Jak pokochać węgiel?

Jak pokochać węgiel?

Musi prysnąć mit, że górnicy są od wszystkiego. Potrzebni są fachowcy od sprzedaży

Gdyby popatrzeć na polskie górnictwo w ostatnich latach, można byłoby dojść do wniosku, że można o nim mówić źle albo wcale. I zastanawiać się, czy w ogóle nadal w nie inwestować.
Z 72 kopalni zostały 34. Zmniejszyło się wydobycie – ze 130 mln ton do 105 mln ton i liczba zatrudnionych – z 210 do 148 tys. Tylko od początku tego roku odeszło z górnictwa 7 tys. osób. 24 osoby zginęły w tragicznych wypadkach w kopalniach. Żadna inna branża nie ma takiego wskaźnika. I żadna inna – jak mawiają sami górnicy – nie dostała tak w d…
– Najkrócej można powiedzieć, że polskie górnictwo znajduje się w opłakanym stanie – stwierdza przewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce, Jan Kisieliński. – Nadal trwa dekapitalizacja, w kopalniach brakuje wykwalifikowanych pracowników. Odeszła potężna armia ludzi, którzy chcieli się szkolić. Nie są dotrzymywane obietnice finansowe. Sprzedano, co można było sprzedać: szpitale, ośrodki wczasowe. Pozbyto się bazy mieszkaniowej. Ładnie się księgowało po stronie dochodów, ale to sprawa na raz. Na domiar złego główny geolog kraju próbuje zwiększyć opłaty eksploatacyjne, żeby jeszcze więcej wydrenować.
Jeżeli jednak spojrzeć na wskaźniki, sytuacja w górnictwie nie jest taka zła. W ciągu trzech kwartałów 2001 r. sprzedano 73,7 mln ton węgla – o 300 tys. ton więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Od początku roku o ponad 8% wzrosła wydajność pracy. Średnia cena zbytu węgla była wyższa o 10%. Z tytułu podatków oraz należności wobec ZUS, Funduszu Pracy i Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych górnictwo odprowadziło do ZUS i budżetu państwa w ciągu trzech kwartałów tego roku ponad 3,6 mld zł. To są ogromne pieniądze.

Będzie koncern

Obecnie funkcjonuje siedem samodzielnych spółek węglowych: Bytomska, Rudzka, Jastrzębska, Nadwiślańska, Rybnicka, Gliwicka i Katowicki Holding Węglowy oraz grupująca likwidowane kopalnie Spółka Restrukturyzacji Kopalń. Ten układ przetrwa tylko do końca 2002 r. Od 1 stycznia 2003 r. w polskim górnictwie będą obowiązywały już inne reguły.
– Po pierwsze, nastąpi konsolidacja spółek węglowych, i to zarówno pod względem majątkowym, zatrudnieniowym, jak i produkcyjnym – mówi sekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki, Andrzej Szarawarski. – Chodzi o to, by z siedmiu spółek utworzyć jeden lub dwa organizmy łatwiejsze do zarządzania.
Zespół pod przewodnictwem posła SLD, Jana Chojnackiego, przygotował już projekt zmian. W pierwszym etapie miałby powstać koncern Polski Węgiel. W drugim koncern ten skonsolidowałby handel węglem. Dziś zajmują się tym na największą skalę Węglokoks (eksport) i Węglozbyt, zaś w nowym modelu to zadanie należałoby do jednego zakładu sprzedaży. Wreszcie trzeci etap to zgrupowanie w koncernie kopalń o największych zasobach, mających najlepsze perspektywy. Jednocześnie funkcjonowałaby spółka restrukturyzacyjna, której zadaniem byłoby likwidowanie nierentownych kopalń i nieprodukcyjnego majątku spółek. Nie wiadomo jednak, jak do sprawy podejdą chociażby związki zawodowe.
– Rzecz jasna, można kontestować zaprezentowane propozycje, ale byłoby to raczej działanie na szkodę pracowników – mówi w jednym z wywiadów poseł Chojnacki. – Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że czas górnictwa może się skończyć. Że poza Śląskiem górnictwo z nieprawdopodobnie rozbudowaną strukturą związkową i ciągłą polityką roszczeniową przestało już wzbudzać sympatię, a wręcz obserwuje się coraz mniejsze społeczne poparcie dla jakiegokolwiek dofinansowywania tego sektora. Jeżeli już mówimy o protestach, byłoby dobrze, gdyby związkowcy oprotestowali – i do tego sam się przyłączę – słynny kontrakt na dostawę do energetyki rzekomo dodatkowych ilości węgla pod produkcję energii przeznaczonej na zwiększony eksport. Węgiel ten jest dostarczany po cenach niższych o około 40% od oficjalnych cen stosowanych wobec odbiorców krajowych. Proceder trwa pod okiem związkowców od ponad trzech lat, a do końca roku górnictwo straci na tym około 500 mln zł. Zarabiają natomiast Węglokoks, PSE SA i co najmniej dwie prywatne firmy pośredniczące.
Roczne obroty nowego koncernu osiągałyby 3,5 mld dol. Ale powstanie tylko jednego koncernu mogłoby naruszać ustawę antymonopolową. Stąd pomysł, by na bazie Jastrzębskiej Spółki Węglowej powstał drugi koncern, zajmujący się węglem koksującym, który jest bardzo dobrym towarem eksportowym.
Nie jest powiedziane, że nie będziemy wracać do zamkniętych już złóż. W zamkniętej KWK „Morcinek” chcieliby już teraz wydobywać węgiel Czesi.
– Normalny układ powinien polegać na tym, że bazuje się na surowcach posiadanych – mówi przewodniczący Kisieliński. – To sankcjonują również umowy unijne. My mamy węgiel kamienny i węgiel brunatny. Tymczasem próbuje się robić inwestycje typu szeroka rura albo kontrakt norweski. Kto za ten gaz zapłaci i czym? W ten sposób zapominamy o naszych sprawach, a pomagamy walczyć z bezrobociem w innych krajach. Przecież górnictwo to nie tylko kopalnie. To także przewozy, dostawy drewna, stali i prądu.

