Wyczyny seksualnych drapieżców

Wyczyny seksualnych drapieżców

Skandal obyczajowy w szeregach duńskich socjaldemokratów


Korespondencja z Danii


W styczniu 2010 r. burmistrzem Kopenhagi został socjaldemokrata Frank Jensen. Urodzony w 1961 r. polityk i samorządowiec, wieloletni parlamentarzysta, zdążył wcześniej być ministrem ds. badań, a w kolejnym rządzie ministrem sprawiedliwości (w Danii szef tego resortu jest też zwierzchnikiem policji). Żonaty, ma dwoje dzieci. W poniedziałek 19 października 2020 r. w samo południe poinformował, że rezygnuje ze stanowiska burmistrza i odchodzi z polityki.

Pikantne opowieści z Folketingu

We wrześniu tego roku na Wyspach Duńskich nieźle się zagotowało, kiedy podczas transmitowanej na żywo gali rozdania środowiskowych nagród odbierająca wyróżnienie młoda dziennikarka poinformowała, że gdy kilka lat wcześniej zaczynała karierę, jeden z ważnych dyrektorów duńskiego radia powiedział jej, że albo ona pójdzie z nim do łóżka, albo on ją zniszczy. Wyznanie to ośmieliło kilkaset (!) innych kobiet ze świata mediów i po kilkunastu dniach dyrektorzy radiowi, telewizyjni, szefowie działów i redakcji zaczęli odchodzić. W większości przypadków przechodzili na emeryturę, szli na urlop albo zmieniali pracę. Niektórzy potrzebowali do podjęcia właściwej decyzji – przez nich samych lub przez ich przełożonych – oświadczeń kobiet, które molestowali. Obecnie jednak środowisko dziennikarskie w Danii jest gruntownie odmłodzone i wie już, czego robić nie wolno. Że nawet uwagi w rodzaju „twoje perfumy pachną seksem” albo pytania o kolor bielizny koleżanek lub podwładnych są niedopuszczalne.

Po dziennikarkach odezwały się panie pracujące w służbie zdrowia. I również nastąpiła błyskawiczna wymiana męskich kadr na stanowiskach kierowniczych, chociaż już nie tak masowa. Potem przyszła kolej na uczelnie. Równocześnie toczyły się dość wstydliwe dla wielu polityków – bo w praktyce publiczne – dyskusje w kilku ugrupowaniach, w których ostatecznie część nadmiernie jurnych szefów i zwykłych członków także została odstawiona na boczny tor lub pożegnała się z partią. Zawrzało na moment wokół ministra spraw zagranicznych Jeppego Kofoda, ale on jakimś cudem ocalał. W tym czasie pożar już na dobre szalał w duńskim parlamencie, Folketingu, gdzie doszło do czyszczenia się różnych partii, gdy okazało się, że od lat posłanki ostrzegały się przed mającymi skłonności do podszczypywania (i nie tylko) kolegami z własnych, koalicyjnych lub opozycyjnych ugrupowań. I uprzedzały, z którym panem stanowczo nie należy wchodzić do windy sam na sam. Natychmiast przyłączyły się do nich urzędniczki Folketingu, których seksistowskie zachowania również nie omijały. Wyciąganie na światło dzienne rozmaitych, bardziej lub mniej pikantnych faktów musiało skończyć się tak, jak się skończyło: w wyniku trwającej zaledwie trzy dni burzy medialnej Frank Jensen zrezygnował z prestiżowej funkcji zarówno burmistrza Kopenhagi – a socjaldemokraci byli burmistrzami stolicy nieprzerwanie od ponad 100 lat – jak i wiceprzewodniczącego partii. Bo wielokrotnie przy okazji partyjnych czy innych spotkań i imprez zbierało mu się na nieodpowiednie karesy w stosunku do koleżanek lub pracownic ratusza. Rezygnację natychmiast pochwaliła partyjna koleżanka Franka Jensena Mette Frederiksen, sprawująca obecnie urząd premiera i jednocześnie szefowa socjaldemokratów.

Łóżkowe seminarium z aktywistką

Frank Jensen, którego poznałem osobiście, jest wyjątkowo sympatycznym (dla kobiet może mniej) człowiekiem. To zawsze dobrze ubrany, dobrze wychowany (?), kulturalny (?), wykształcony, władający biegle angielskim mężczyzna o klasycznej urodzie filmowego amanta. Jako burmistrz Kopenhagi dał się poznać m.in. z tego, że podczas dorocznych parad środowisk LGBT udzielał ślubów parom jednopłciowym z całego świata. Był też krystalicznie, chorobliwie wręcz uczciwy, o czym świadczy historia opowiedziana przez jednego z duńskich taksówkarzy. Otóż wracający wieczorem z jakiegoś spotkania Jensen zapłacił służbowym voucherem jedynie za drogę do ratusza, tj. swojego miejsca pracy, i poprosił o rachunek. Po czym w tej samej taksówce kontynuował jazdę do domu, płacąc już za resztę trasy własną, prywatną kartą bankową. I gdyby nie głupie, maczystowskie zachowania, o których sam mówił, że to niedobre wzorce, w dalszym ciągu byłby szanowanym politykiem. No i gdyby nie nowe pokolenie partyjnej młodzieży, które nie ma żadnego respektu i zrozumienia dla „męskich” zachowań starych wyjadaczy.

