Ikona pomarańczowej rewolucji

Ikona pomarańczowej rewolucji

Julia Tymoszenko – uwielbiana przez wielu Ukraińców, twarda, bezkompromisowa i… zamieszana w podejrzane interesy Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. Na Ukrainie mówią, że to stare polskie porzekadło jak ulał pasuje do nowego premiera w Kijowie, 44-letniej Julii Tymoszenko. Skazywana już kilkakrotnie przez swoich politycznych przeciwników i prasę na banicję charyzmatyczna liderka partii Batkiwszczyzna (Ojcowizna) zwłaszcza w ciągu ostatnich miesięcy udowodniła, że nie na darmo od lat mówi się o niej na Ukrainie „Żelazna Julia”. W czasie prezydenckiej kampanii Wiktora Juszczenki cały czas była przy jego boku. To ona (podobno) popychała go do walki z Leonidem Kuczmą, kiedy dzisiejszy ukraiński prezydent miał chwile zwątpienia. W listopadzie i grudniu 2004 r., na kijowskim Majdanie, kiedy ważyły się losy pomarańczowej rewolucji, najżarliwiej – i najskuteczniej – zagrzewała demonstrantów do wytrwałości i nieustępliwości wobec poprzedniego reżimu. Jej drobna postać i twarz okolona włosami splecionymi w długi, typowo ukraiński warkocz pozostaną zapewne jednym ze znaków rozpoznawczych wydarzeń 2004 r. na Ukrainie – niezależnie od tego, jak potoczy się dalej pomarańczowa rewolucja. Teraz Wiktor Juszczenko mianował ją p.o. premierem Ukrainy, a w nadchodzącym tygodniu ukraiński parlament najprawdopodobniej przegłosuje formalne powołanie „Żelaznej Julii” na szefa rządu. Komentatorzy zastanawiają się jeszcze czasami, czy część projuszczenkowskich deputowanych na pewno podniesie rękę za tą nominacją, bo Julia Tymoszenko pozostaje osobą kontrowersyjną, ale większość przewiduje, że wszystko pójdzie „po myśli Julii”. Jeden z dziennikarzy ukraińskich, którzy w końcu stycznia przybyli z wizytą studyjną do Warszawy, powiedział wręcz: „Julia, jeśli chce, zmusi wszystkich do wszystkiego”. Było w tym także nawiązanie do kijowskich plotek, że Wiktor Juszczenko trochę obawiał się niezależności i władczej natury Tymoszenko i próbował wysunąć na stanowisko premiera innego swojego bliskiego współpracownika, milionera Petra Poroszenkę. Co zrobiła „ikona pomarańczowej rewolucji”? Ujawniła poufny układ, który Juszczenko zawarł z nią przed wyborami prezydenckimi, obiecując w zamian za poparcie w wyścigu do fotela prezydenckiego poprzeć kandydaturę Julii na premiera i przydzielić jedną piątą miejsc w rządzie (choć w blisko 500-osobowym parlamencie ma tylko 20 deputowanych). I nominację oczywiście otrzymała. Być może, rzeczywiście nie było innego wyboru. Tymoszenko, kochana przez tłumy, które w czasie pomarańczowej rewolucji słuchały jej bezkompromisowych przemówień na placu Niepodległości w Kijowie, wydaje się odpowiadać zapotrzebowaniu wielu Ukraińców na energicznego premiera, zdolnego zapewnić równowagę między popularnymi i niepopularnymi decyzjami. Choć potrzebna Juszczence jako sojusznik, to – według tygodnika „Dzerkało Tyżnia” – jej nominacja ma liczne wady, przy czym podobną opinię sformułowali analitycy londyńskiego banku inwestycyjnego CSFB, którzy notabene wcześniej oceniali szanse Julii Tymoszenko na 20%. Po decyzji Juszczenki napisali, że reakcja rynku (a inwestycji Ukraina wygląda jak kania dżdżu) na tę nominację będzie mieszana. Nowy premier, stwierdza raport CSFB, powinien m.in. umacniać polityczną bazę Juszczenki w parlamencie, umieć podejmować pilne decyzje o charakterze gospodarczym, nie traktować swojego urzędu jako punktu wyjścia dla realizacji własnych politycznych ambicji, wreszcie nie wpływać negatywnie na stosunki z Rosją. Czy Julia Tymoszenko spełnia te warunki? Z pewnością nie. Większość komentatorów uważa, że będzie bardzo trudna do zaakceptowania przez Rosję, której prokuratura generalna wysłała za nią list gończy, oskarżając o malwersacje. Na razie Władimir Putin, jak pisze moskiewska prasa, „wypił kwaśną miksturę tej nominacji”, ale znajdzie sposób zemsty. Rosyjska prokuratura generalna poinformowała też, że jest „sprawa karna dotycząca oskarżenia obecnej p.o. premier Ukrainy o zorganizowanie próby skorumpowania wyższych urzędników rosyjskiego Ministerstwa Obrony”. Sami Ukraińcy zastanawiają się także, czy Tymoszenko wyrzeknie się własnych ambicji politycznych, zwłaszcza w kontekście przyszłorocznych wyborów parlamentarnych na Ukrainie. Inne jej wady wymieniane w Kijowie to samodzielność i wielka energia. „Przy swojej samodzielności Tymoszenko zawsze będzie pracować dla siebie, a jej atomowa energia może ogrzać dom, ale też może stać się bombą”, napisał sztandarowy organ pomarańczowej rewolucji, „Dzerkało Tyżnia”. Z drugiej strony niewykluczone, że Wiktor Juszczenko nie miał lepszego wyboru, nie tylko z racji rąk związanych przedwyborczą umową. Analitycy londyńskiego ośrodka Stratfor sformułowali hipotezę, że zdrowie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2005, 2005

Kategorie: Świat