Stabilizacja

– Węgiel na rynku paliw w Polsce jest w defensywie – mówi wiceminister Szarawarski. – Mamy silną konkurencję ze strony gazu i nafty oraz produktów ropopochodnych, a także w postaci dużo tańszego węgla z Rosji. Do tej pory nie przykładano wagi do gry o rynek. Ten rynek jest rozchwiany, poddany wewnętrznej konkurencji, parcelacji zysków i tak dalej. Dlatego musi prysnąć mit, że górnicy są od wszystkiego. Tu są potrzebne inne kadry, wyspecjalizowane w zdobywaniu rynku i klientów, w profesjonalnym promowaniu węgla. Musimy założyć, że jest on surowcem konkurencyjnym i trzeba mu stworzyć odpowiednie warunki handlowe. Dotychczas o to nie dbano, w związku z czym w handlu węglem było i jest sporo patologii. Chodzi wreszcie o czytelną politykę paliwowo-energetyczną, o uznanie, że podstawowym paliwem jest węgiel, którego zasoby są udokumentowane i zbilansowane, a dopiero różnicę w zapotrzebowaniu na energię pokrywa się gazem i produktami ropopochodnymi. Stabilizacja dałaby czytelność zatrudnienia, zwłaszcza na Śląsku.
Różnie sobie radzą ci, którzy z górnictwa odeszli. Wbrew temu, co można byłoby sądzić na podstawie niektórych publikacji, zdecydowana większość nie przepiła i nie roztrwoniła odpraw. Jedni znaleźli nowe zatrudnienie, inni, sami lub z kolegami, pozakładali prywatne interesy i jakoś sobie radzą. Jeszcze inni handlują samochodami na giełdzie albo dorabiają jako zbieracze datków do puszek. Są wyliczenia, według których nadmierne do dziś zatrudnienie w sektorze górniczym generuje straty w wysokości do 1,5 mld zł rocznie. Tymczasem okazuje się, że masowe odejścia z górnictwa spowodowały powstanie luki – „na dole” brakuje fachowców. Wyliczono nawet, że po 2005 r. zabraknie około 850 osób z wyższym wykształceniem i około 650 ze średnim. Już dziś daje się odczuć brak wykwalifikowanych kombajnistów, strzałowych i mechaników dołowych.
– W górnictwie zaczyna brakować fachowców – potwierdza wiceminister Szarawarski. – Zarówno tych z wyższym wykształceniem, jak i po szkołach zawodowych. Jeśli chcemy mieć górnictwo na wysokim poziomie, są nam potrzebni. Trzeba zatem odtworzyć system szkolnictwa i kształcenia. Już w tej chwili widać pewną lukę pokoleniową w kadrach. To także kwestia nie tylko zmiany atmosfery wokół górnictwa, ale i przywrócenia pewnej dumy zawodowej. Kiedyś bycie górnikiem to było coś. W ciągu ostatnich kilku lat ta duma została dość brutalnie zdeptana. To jest przemysł, który będzie w Polsce trwał latami. Nie możemy sobie pozwolić na braki w szkoleniu, bo w pewnym momencie odejdzie nam cała armia wykwalifikowanych osób i nie będzie ich kim zastąpić. Czy wtedy będziemy importować górników z Ukrainy albo z Rosji?