Znacznie bardziej nieciekawie przedstawia się sprawa Jeppego Kofoda, który cudem uratował głowę we wrześniu. Wyrok skazujący i kolejne kłopoty dla kierownictwa socjaldemokratów są prawdopodobnie tylko kwestią czasu. W 2008 r. Kofod został zaproszony na wielkanocne seminarium partyjnej młodzieżówki w miejscowości Esbjerg na Półwyspie Jutlandzkim. Impreza była tak szampańska, że 34-letni wtedy Jeppe zakończył ją w swoim pokoju i łóżku z 15-letnią aktywistką. Zgodnie z duńskim prawem nie podlegałby karze, gdyby nie fakt, że jak twierdzą niektórzy, gimnazjalistkę i polityka łączyła zależność podobna do tej, która jest między uczniem i nauczycielem. A w takich wypadkach duńskie prawo wszelkiego rodzaju relacje i czynności seksualne z osobą poniżej 18. roku życia traktuje jako gwałt. Krótko przed feralną nocą Jeppe Kofod poznał 15-latkę w Folketingu, gdy odbywała rodzaj stażu jako członkini młodzieżowej przybudówki partii. W związku z tym sytuacja zapewne zostanie zakwalifikowana jako podpadająca pod paragraf mówiący o gwałcie na nieletniej.

Seksualni drapieżcy pod skrzydłami szefowych

I tu dochodzimy do sedna problemu, z którym socjaldemokratom przyjdzie się zmierzyć w najbliższych dniach. Od roku 2005 do chwili obecnej partii duńskich socjaldemokratów nieprzerwanie szefowały dwie panie: Helle Thorning-Schmidt (premier Danii w latach 2011-2015), a po niej obecna premier Mette Frederiksen. W roku 2008, gdy finał imprezy integracyjnej w Esbjergu wyszedł na jaw, Helle Thorning-Schmidt zachowała się tak, jak to się robiło „od zawsze” – Jeppe Kofod został na pięć miesięcy odsunięty od sprawowanych funkcji partyjnych. Po czym wszystko ucichło i uznano, że jest po sprawie. Teraz, po wycofaniu się z polityki Franka Jensena, Mette Frederiksen będzie musiała nie tylko pozbyć się Jeppego Kofoda, ale na dodatek tłumaczyć, dlaczego nie usunięto go i nie osądzono od razu, w roku 2008, a także dlaczego przed zaledwie miesiącem uznała, że jego czyn nie stanowi przeszkody w piastowaniu przez niego funkcji ministra. Czeka ją wiele bardzo trudnych i kłopotliwych pytań, które poważnie osłabią jej pozycję. Opinia publiczna będzie bowiem chciała wiedzieć, w jaki sposób tacy seksualni drapieżcy (określenie to pojawiło się w duńskich mediach kilka godzin po rezygnacji burmistrza Kopenhagi) jak Frank Jensen i Jeppe Kofod mogli przez tyle lat bez przeszkód robić karierę pod skrzydłami dwóch szefowych partii. Wygląda na to, że zaskoczenie Franka Jensena, że tak nagle dobrano mu się do skóry, może być nie tylko autentyczne, ale i całkowicie uzasadnione. No bo jeżeli przez tyle lat jego zachowania były w pewien sposób akceptowane – w końcu nie były nieznane – to skąd teraz taki atak na niego? Podobnie zdziwiony będzie zapewne Jeppe Kofod, gdy na dniach przyjdzie mu się kajać za brak rozsądku.

Nie ulega wątpliwości, że to, co wydarzyło się w minionych tygodniach na Wyspach Duńskich, jest bezpośrednim następstwem, można powiedzieć drugą falą, powstałego w roku 2017 ruchu #MeToo, kiedy to amerykańskie aktorki zaczęły opowiadać o skandalicznych lub wręcz przestępczych zachowaniach niewyżytych seksualnie kolegów ze świata filmu. Jeden z komentatorów przypomniał przy tej okazji znane powiedzenie, że władza korumpuje. W tym wypadku należy je rozumieć tak, że władza odbiera rozum i normalni wcześniej mężczyźni, często tzw. porządni ojcowie rodzin, nagle głupieją na widok kobiet i wydaje im się, że mogą więcej.

Podnoszący tę sprawę dziennikarz uważa, że na kursach dla kadr kierowniczych lub w momencie mianowania urzędników, polityków itp. na kolejne stanowiska każdorazowo powinno się ich ostrzegać następującą formułką: „Gratuluję/gratulujemy awansu. Pamiętaj, że od tej chwili znacząco wzrasta zagrożenie, że możesz stać się przekraczającym wszelkie normy i granice draniem”.

Fot. Scanpix/Reutwes/Forum

Wydanie: 2020, 46/2020

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy