Ajatollahowie w Teheranie na razie pozostaną u steru Cały świat patrzy na Iran. W kraju tym doszło do największych antyrządowych wystąpień od czasu rewolucji islamskiej w 1979 r. Setki tysięcy ludzi wyszły na ulice Teheranu i innych miast, żądając powtórzenia wyborów prezydenckich, ich zdaniem sfałszowanych. Doszło do starć z siłami bezpieczeństwa, są zabici i ranni. Czy jednak w Iranie dojdzie do rewolucji i zmiany reżimu? Wydaje się to wątpliwe. Rozwój sytuacji niełatwo przewidzieć, ale wszystko wskazuje na to, że walka o władzę toczy się w obrębie obecnej elity rządzącej i przy sterze pozostaną ajatollahowie oraz muzułmańscy prawnicy. Elekcja prezydencka w Iranie odbyła się 12 czerwca. Wzięło w niej udział czterech kandydatów, zgodnie z systemem politycznym zatwierdzonych przez Radę Strażników (bez jej zgody nikt nie może ubiegać się o ten urząd). Wśród nich znalazł się obecny prezydent, uważany za antyzachodniego radykała i nieubłaganego wroga Izraela, Mahmud Ahmadineżad. Według oficjalnego komunikatu, Ahmadineżad zwyciężył, zdobywając aż 63% głosów. Inny kandydat, były premier Mir-Hosejn Musawi, uzyskał 34% poparcia. Powyższy rezultat wyborów uznał najwyższy przywódca Iranu, ajatollah Ali Chamenei. Zwolennicy Musawiego oskarżają jednak władze o sfałszowanie wyników elekcji. 15 czerwca w Teheranie, a także w Maszad, Isfahanie, Sziraz i innych miastach doszło do protestów o gigantycznym zakresie. Wzięli w nich udział opozycjoniści różnych odłamów, stronnicy przeciwnych Ahmadineżadowi polityków, a także obywatele spragnieni reform, wywodzący się z inteligencji i klasy średniej. Być może milion osób zebrało się na stołecznym placu Rewolucji. Kiedy tłum usiłował wedrzeć się do siedziby pomocniczej policji, rozległy się strzały. Co najmniej siedem osób poniosło śmierć, wiele zostało rannych. Setki manifestantów trafiło do więzień. Wśród aresztowanych znaleźli się dziennikarze, wydawcy gazet oraz brat byłego prezydenta reformatora, Mohammeda Chatamiego. Członkowie ochotniczej milicji Basidż atakowali studentów i usiłowali spacyfikować uniwersytety, protesty trwały jednak także w następnych dniach. Być może podczas liczenia głosów rzeczywiście doszło do matactw, wydaje się jednak, że Ahmadineżad naprawdę wybory wygrał. Obecny prezydent może liczyć na poparcie armii, milicji Basidż, paramilitarnego korpusu Gwardia Strażników Rewolucji, ale także szerokich mas ubogich wieśniaków oraz biedoty miejskiej. Irańczycy z najniższych warstw społecznych widzą w nim obrońcę swoich interesów, który ma odwagę sprzeciwić się skorumpowanym elitom. Wielu uważa go za swego rodzaju islamskiego Robin Hooda. Przeciwnicy twierdzą natomiast, że Ahmadineżad jest militarno-populistycznym demagogiem, usiłującym przekupić wyborców (podczas kampanii wyborczej polecił rozdawać potrzebującym darmowe ziemniaki). Przeciwko rządzącemu w Iranie teokratycznemu reżimowi, który ustanowił ajatollah Chomeini, w przeszłości dochodziło do protestów (w lipcu 1999 r. i w czerwcu 2003 r.), obecnie jednak sytuacja jest inna. Wcześniejsze wystąpienia, których motorem byli studenci, odbywały się na mniejszą skalę, nie miały liczących się przywódców. Ponadto w 1999 r. poparcie dla protestów wyraził Waszyngton, toteż władze łatwo przekonały naród, że protestujący są inspirowani przez syjonistów i amerykańskiego Wielkiego Szatana. Obecnie prezydent USA Barack Obama ostentacyjnie wstrzymuje się od wyrażania opinii na temat wydarzeń w państwie mułłów. Protesty mają ogromny zasięg, ponadto na ich czele stoją wpływowi dygnitarze reżimu, Musawi, który w latach 1981-1989 był premierem, oraz były prezydent Mohammed Chatami (od 1989 r. w irańskim systemie władzy nie ma premiera, na czele rządu stoi prezydent). Wybrany w 1997 r. na prezydenta Chatami usiłował zreformować system, rozszerzyć zakres wolności słowa i mediów, został jednak skutecznie powstrzymany przez najwyższego przywódcę i ajatollahów, którzy w Iranie decydują o najważniejszych sprawach. Obecne protesty wspiera także Ali-Akbar Haszemi Rafsandżani, prezydent w latach 1989-1997, jeden z ostatnich żyjących towarzyszy walki ajatollaha Chomeiniego i filar republiki od czasu jej założenia. Klan Rafsandżaniego jest niezmiernie bogaty i odgrywa znaczącą rolę w gospodarce. Polityk ten stał się milionerem, magnatem branży turystycznej oraz eksportu orzeszków pistacjowych. Wielu komentatorów uważa, że naprawdę to nie prezydent Ahmadineżad, lecz Rafsandżani jest drugim człowiekiem w państwie, zaraz po najwyższym przywódcy. Dygnitarz ten próbuje sprawiać wrażenie pragmatyka – krytykuje antyizraelskie tyrady Ahmadineżada i daje do zrozumienia, że konserwatywne przepisy
Tagi:
Krzysztof Kęciek









