Wirusowe zapalenie wątroby typu E, skleroza i nowotwory trapiły ludzkość już przed wiekami Prof. Gino Fornaciari – anatomopatolog, profesor na uniwersytecie w Pizie. Z wykształcenia anatomopatolog, od blisko 30 lat zajmuje się badaniami paleopatologicznymi. Jest jednym z najbardziej znanych na świecie specjalistów w tej dziedzinie. Obecnie prowadzi badania mumii sławnego rodu Medyceuszów. Paleopatologia zajmuje się badaniem chorób i epidemii przeszłości. Odtwarza kondycję zdrowotną pokoleń żyjących w odległych wiekach. Dąży do ustalenia miejsca narodzin poszczególnych schorzeń, zasięgu ich występowania i dynamiki rozwoju. - Panie profesorze, czuje się pan bardziej lekarzem czy historykiem? - Trochę jednym i trochę drugim. Z przygotowania jestem lekarzem, ale jednocześnie od lat kultywuję zainteresowania historyczne, które zresztą, moim zdaniem, są niezbędne przy wykonywaniu zawodu paleopatologa. Myślę, że pół na pół. - Jakie znaczenie dla współczesnej medycyny mają badania chorób przeszłości, w tym także wielkich epidemii szalejących w Europie, np. dżumy, syfilisu czy cholery? Mogą w jakiś sposób pomóc w walce z chorobami i epidemiami teraźniejszości? - Natychmiastowych zastosowań praktycznych nie należy się spodziewać. Ale odkrywając wirus czy bakterię z przeszłości, mamy możliwość dokładnego przyjrzenia się im, zbadania mutacji, jakim uległy w ciągu stuleci. Analizując okoliczności tych zmian, badając, jakie czynniki je wywołały, można próbować zrekonstruować model ewolucyjny danego wirusa lub bakterii, a także próbować przewidzieć, jaki będzie ich dalszy rozwój. Patrząc pod tym kątem, widać, że rezultaty te są bardzo ważne dla współczesnej medycyny. - Jakie wrażenie zrobiło na panu odkrycie, że wirusy i bakterie ewoluują razem z człowiekiem? - Zmieniają się styl życia, przyzwyczajenia, pożywienie, zmieniają się otoczenie i środowisko, nic dziwnego, że ulegają ewolucji również czynniki wywołujące patologie. Możliwość badania tych zmian i ich konfrontacja z przekształceniami zachodzącymi w środowisku są bardzo ważne. Zawsze powtarzam, że choroby nie biorą się znikąd, nie przychodzą z nieba. Są wynikiem interakcji pomiędzy człowiekiem, środowiskiem oraz kulturą narzucającą styl życia, nawyki żywieniowe itp. - Przez kilkanaście lat zajmował się pan dynastią aragońską, zbadał pan ponad 30 przedstawicieli tego rodu, spoczywających w bazylice San Domenico Maggiore w Neapolu. W jaki sposób styl życia wpłynął na ich kondycję zdrowotną? - Na przykład nie ulega żadnej wątpliwości, że siedzący tryb życia, a przede wszystkim pożywienie na bazie mięsa, zwłaszcza dziczyzny, było przyczyną śmierci Ferrante I Aragońskiego, który zmarł w 1494 r. na raka odbytnicy. Z naszych badań wynika jasno, że właśnie te przyzwyczajenia żywieniowe, przeważające w sferach królewskich, książęcych, na dworach, były przyczyną rozpowszechnienia się właśnie raka odbytnicy. - Obecnie ten rodzaj raka jest również bardzo powszechny i jak się wydaje, wywołują go w dużej mierze te same czynniki co 500 lat temu. Ciekawa jestem, jakie inne choroby, nazwijmy je historyczne, występują również dzisiaj? - Choroby zakaźne, ospa, wirusowe zapalenie wątroby typu E, różnego rodzaju nowotwory, arterioskleroza. - Wirusowe zapalenie wątroby, czyli popularna żółtaczka pokarmowa to choroba ciągle bardzo powszechna na południu Włoch. - Jeśli chodzi o ten wirus, wykryliśmy go, badając mumię Marii Aragońskiej. Analiza DNA fragmentu pobranego z wrzodu skórnego na jej ciele wykazała obecność infekcji wirusowej. Sekwencja okazała się komplementarna w stosunku do obecnego wirusa. - Maria Aragońska umarła w 1568 r. prawdopodobnie na syfilis. Historia tej choroby od dawna interesuje naukowców różnych dziedzin. Trwają dyskusje na temat miejsca jej narodzin, dróg rozprzestrzeniania się itp. Czy udało wam się odkryć coś nowego? - Przy eksploracji kaplicy grobowej dynastii aragońskiej mieliśmy dużo szczęścia, okazało się bowiem, że resztki ponad 30 przedstawicieli tego królewskiego rodu doskonale się zachowały. W niektórych przypadkach ocalały wręcz fragmenty ciał, czyli mieliśmy do czynienia ze swego rodzaju naturalnymi mumiami. (Z prawdziwą mumią, jeśli można tak powiedzieć, zetknęliśmy się jedynie w przypadku Ferrante I, którego ciało zostało po śmierci zabalsamowane). Zawdzięczamy to swoistemu mikroklimatowi bazyliki San Domenico Maggiore oraz warunkom klimatycznym Neapolu. Doskonale zakonserwowane było również
Tagi:
Małgorzata Brączyk