Jak radny PiS dawał sobie szansę

Jak radny PiS dawał sobie szansę

Prezes stowarzyszenia charytatywnego, działacz PiS, jest podejrzany o wyłudzenie 170 tys. zł Młody, dynamiczny, lubiący to, co robi. A robił najpierw w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Żorach. Był szefem MOPS-owskich świetlic. W 1998 r. dostał wspólnie ze swoimi pracownikami resortową nagrodę za osiągnięcia w dziedzinie pomocy społecznej. Robertowi T. mało było jednak obowiązków. Założył Stowarzyszenie Charytatywne na rzecz Dzieci i Młodzieży „Daj im szansę”. Stowarzyszenie najpierw tylko wspomagało MOPS-owskie świetlice. Ale potem postanowiło je przejąć. I zaproponowało bardzo dobre warunki. Miasto wyraziło zgodę i podpisało stosowną umowę. Płaciło 440 tys. zł rocznie. Ale gdy podpisywano umowę, były tylko dwie świetlice środowiskowe i sześćdziesięcioro dzieci pod opieką, a potem powstała trzecia i dzieci pod opieką była już ponad setka. Stawka pozostała jednak ze strony miasta taka sama. Ale stowarzyszenie radziło sobie doskonale, pozyskując „środki zewnętrzne”. – Za te pieniądze i z tymi możliwościami MOPS nie byłby w stanie działać z takimi efektami – przyznaje Tomasz Górecki, rzecznik żorskiego magistratu. Stowarzyszenie miało inne możliwości i środki. Po prostu większe. Pieniądze płynęły z różnych stron – 10 tys. zł stowarzyszenie dostało z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska za edukację profilaktyczną i prozdrowotną. Robert T. zdobywał coraz większą popularność. A to turniej kibiców, żeby młodzi ludzie z żorskich osiedli nie byli tak skłóceni, a to znów przyjmowana z wielkim uznaniem kolejna akcja. Taka jak „Odnaleźć szansę”. Państwowa Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości wyłożyła na ten cel 37.250 zł. Niektórzy uczestnicy programu znaleźli zajęcie, innym zaproponowano pierwsze staże. Robert T. stał się atrakcyjny politycznie. Dla Prawa i Sprawiedliwości był kandydatem niemal idealnym – młody, dynamiczny, społecznik, żyjący problemami innych, mający efekty, kontakty itd. T. również nie było daleko do PiS. I tak oto w wyborach samorządowych wystartował z poparciem tej partii. Przeszedł, został radnym. Na sesjach powtarzał: – Wszystko, co robimy, powinno być jasne, czytelne i przejrzyste. Kilka miesięcy temu Robert T. wygłosił gorący apel do swoich kolegów o szybkie i rzetelne wypełnienie i złożenie oświadczeń majątkowych. W planach miał nie tylko walkę o życie może biedne, lecz uczciwe, ale zorganizowanie w Żorach terenowej organizacji PiS. Gdzie jest księgowa Stowarzyszenie „Daj im szansę” nie przejęłoby świetlic, gdyby nie miało księgowej. Akurat zgłosiła się Małgorzata S.-Ć. Miała świetne referencje. W stowarzyszeniu dostała umowę-zlecenie, ale doceniający jej kwalifikacje Robert T. polecił ją też w Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji. Tak się bowiem złożyło, że tam również potrzebna była księgowa. Wszystko układało się znakomicie. Do czasu. Najpierw jednak wydarzyło się coś dziwnego. Był koniec lutego tego roku. Dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Żorach zadzwonił do radnego i prezesa Stowarzyszenia „Daj im szansę”, Roberta T., że z Małgorzatą S.-Ć. dzieje się coś dziwnego. W pracy przepadła bez wieści, a kiedy już udało się z nią złapać kontakt, opowiadała coś bez ładu i składu. Teraz też niby gdzieś jedzie, ale nie wiadomo skąd, dokąd i po co. Robert T. zadzwonił na telefon komórkowy pani Małgorzaty. Płakała, mówiła, że nie wie, co ze sobą zrobić, jest w tragicznej sytuacji. T. zorientował się, że jego księgowa jest pod wpływem środków odurzających. Małgorzata S.-Ć. powiedziała mu również, że wzięła pieniądze ze stowarzyszenia „Daj im szansę”. Wzięła i nie ma jak oddać. T. poprosił ją, by nie robiła żadnych głupstw, pieniądze to nic, najważniejszy jest człowiek i życie… Policja zatrzymała Małgorzatę S.-Ć., gdy zaczęła już tracić przytomność. Chciała popełnić samobójstwo. Przedawkowała relanium. Prezes T. następnego dnia po zdarzeniu udał się do banku, w którym stowarzyszenie miało konto. Konto zostało zablokowane. Brakowało na nim 33 tys. zł. Robert T. powinien był wówczas zawiadomić prokuraturę. Nie uczynił tego jednak. Oficjalne przyczyny – szlachetne pobudki. O fakcie poinformował natomiast magistrat, Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji oraz Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Na zebraniu pracowników świetlic powzięto decyzję, że nic nie będzie się robić do czasu, aż księgowa opuści szpital. Prezes odwiedził księgową. Ta opowiedziała mu swoją historię: mąż nie jest w stanie poradzić sobie z chorobą alkoholową. Stracił

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 32/2003

Kategorie: Kraj