Korespondencja z Wilna Drogą gen. Żeligowskiego podążają pułki Litwinów… na zakupy w sejneńskich supermarketach Nowe potyczki na froncie „wojenki” litewsko-polskiej nad Wilią, do których dochodzi przed każdymi litewskimi wyborami, ale i w przerwach, skłoniły mnie do kolejnego wypadu w tamte strony. Zresztą każdy pretekst, aby skoczyć do Wilna, odkąd przed 20 laty moje rodzinne miasto stało się łatwo osiągalne dla wilniuków, jest równie dobry. Tym razem awantura dotyczy Karty Polaka. Wileńscy Polacy to ludzie przekorni i uparci. Dopóki nadawanie przez polskie konsulaty Karty Polaka litewskim obywatelom narodowości polskiej nikomu z litewskich polityków nie przeszkadzało, zainteresowanie nią wśród tej części ludności Wilna było umiarkowane. Jednak gdy tylko litewscy endecy podnieśli larum, że oto Polska tworzy na Litwie swoją piątą kolumnę, zaraz liczba zainteresowanych uzyskaniem karty wzrosła. Dziś nosi je razem z litewskim dowodem osobistym 1700 litewskich Polaków, a 2150 oczekuje w kolejce. Pomysł karty wprowadzonej w ubiegłym roku zrodził się w polskim parlamencie w trosce o Polaków na Białorusi i Ukrainie, aby mogli bez większych kosztów uzyskiwać polskie wizy. Dla Polaków na Litwie, która należy do Unii Europejskiej, ma raczej symboliczne znaczenie. Dyskretny urok Karty Polaka – Miło jest mieć w kieszeni dokument, w którym moje imię i nazwisko są wypisane w prawidłowym, polskim brzmieniu, z polskimi znakami diakrytycznymi i bez dodanej sztucznie końcówki „as” lub „is”, jak w litewskim dowodzie osobistym. Z powrotem jestem Mikołajem, a nie Mikołajasem – mówi mi z błyskiem przekory w oczach stary znajomy, polski nauczyciel z Solecznik. Urodził się tutaj po wojnie, ukończył polskie liceum i studia pedagogiczne na Uniwersytecie Wileńskim. Soleczniki, w których zarządzeniem władz zdjęto ostatnio tabliczki z podwójnymi – litewskimi i polskimi – nazwami ulic i pozostawiono tylko litewskie, są największym po rejonie wileńskim zwartym skupiskiem polskiej ludności na Litwie. Pan Mikołaj głosował w wyborach do europarlamentu na posła do litewskiego Sejmu, Waldemara Tomaszewskiego, który był jednym z dwóch członków tego Sejmu posiadających Kartę Polaka, a teraz reprezentuje litewskich Polaków w Strasburgu. Głosowania w okręgach solecznickim i wileńskim wygrywa, jak chce, a w tegorocznych wyborach prezydenckich na Litwie zajął trzecie miejsce. Wieloletnia „wojna o końcówki” nazwisk litewskich Polaków, jak nazywają w Wilnie ten spór, ma wreszcie zakończyć się za parę miesięcy ostatecznym orzeczeniem litewskiego Sądu Konstytucyjnego. Przynależność do Unii Europejskiej zobowiązuje do przestrzegania ustanowionych przez nią norm w kwestii traktowania mniejszości narodowych. Miejscowi Polacy mają nadzieję, że werdykt Trybunału będzie zgodny z tymi normami. W odpowiedzi na trwającą w niektórych litewskich dziennikach i na portalach internetowych batalię przeciwko Karcie Polaka polski konsulat w Wilnie napisał czerwonymi literami w ogłoszeniu o warunkach jej przyznawania, że karta nie daje ubiegającym się o nią obywatelom litewskim polskiego pochodzenia żadnych przywilejów. – O pracach komisji polskiego Sejmu nad kartą – mówią mi w ambasadzie polskiej w Wilnie, która przeprowadziła się nareszcie do nowej, porządnej siedziby – litewski parlament był informowany na bieżąco i bardzo szczegółowo. Nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń. Dopiero przed wyborami do europarlamentu niektórzy litewscy politycy odkryli, że posiadanie Karty Polaka stawia pod znakiem zapytania lojalność dwóch polskich posłów wobec Litwy. Nie warto zajmować się drobiazgowo argumentami wysuwanymi przez litewskich krytyków karty, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Podobnie zresztą jak pochylać się nad teorią spiskową wysuniętą ostatnio przez paru polskich publicystów z obozu polityki historycznej. Według nich, należy szukać osób odpowiedzialnych za to, że wpływy polskie na Litwie ponoć się zmniejszają, co otwiera drogę wpływom rosyjskim. Do wysuwania takich oskarżeń skłania owych strategów polskiej myśli politycznej złagodzenie w ostatnim czasie napięć w stosunkach między Rosją a Litwą, która znalazła się w niezwykle trudnej sytuacji i chciałaby ożywić stosunki gospodarcze z potężnym wschodnim sąsiadem. Jak stąd… do Abchazji Podjęta przez niektórych endeckich polityków z rządzącej partii Związek Ojczyzny-Litewscy Chrześcijańscy Demokraci próba zakwestionowania mandatów dwóch polskich posłów do litewskiego Sejmu, którzy wyrobili sobie Kartę Polaka, nie powiodła się. – Polska jest dla nas partnerem strategicznym, politycznie krajem bardzo ważnym. Z tego powodu odłożyliśmy sprawę Karty Polaka na dwa-trzy miesiące,
Tagi:
Mirosław Ikonowicz









