Irak przed burzą

Irak przed burzą

Wybory parlamentarne nad Eufratem i Tygrysem nie przyniosą stabilizacji Amerykanie obiecują wycofanie wojsk, zapewne jednak pozostaną w Iraku przez dziesięciolecia. Konflikty religijne i etniczne grożą wybuchem. Kraj może stać się polem bitwy między Iranem a Stanami Zjednoczonymi. 7 marca odbyły się w Iraku wybory parlamentarne, drugie od czasu amerykańskiej inwazji. Elekcja ma tym większe znaczenie, ponieważ nastąpiła w roku, w którym USA mają znacznie zredukować swą wojskową obecność w Iraku. Nad Eufratem i Tygrysem pozostaje obecnie 97 tys. żołnierzy USA – najmniej od czasu amerykańskiej inwazji w 2003 r. Oddziały Stanów Zjednoczonych nie stacjonują już w irackich miastach. Do września 2010 r. Irak mają opuścić amerykańskie brygady uznane za bojowe. Do końca 2011 r. prezydent Obama zapowiada wycofanie wszystkich żołnierzy. Kiedy powstawał ten tekst, wyniki wyborów jeszcze nie były znane, komentatorzy przewidują jednak, że najwięcej miejsc w 325-osobowym parlamencie zdobędzie koalicja Stan Prawa, na której czele stoi obecny premier Nuri al-Maliki. Koalicja składa się z różnych ugrupowań religijnych i etnicznych, co ma sprawiać pozory ogólnonarodowego charakteru. W rzeczywistości dominują w niej szyici. Prawdopodobnie Stan Prawa nie zdobędzie większości niezbędnej do utworzenia rządu. Maliki, który po elekcji z pewnością pozostanie u władzy, będzie musiał szukać sojuszników. Zapowiadają się długie negocjacje i przetargi. Szef rządu, który lubi rządzić jak autokrata, zraził bowiem do siebie sunnitów, a także wielu szyitów, w tym stronników młodego radykalnego duchownego Muktady al-Sadra. W 2008 r. irackie siły bezpieczeństwa rozprawiły się z szyickimi milicjami w mieście Basra równie brutalnie, jak wcześniej czyniła to armia Saddama Husajna. Sadryści znaleźli się w koalicji wyborczej, do której należy także były premier Ibrahim Dżaafari. Maliki rozkazał przed elekcją aresztować wielu sadrystów, usunął też z list wyborczych 440 najważniejszych kandydatów sunnickich. Władze określiły ich jako byłych funkcjonariuszy partii Baas, rządzącej w czasach Saddama Husajna. Ta dyskryminacja wywołała wściekłość sunnickich ugrupowań. Wiele wskazuje na to, że po wyborach zapanuje chaos – sunnici kwestionują ich wynik, tym bardziej że doszło do wielu „cudów nad urną”. Rząd rozkazał wydrukować 7 mln więcej kartek do głosowania, niż wynosi liczba wyborców. Opozycja twierdzi, że te dodatkowe kartki zostały użyte do fałszerstw. Były premier Dżaafari głosi, że rząd umieścił na listach wyborców 800 tys. „martwych dusz”, nazwiska osób zmarłych lub w ogóle fikcyjnych. Maliki kaptował sobie stronników, tak jak wcześniej Saddam Husajn. Podróżował po kraju i wręczał przywódcom plemiennym pistolety ze złotą tabliczką opatrzoną napisem „Prezent od premiera”. Do każdej broni dołączona była koperta z milionem dinarów. Saad al-Alusi, były rzecznik irackiego wywiadu INIS, utworzonego od podstaw za pieniądze i przy pomocy CIA, powiedział, że Maliki przeznaczył na ten cel 10 tys. pistoletów, podczas gdy funkcjonariusze INIS wciąż pozostają bez broni. Znamienne, że Al-Maliki zraził sobie także wywiad, przeprowadził bowiem czystkę w INIS, aby umieścić w służbach specjalnych swoich ludzi. Szef rządu zapewnia, że jest najlepszym przywódcą, ponieważ położył kres rebelii i doprowadził do stabilizacji kraju. Te przechwałki nie odpowiadają prawdzie. W Iraku jest spokojniej niż przed czterema laty, lecz do ataków znów dochodzi coraz częściej. Przemoc wciąż jest codziennością. 3 marca w mieście Bakuba, 40 km na północ od Bagdadu, zamachowcy samobójcy wysadzili się w powietrze w pobliżu obiektów rządowych i szpitala, zabijając 33 osoby i raniąc kilkadziesiąt. Do międzynarodowych mediów trafiają tylko informacje o poważniejszych zamachach, takich jak ataki na hotele Sheraton, Babylon i Hamra w Bagdadzie 25 stycznia 2010 r., w wyniku których zginęło 36 osób, do szpitali zaś przewieziono ponad 70 rannych. Ale krew leje się nieustannie. Tylko jednego dnia podczas kampanii wyborczej w Bagdadzie doszło do kilku zamachów bombowych, parę mikrobusów podziurawiono kulami z broni maszynowej, snajper zabił policjanta, lektor uniwersytetu został zastrzelony na ulicy, ośmioosobową zaś rodzinę szyitów najpierw uśmiercono za pomocą broni z tłumikiem, a potem ofiarom odcięto głowy. Ok. 20% ludności Iraku stanowią sunniccy Arabowie, którzy tradycyjnie, także w czasach saddamowskiej dyktatury, tworzyli elitę

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2010, 2010

Kategorie: Świat