł się obyć bez nowoczesnej technologii, jest oczywiste dla każdego zwiedzającego obóz-muzeum w Oświęcimiu. Uśmiercenie ponad miliona Żydów, i to w dosyć dyskretny sposób, wymagało nowych narzędzi mordu (cyklon B), sprawnych, masowych przewozów kolejowych, efektywnej organizacji selekcji na rampie, umiejętnej mistyfikacji (napisy w rzekomych łaźniach), usuwania zwłok (kremacja) oraz zagospodarowania rzeczy osobistych zamordowanych. Więźniowie obozu byli podzieleni na kategorie, oznakowani, zarejestrowani w kartotekach, sfotografowani. Krótko mówiąc, rozwinięta biurokracja i pełna nowoczesność w obozie zagłady. Holocaust – w odróżnieniu od pogromów – o czym pisano od dawna, mógł zostać przeprowadzony dzięki możliwościom nowoczesnej techniki i organizacji społecznej. Już Zygmunt Bauman w swym studium z 1990 roku pt. “Nowoczesność i Holocaust” (wyd. polskie w 1992 roku) pisał, iż “administracyjny tryb działania wywarł bardzo silne piętno na przebiegu holocaustu… Administracja zaczęła od tego, od czego zaczyna każdy system biurokratyczny: od sformułowania ścisłej definicji obiektów działania, zarejestrowania wszystkich, którzy zostali objęci tą definicją i założenia kartoteki dla każdego”. Otóż to. Najpierw była definicja prawna, a ta odzwierciedlała wolę polityczną (Hitlera), potem rejestracja “obiektów”, czyli ludzi, następnie założenie kartoteki. Sprawą istotną było użycie metod statystycznych dla tabulacji danych, ale przecież nikt nie uznaje statystyki za odpowiedzialną za zagładę! Nie robi tego także sam Black. Byłaby to teza zbyt naciągana, poza tym mało politycznie i ekonomicznie użyteczna. Edwin Black swą argumentację opiera na argumentach personalnych i instytucjonalnych – przede wszystkim stara się wykazać osobiste związki między szefem IBM a reżimem nazistowskim, czego koronnym dowodem ma być przyjęcie w 1937 roku medalu od Hitlera. Istotne w jego książce są także profity, jakie czerpał amerykański IBM z działania niemieckiej spółki Dehomag (Deutsche Hollerith Machinen Gesellschaft), samodzielnej firmy, zależnej technologicznie od IBM. Historycy, także polscy, bardzo krytycznie przyjęli jego argumenty, wskazując na złożoność polityki państw zachodnich wobec dyktatury Hitlera i chronologię holocaustu. Black nie wykazał w swojej książce, że amerykański IBM sam przygotowywał programy dla rejestracji Żydów w celu ich transportu i likwidacji w obozach zagłady. Zresztą tzw. Ostateczne Rozwiązanie przyjęto dopiero w 1941 roku, po inwazji na ZSRR, i w pierwszej kolejności likwidowano Żydów Europy Wschodniej w oparciu o zasadę “Żyd jaki jest, każdy widzi”. To wystarczyło także w Jedwabnem; nie było tam ani sorterów, ani tabulatorów IBM. Można więc tę książkę potraktować jedynie jako ciekawą i udokumentowaną analizę szczególnego aspektu holocaustu, ale nie jako dowód współpracy maszyn i personelu IBM w dziele zagłady. I choć teza Blacka nie da się utrzymać, to rozgłos i dyskusja wokół niej pozwala przedstawić szerszy, ważniejszy, a może i ciekawszy problem narodzin nowoczesnego państwa i społeczeństwa. Wynikają z niej pewne nauki dla Polski dzisiejszej. Odnoszą się one do modernizacji systemu informacyjnego. Pod koniec XIX wieku nowoczesne państwa Zachodu, a w szczególności Stany Zjednoczone, nie mogły sobie poradzić ze zbieraniem danych o swoich obywatelach, ze względu na ogrom obliczeń. Spis powszechny w 1880 roku, podstawa dla poboru do wojska, zbierania podatków oraz dostarczania danych dla planowania produkcji towarów masowych, nie był jeszcze zakończony w 1887 roku! Ręczne sortowanie milionów formularzy spisowych okazało się zbyt powolne, gdyż wyniki spisu otrzymane w 1889 roku były już nieaktualne, a na rok 1890 przewidziano kolejny spis. Jak widzimy, nie tylko aparat nazistowski był zainteresowany wyszukiwaniem osób o określonych cechach. Także demokratyczne Stany Zjednoczone dbały

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2001, 2001

Kategorie: Nauka