Iran, jakiego nie znamy

Iran, jakiego nie znamy

Jest w Teheranie miejsce przeznaczone tylko dla kobiet. Chorych, narkomanek, alkoholiczek, prostytuujących się i bezdomnych Pewien reżyser, Austriak irańskiego pochodzenia, był po 30 latach po raz pierwszy w Iranie. Przywiózł stamtąd zachwyt dla obecności kobiet w życiu intelektualnym kraju, w którym policja obyczajowa pilnuje dokładności zakrycia głowy u kobiet, ale też gdzie większość studiujących to dziewczęta. Zaskoczył go za to rozdźwięk między poprawnością obyczajową na ulicach a tą za murami domów. – Córka przyjaciół obchodziła urodziny, przyszło z 50 skromnie ubranych dziewcząt i chłopców. Poznikali w pokojach. Wkrótce do livingroomu weszły wydekoltowane dziewczyny z ostrym makijażem i w mini. Chłopcy wyżelowali włosy. Zapytano mnie, jakie jest moje ulubione piwo. Schweizerhaus, powiedziałem. Po półgodzinie „dostawca” prócz whisky i wina przywiózł moje piwo – opowiada Austriak. Na pytanie, co zmieniło się od jego ostatniego pobytu w Iranie, kiedy zafascynowany rewolucją po upadku szacha wrócił z Austrii z rodziną, by żyć w nowej republice, a po kilku miesiącach wobec islamizacji życia publicznego wyjechał nad Dunaj, odpowiada krótko. – Kiedyś modlono się w domu, a pijano na ulicach. Teraz modli się na ulicach, a pije w domu. Na ulicach jednak nie tylko się modli. W Iranie na wielką skalę sięga się po narkotyki. Przez ten kraj wiedzie narkotykowy szlak z sąsiedniego Afganistanu, gdzie produkuje się ponad 90% światowego opium, stanowiącego bazę do produkcji heroiny. W żadnym kraju nie ma tylu uzależnionych od narkotyków co w Iranie. Esmail Ahmadi-Moghaddam, szef policji irańskiej i wydziału antynarkotykowego, informuje, że uzależnionych – głównie od heroiny i opium – jest 930 tys. spośród 72-milionowej populacji Iranu. Liczba rośnie do 1-1,2 mln osób, jeśli doda się inne narkotyki. ONZ szacuje zaś tę liczbę na minimum 3 mln. Co najmniej 10% to kobiety. Liczba uzależnionych rośnie o 130 tys. rocznie. – W ostatnich sześciu latach kuracji antynarkotykowej zostało poddanych ok. 500 tys. osób – mówi Ahmadi-Moghaddam. Problem widać nie tylko w stołecznym Teheranie. Na prowincji też widać prostytuujące się kobiety, sprzedające się często dla kolejnej dawki heroiny. Dom dla rozbitków Dom Słońca położony jest w najbiedniejszej dzielnicy stolicy Iranu, w południowej części miasta, Ghar Darvazeh. Tam w świetle dnia, w islamskiej republice przy nawoływaniach muezinów odbywa się handel narkotykami. Dilerzy krążą bezkarnie, w cieniu nudzą się sutenerzy prostytutek w różnym wieku, którymi są często bracia czy mężowie tych kobiet. Sięgnięcie po narkotyk jest tu łatwiejsze niż zakup papierosów. W parku widać pokurczonych, leżących na trawie narkomanów, niektórych z wciąż wkłutymi w żyły igłami. Dziewczyny z Domu Słońca mówią, że narkotyki są tańsze niż papierosy. 3 dol. za gram, działka – 50 centów. Te, które przyjdą same do ośrodka lub są przyprowadzane przez bliskich, znajdują pomoc i opiekę, kilka godzin w ciągu dnia. Kobiety, które życie doprowadziło na skraj w zdrowotnym i społecznym sensie, znajdują tam zrozumienie zamiast potępienia i wykluczenia. W języku perskim ośrodek nosi nazwę Khaneh Khorshid, szefuje mu Leila Arshad. Dom Słońca jest pozarządowym ośrodkiem, w zamyśle stworzonym dla kobiet wychodzących z nałogu narkotykowego. Został założony przez państwo, utrzymywany jest dzięki donatorom i środkom prywatnym. Budynek, wyglądający jak każdy inny w tej biednej, przeludnionej dzielnicy, jest niezwykły, jak na państwo islamskie. Nie ma szyldu, tablicy informacyjnej, sąsiadom może przypominać garkuchnię dla ubogich. Przy wejściu, jak w wielu innych domostwach, wiszą sznurki ze szklanymi koralikami, błyszczącymi w świetle słońca, kiedy są poruszane przez wchodzące i wychodzące kobiety. Pośrodku obiektu wewnętrzne podwórze, na którym od rana siadają kobiety, młode i starsze, niektóre kołyszą się miarowo, inne palą papierosa, jeszcze inne szydełkują, rozmawiają. Dom jest otwarty od rana. Młoda kobieta w kolorowej chuście na głowie ma na imię Maryan, niewiele ponad 20 lat. Wygląda staro, ma podkrążone oczy, zniszczoną cerę, brakuje jej zębów, trzęsą się ręce. Pali jednego papierosa za drugim, ma pożółkłe palce. Jej historia jest dość typowa również dla europejskich dziewcząt: miłość, ucieczka z domu. Potem ulica, kolejny partner, uzależniony. Maryan miała 15 lat,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2010, 2010

Kategorie: Świat
Tagi: Beata Dżon