Nastoletnia rewolucja

Nastoletnia rewolucja

Marjory Stoneman Douglas High School student Emma Gonzalez reacts as she speaks during the March for Our Lives Rally in Washington, DC on March 24, 2018. Galvanized by the February 2018 gun massacre at a Florida high school, hundreds of thousands took to the streets in cities across the United States on Saturday in the biggest protest for gun control in a generation. / AFP PHOTO / JIM WATSON

Przez świat przetacza się fala ruchów społecznych, których liderzy nie skończyli 20 lat Od kwietnia jednym z najczęściej wymienianych nazwisk w amerykańskich programach publicystycznych, przede wszystkim tych, które są w opozycji do administracji Donalda Trumpa, była Emma González. 19-letnia Amerykanka o kubańskich korzeniach, uczennica liceum w Parkland na Florydzie, gdzie w lutym doszło do tragicznej strzelaniny, stała się twarzą ruchu przeciwko powszechnemu dostępowi do broni palnej w USA. Pierwszy raz zaistniała na arenie politycznej zaledwie kilka dni po masakrze, przemawiając na wiecu poświęconym ofiarom jako jedna z ocalałych ze strzelaniny. Ubrana w dżinsową kurtkę z naszywkami, z włosami ściętymi krótko niczym rekrut, krzyczała z mównicy, że amerykańska młodzież ma dość bycia okłamywaną i mamioną bzdurnymi argumentami lobby sprzedawców broni. Przemówienie, które z prędkością światła rozeszło się po mediach społecznościowych, miało jednak też inny, dużo poważniejszy wydźwięk. Oto grupa nastolatków dotknięta życiową tragedią bezceremonialnie wyzwała na pojedynek amerykańską klasę polityczną, domagając się, by ich głos był wysłuchany. Ustami Emmy González przemówiły wówczas tysiące innych osób, które kilka tygodni później, 24 marca, przeszły ulicami Waszyngtonu w „Marszu dla naszego życia”, ogromnej demonstracji przeciwko łatwemu dostępowi do broni palnej i szerokim wpływom środowiska z nią związanego wśród elit amerykańskiej polityki i biznesu. Od tego czasu Emma González nie schodzi z pierwszych stron gazet, a jej internetowa popularność znacznie przewyższa zainteresowanie którymkolwiek z opozycyjnych polityków. Samo nazwisko licealistki z Parkland było ostatnio w Stanach wyszukiwane kilka czy kilkanaście razy częściej niż Joego Kennedy’ego III, który ma być odpowiedzią Demokratów na obóz Trumpa w najbliższych wyborach do Izby Reprezentantów. Nie dla swatania Emma González wraz z kilkorgiem szkolnych przyjaciół założyła na fali marcowej mobilizacji organizację mającą walczyć o bezpieczeństwo w amerykańskich szkołach. Jednak amerykańska mobilizacja nastolatków nie jest odosobniona. Kilka miesięcy temu w Indiach odbył się ponadstutysięczny marsz przeciw pracy nieletnich, którego uczestnicy chcieli wymóc na administracji rządowej zakaz zmuszania dzieci do pracy bez wynagrodzenia oraz polepszenie ich bezpieczeństwa. Dla Indii, kraju z bardzo dużym przyrostem ludności, praca nieletnich to ogromny problem społeczny, bowiem często dzieci od najmłodszych lat są zmuszane do wykonywania prostych prac, by zapewnić jakikolwiek dochód rodzinie. Dotychczas rządzący niespecjalnie tym się przejmowali, jednak po kilku przypadkach śmierci dziecięcych pracowników w okolicach popularnych wśród zachodnich turystów problem społeczny stał się jednocześnie problemem wizerunkowym. Z kolei w sąsiednim Bangladeszu, w regionie Niphamari, jednym z biedniejszych w tym kraju, nastoletnie dziewczyny założyły ruch społeczny do walki z przymuszaniem ich do aranżowanych ślubów. I postulują stworzenie w kraju tzw. stref wolnych od swatania, w których nastolatki miałyby pewność, że nie zostaną wydane za mąż wbrew własnej woli. Inspiracją dla aktywistek z Bangladeszu był istniejący już w kilku krajach globalnego Południa ruch Girls Not Brides (ang. Dziewczęta, Nie Panny Młode), walczący z przymusowymi małżeństwami m.in. w Indiach, na Filipinach, w Malezji, w Kenii i Etiopii. Na kontynencie afrykańskim młodzież mobilizowała się głównie przeciwko ograniczeniom w dostępie do edukacji. Marsze przeciw korupcji i niedofinansowaniu szkół, organizowane przez spontaniczne ruchy społeczne prowadzone przez nastolatków, od kilku lat regularnie odbywają się w stolicy Nigerii, Abudży. Podobną motywację mają młodzi aktywiści w Ameryce Południowej. Najbardziej znanym przykładem jest chilijski ruch pingwinów, nazywany tak od kolorów szkolnych mundurków licealistów. Choć założony ponad dekadę temu, kiedy niemal milionowy protest przeciwko podnoszeniu cen biletów autobusowych i materiałów szkolnych w Santiago de Chile doprowadził prawie do dymisji rządu prezydent Michele Bachelet, nadal prężnie działa i ma na sztandarach zlikwidowanie nierówności między szkolnictwem prywatnym i publicznym w Chile. Pod presją Takich przykładów można wyliczać jeszcze wiele, coraz łatwiej znaleźć je w każdym niemal zakątku świata. Na naszych oczach przez wszystkie kontynenty przetacza się niewidziana od co najmniej pół wieku masowa mobilizacja młodych ludzi, którzy nie mieszcząc się w coraz bardziej przestarzałych ramach polityki głównego nurtu, powoli zaczynają brać sprawy w swoje ręce. Nie ma to jeszcze znamion rewolty pokoleniowej, takiej jak chociażby w 1968 r., ale zjawisko to przyjęło

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2018, 2018

Kategorie: Świat