Będzie lepiej?

Zapowiadane zmiany w górnictwie wywołały ze zrozumiałych względów zaniepokojenie ze strony osób zajmujących obecnie kierownicze stanowiska w spółkach. Zaniepokojenie o stołki.
– Górnictwo nie może być i nie będzie terenem walki politycznej – zapewnia Andrzej Szarawarski. – Nie na tym to powinno polegać, że przychodzi nowy rząd i zaczyna majstrować przy kadrach. Kadry w górnictwie zostały zresztą w poprzednim okresie mocno przetrzebione przez czystki i bezwzględną egzekucję przepisów, które wysyłały najlepszych ludzi na wcześniejsze emerytury. Oczywiście, będą zmiany kadrowe, ale wynikające ze zmiany modelu zarządzania. Chcemy postawić zadania, ale kadry muszą mieć przestrzeń dla własnej inicjatywy. To ci na miejscu wiedzą lepiej niż ktoś w Warszawie. Mam nadzieję, że związki zawodowe też to zrozumieją.
Związki zawodowe na razie nie mają zdania, bo nie ma gotowego planu. Przewodniczący Kisieliński stwierdza : – Z tego, co wiem, to 25 dżentelmenów złożyło 25 projektów w ministerstwie. Cokolwiek to będzie, nie może polegać na tym, że nagle będzie przychodziła decyzja z Warszawy, że na przykład za miesiąc kończymy wydobycie na jakiejś kopalni. Tak było z „Niwką”, tak z „Powstańców Śląskich”. Podejmowano decyzje z dnia na dzień. To był kretynizm. Niemcy robią restrukturyzację od lat 50. Ale tam wszystko było wiadomo: ilu odchodzi, ilu przyjdzie nowych, kiedy dana kopalnia zostanie zamknięta. U nas odbywało się coś w rodzaju rankingu. Kto wychodził ostatni z gabinetu ministra, ten był dobry. Kopalnia „Gliwice” sześć razy znajdowała się na liście do zamknięcia. Chciano zamknąć „Krupińskiego” i „Suszec”, a dziś to czołówka. Na pewno trzeba zmienić system zarządzania. Od początku twierdziliśmy, że system siedmiu spółek to idiotyzm. Proponowaliśmy cztery. Pan Andrzej Karbownik nazwał to wówczas tęsknotą za komunizmem. No to walczymy teraz z bezrobociem wśród administracji, bo przerosty są ogromne. A za tym i koszty. Robimy restrukturyzację bez polityki, co, gdzie i kiedy wydobywamy, i bez polityki kadrowej.
Nie wiadomo, jakie będą na koniec roku wyniki ekonomiczne spółek. Górnictwo znajduje się w fazie negocjacji spłaty zadłużeń. Gra toczy się o bardzo wysoką stawkę. Na blisko 21 mld zł zobowiązań, w procesach negocjacyjnych chodzi o kwotę 15 mld zł. Pozytywne zakończenie negocjacji oznacza umorzenie znacznej części tej kwoty i rozłożenie pozostałej na raty. Jest szansa, by przyszły rok rozpocząć w o wiele lepszej sytuacji.
Minister Szarawarski jest optymistą: – Dzisiaj widać światło w tunelu. Górnictwo może normalnie funkcjonować po wprowadzeniu tych wszystkich zmian, stając się silnym punktem polskiej gospodarki.
W polskie górnictwo warto i trzeba inwestować. Ale w takie, które zarabiałoby na siebie, a nie w takie, na którym zarabiają inni.


Węglowe liczby
Sprzedaż węgla w ciągu trzech kwartałów – 73,7 mln ton (o 300 tys. ton więcej niż w analogicznym okresie 2000 r.). W kraju sprzedano 55,3 mln ton, na eksport – 18,4 mln ton.
Stan zapasów – 3,7 mln ton. Niższy o 400 tys. ton.
Wynik ze sprzedaży węgla – 458,2 mln zł.
Wynik finansowy netto – 266,2 mln zł.
Średnia cena zbytu węgla – 142,49 zł za tonę. Wyższa o 12,95 zł, tj. o 10%.
Jednostkowy zysk ze sprzedaży – 6,22 zł za tonę. Wyższy o 4,13 zł
Stan zatrudnienia – 148.100 osób.
Wydajność dołowa – 7070 kg na roboczodniówkę. Wyższa o 8,2%.
Wydobycie od początku roku – ponad 90 mln ton.
Zobowiązania długo- i krótkoterminowe – 20.142 mln zł.

Wydanie: 2001, 49/2001

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy