W proteście przeciw urzędnikom rolnik chciał dokonać samospalenia 4 czerwca na placu Solidarności w Gdańsku Ma pani wyobrażenie, na czym miał polegać mój plan, ja potrafiłem dojrzeć potencjał ekonomiczny w gruntach zmarginalizowanych. To miała być posiadłość rodzinna, kompleks rolniczo-przemysłowy Żbikowskich. W środku zakład, którego syn był wspólnikiem, obok moje gospodarstwo ekologiczne z siedmioma tarasami rzadkich upraw: borówki amerykańskiej, jagody kaukaskiej, szparagów, iglaków, trawników z metra uprawianych na folii. Wszystko połączone z sortownią i pakowalnią wyrobów ogrodniczych, która działałaby w myśl zasady „dziś na polu, jutro w sklepie”, bez pośredników i zbędnych podróży po kraju – opowiada Zbigniew Żbikowski, rolnik ze wsi Nowina pod Elblągiem, który zagroził samospaleniem 4 czerwca na placu Solidarności w Gdańsku, w proteście przeciw urzędnikom, którzy storpedowali jego projekt. W 2003 r. Starostwo Elbląskie uznało, że Żbikowski podczas niwelacji terenu pod tarasy wydobywał bez koncesji kopaliny – piasek i żwir. Z decyzji urzędu wynika, że Żbikowski sprzedał łącznie ok. 28 tys. ton piasku, za który w przypadku posiadania koncesji powinien uiścić do gminy opłatę eksploatacyjną w wysokości ok. 12 tys. zł (0,46 zł za tonę). Ponieważ koncesji nie posiadał, naliczono mu osiemdziesięciokrotność stawki opłaty. Nałożona opłata eksploatacyjna wyniosła ponad milion złotych, dziś z odsetkami sięga 2 mln. Rolnik za to wykroczenie został również skazany przez sąd grodzki. Najgorsze dla Żbikowskiego jest jednak to, że na swojej ziemi nie może prowadzić już żadnej działalności, a może też ją stracić w drodze postępowania komorniczego. – Najbardziej lubiłem przyjeżdżać tu wcześnie rano, o piątej, gdy słońce wschodziło, odpalałem maszynę i krok po kroku wgryzałem się w ziemię, patrzyłem, jak ten taras się tworzy, jak rośnie, jak urzeczywistnia się moja wizja. Bardziej to mnie kręciło niż dziewczyna w młodości. Wykonałem 60% koniecznych prac. Nawiozłem ok. 50 tys. ton czarnego gruntu, mniej więcej tyle samo piasku wywiozłem. Tam przy lesie jest źródło wodne, chciałem podziemnymi rurociągami doprowadzać z niego wodę. Tarasy miały schodzić łagodnie do stawku, przy nim planowaliśmy z żoną założyć siedlisko, nic wielkiego, taki nieduży domek na starość. Każdy z nas przecież wychodzi z ziemi i do niej wraca… Wokół cisza absolutna, tylko w starym, rosochatym dębie rosnącym pośrodku pola zawzięcie kuka kukułka. Mój rozmówca kocha dęby, nasadził ich tu podobno kilkaset na obrzeżach działki, niektóre sięgają mu już do ramion, bo dęby to symbol siły, siły i trwałości. Na pierwszym tarasie po lewej od wejścia zielenią się choinki, powinno ich być 7 tys., ale pokradli. Ktoś zabrał też szlaban wjazdowy, ktoś inny wysypał dwie pryzmy gruzu tuż przy wjeździe. Opuszczenie i bezpańskość kłuje w oczy. Wokół działki zaś jak grzyby po deszczu wyrastają domki zamożnych elblążan. – Kiedy ją kupiliśmy 12 lat temu, tu była głusza, pustkowie, dziś jestem tu niczym ostatni Mohikanin otoczony przez nowe osiedle. Moja ziemia z całkowitym uzbrojeniem i 10 łączami telefonii kablowej to niezły kąsek – dodaje Zbigniew Żbikowski, proponując jeszcze, bym się wdrapała na wysoką skarpę trzeciego tarasu, z której widać jezioro Drużno. Dwie racje Początkowo żadnego sporu nie było. Pomysł specjalistycznego gospodarstwa ekologicznego poparty odpowiednią dokumentacją został zaakceptowany przez wójta gminy Sławomira Jezierskiego 8 kwietnia 1998 r. Pierwsze spięcie nastąpiło rok później. Poszło o użytkowanie stacji transformatorowej, gmina zażądała 2 tys. zł miesięcznie za dzierżawę urządzeń. Zbigniew Żbikowski utrzymywał, że stacja leży na jego posesji, więc jest jego własnością i płacić nie będzie. Gmina wystąpiła z pozwem do sądu przeciw rolnikowi i przegrała w pierwszej i drugiej instancji. – Nagonka na mnie zaczęła się właśnie po tej przegranej – podkreśla. Gdy w 2000 r. rolnik przystą pił do prac ziemnych, wywożąc i sprzedając kruszywo, konflikt się zaostrzył. „Pan Zbigniew Żbikowski od dwóch lat prowadzi działalność polegającą na wydobywaniu żwiru i piasku z własnej nieruchomości. Działalność taka podlega koncesjonowaniu zgodnie z prawem geologicznym i górniczym. Gmina Elbląg wyczerpała już wszelkie możliwości ukrócenia tego procederu. Prowadzący eksploatację twierdzi, że organizuje gospodarstwo rolne i zbieranie
Tagi:
Helena Leman