Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Tydzień temu pisaliśmy o grupie 10-12 ambasadorów, których minister Meller w trybie nagłym i niemerytorycznym odwołał do kraju. Ale przecież ta lista jest trochę dłuższa. Bo trzeba dodać do niej tych, którzy nie zdążyli wyjechać.
Ciekawa historia działa się z Krzysztofem Paturejem, MGIMO-wcem, specjalistą od rozbrojenia. Paturej miał jechać na ambasadora do Uzbekistanu, taka była decyzja ministra Rotfelda, jego kandydaturę zaakceptowali premier i prezydent, ba, przeszła latem przez sejmową Komisję Spraw Zagranicznych.
Wszystko OK? Wtedy tak. Ale przecież dla nowej władzy MGIMO-wcy są elementem podejrzanym, a premier Marcinkiewicz w swoim exposé wręcz powiedział, że będą usuwani ze służby dyplomatycznej. Pewnie nie wiedział, co mówi, ale wielu ludzi postraszył. Więc Paturej uwzględnił to wszystko w swoich kalkulacjach i nie dał szans paru zawziętym wiceministrom, by go odwoływali. Po prostu wygrał konkurs i pracuje w organizacji międzynarodowej. Tam nie dekomunizują. Tym samym poszedł drogą Jana Truszczyńskiego, który odebrał swym następcom przyjemność upokarzania go.
Zupełnie inaczej potoczyły się natomiast losy Krzysztofa Jakubowskiego. To poprzedni dyrektor generalny. I to jeszcze z konkursu, więc odwołanie go było bardzo trudne. Toteż minister Meller i jego ekipa stanęli przed dylematem, co z Jakubowskim zrobić. A ponieważ ubiegał się on o stanowisko ambasadora w Indiach, ba, przeszedł już przez sejmową komisję, zaproponowali mu deal – on złoży rezygnację ze stanowiska dyrektora generalnego, zwalniając je dla Jerzego Pomianowskiego, a oni pozwolą mu być ambasadorem w Indiach, gdzie sobie wyjedzie. Jakubowski na to się zgodził, rezygnację złożył i spokojnie zaczął się szykować do wyjazdu. Niepokoiło go tylko, że wciąż nie przychodzi z Nowego Delhi agrément, o które prośbę złożono jeszcze za czasów Rotfelda. Zaczął więc się dowiadywać, o co chodzi. No i się dowiedział – tydzień wcześniej Warszawa wycofała swój wniosek.
Tak oto Jakubowski został na lodzie, jako pierwsza ofiara wiarołomstwa nowej ekipy, no i własnej naiwności.
O tym się w MSZ mówi, a poza tym ludzie pochylili głowy i czekają na dalszą strzelaninę. Jaką kolejną grupę dyplomatów będą odwoływać? Czy pójdą ściegiem politycznym, tak jak w przypadku pierwszej dziesiątki, którą wyselekcjonowano na podstawie kryterium pracy dla Kwaśniewskiego? I jeden Bóg tylko wie, jak w tym gronie mógł się zaplątać Janusz Mrowiec, nieudany ambasador w Algierii… Więc jakie kryterium będzie stosowane? To jest temat MSZ-etowskich plotek.

Attaché

PS Rzecznik ministerstwa Paweł Dobrowolski w swej propagandzie sukcesu przekonywał, że jest dobrze, bo w największych stolicach mamy ambasadorów, bo z Waszyngtonu i Paryża odwołań nie będzie. Aha, więc to jest ten sukces Mellera – obronił posady Janusza Reitera i Jana Tombińskiego, przyjaciela Rokity… A co do ważnych stolic – nie mamy ambasadora w Moskwie, odwołani zostali ambasadorowie z Londynu, Berlina i Pekinu. Więc tak ma wyglądać poważna dyplomacja?

Wydanie: 03/2006, 2006

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy