W ostatnim czasie w poważnych sprawach głos zabrało trzech młodych polityków. Jeden z prawicy, dwóch z lewicy. Młody (lat 38) działacz PiS, były minister w kancelarii Lecha Kaczyńskiego Andrzej Duda obwieścił w krakowskich mediach, że będzie kandydatem PiS w nadchodzących wyborach samorządowych. Będzie ubiegał się o prezydenturę Krakowa. Zapytany przez dziennikarkę, czy przeprosi tych krakowian, którzy byli przeciwni pochowaniu Lecha Kaczyńskiego wraz małżonką na Wawelu, za to, że zarzucił im brak patriotyzmu, eks-Kaczyński minister odrzekł, że tak, przeprasza tych, którzy byli przeciwni pochówkowi w katedrze wawelskiej, ale nie przeprasza tych, którzy manifestowali pod kurią. Logika eksprezydenckiego ministra, a kandydata na urząd prezydenta Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa jest następująca. Można mieć inne niż PiS zdanie, ale nie wolno go wyrażać, a już nie daj Boże w formie manifestacji. Bardzo ciekawa i godna uwagi koncepcja demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. Myślę, że krakowianie wpadną w zachwyt i tego oryginalnego myśliciela i teoretyka demokracji wybiorą na prezydenta swego miasta już w pierwszej turze. To, że manifestować swych poglądów się nie powinno, rozumiem, koncepcję społeczeństwa obywatelskiego ŕ la PiS znam doskonale. Ale żeby manifestowanie w sprawach wedle PiS niesłusznych było od razu równoznaczne z brakiem patriotyzmu? Czy chodzi o to, że przeciw pochówkowi Lecha Kaczyńskiego na Wawelu, czy o to, że pod oknami kard. Dziwisza? Tę drugą ewentualność odrzucam. Gdyby manifestowanie pod oknami kardynała było samoistnym dowodem na brak patriotyzmu, to trzeba by przyjąć, że w roku 1937 legioniści i ich sympatycy, manifestujący w tym samym miejscu (wówczas pod oknami kard. Sapiehy i wybijający mu szyby!) przeciw samowolnemu przeniesieniu trumny Piłsudskiego z jednej krypty do drugiej, nie byli patriotami. A to przecież ex definitione niemożliwe. Przeciwnie. Oni manifestowali z patriotycznych motywacji! Zatem pod rygorem utraty miana patrioty nie wolno manifestować braku zachwytu dla braci Kaczyńskich. Wszystko jasne. Aby nie było wątpliwości: byłem pod kurią. Nie jestem zatem patriotą, ze społeczności patriotów zostałem przez ministra Dudę wykluczony. Jak się jednak okazuje, głębokość myśli jest charakterystyczna nie tylko dla prawicowej młodzieży. Na lewicy podobnie. Młody aktyw SLD w Krakowie wydalił z siebie myśl wielką. W nadchodzących wyborach samorządowych nie poprą kandydatury Jacka Majchrowskiego, bo on ich, a zwłaszcza ich mądrości nie docenia, i wystawią swojego kandydata. Np. europosłankę Senyszyn. Pomysł świetny! Rzeczywiście, europosłanka, uważana za Palikota lewicy, ma w Krakowie duże szanse… ułatwić wygraną prawicowemu kandydatowi. Wojewodzie Stanisławowi Kracikowi (co to ostatnio pochwalił Komisję Majątkową i uznał mienie kościelne za pewną nieistotną odmianę mienia społecznego) albo wspomnianemu wyżej eksministrowi Dudzie. Wygrana któregoś z tych kandydatów będzie karą dla Majchrowskiego za to, że nie docenia mądrości młodego aktywu SLD. To się nazywa strategia! I to jest przykład lewicowej, chciałoby się powiedzieć, rewolucyjnej pryncypialności. Nie ma nic piękniejszego, jak polec na barykadzie rewolucji w obronie lewicowych ideałów. Okazuje się, że z tymi ideałami też nie jest najlepiej. Trudno je mianowicie określić. Kolejny młody działacz lewicy, wciąż dobrze zapowiadający się poseł Bartosz Arłukowicz, na łamach „Rzeczpospolitej” odpowiada na leninowskie pytanie „co robić?”. Poseł wie, co robić. Mówi przeto wprost: lewica musi raz na zawsze przestać być partią biografii, musi zerwać z postkomunizmem, musi przestać bronić funkcjonariuszy SB, zaniechać nieustannej walki o dobre imię Peerelu. Bo to wszystko lewicę zamykało, nie pozwalało przyciągnąć młodych ludzi… Owszem, lewica broniła byłych funkcjonariuszy SB w Sejmie i w Trybunale Konstytucyjnym, ale jak sądzę, nie dlatego, że czuła historyczną i ideową więź z tą formacją, ale dlatego, że ustawą niesprawiedliwą, niezgodną z konstytucją i europejskim standardem, łamano zasady państwa prawa i prawa człowieka tych byłych funkcjonariuszy. Dziś oni stali się obywatelami drugiej kategorii i dlatego wymagają obrony. Lewica broniła też PRL. Ale broniła nie jako ideału suwerennego państwa dobrobytu i wszelkiej szczęśliwości, tylko broniła życiorysów ludzi, którzy w warunkach PRL uczciwie dla Polski pracowali i dziś mają prawo być ze swych życiorysów dumni. Broniła zatem godności ludzi pracy. Nie wiem, co to ma być za lewica, która będzie ślepa na łamanie praw człowieka, obojętna wobec łamania zasad państwa prawa i niezauważająca odzierania ludzi pracy z ich godności. Tym bardziej nie wiem, kogo
Tagi:
Jan Widacki









